AMULETY SZCZĘŚCIA
1 – STRACH.
Kate Jonson wraz ze swoją ośmioletnią córką Nancy,
pokonywały krętą, wyboistą drogę. Ich Jeep Cheronee
podskakiwał na potwornych wybojach, więc Kate starała się
nie przekraczać 40 km na godzinne, aby zapobiec ewentualnemu
uszkodzeniu pojazdu.
- Mamo, daleko jeszcze? – zapytała wyraźnie
znudzona Nancy.
Wracały od cioci Tiffany. Spędziły we trójkę
wspaniały weekend. Pełen spacerów po ogrodach botanicznych,
brzegach błękitnych jezior i innych tego typu miejsc. Od
czasu śmierci ojca dziewczynki minęło już dwa lata, ale Kate
wciąż robiła wszystko, aby pomóc córeczce zapomnieć o tym
traumatycznym wydarzeniu.
- Obawiam się, że będziemy musiały jeszcze trochę
wytrzymać. Za nami dopiero połowa drogi.
Nancy zmarszczyła usta w pochmurnym grymasie. Droga
ciągnęła się bez końca, a jedynym widokiem rozciągającym się
za brudnymi szybami były pasma niekończącej się zieleni
lasów.
- Mamo, popatrz tam ktoś idzie! – krzyknęła
wskazując palcem na przednią szybę.
W odległości około jednego kilometra znajdował się
człowiek. Poruszał się poboczem. Zastanawiała się, kto i w
jakim celu mógł wędrować po takich odludziach? Wyraźnie się
zaniepokoiła, jednak w miarę jak samochód zbliżał się do
wędrowca można było zauważyć, że ten utykał i poruszał się
przy pomocy kuli.
- Mamo, czy zaprosimy go do samochodu?
- Jeszcze nie wiem córeczko. W takich miejscach
powinnyśmy zachować szczególną ostrożność.
Kiedy samochód zrównał się z mężczyzną okazało się,
że jest to na oko siedemdziesięcioletni zgarbiony staruszek
o nie zwykle pomarszczonej twarzy. Obraz starca podziałał na
nią uspokajająco. Kate opuściła boczną szybę.
- Przepraszam. Czy mogę panu w czymś pomóc? Co pan
robi na takich pustkowiach?
Staruszek uśmiechnął się po przyjacielsku i po
chwili odpowiedział: - Zabłądziłem.
Chwilę potem mężczyzna zajął siedzenie z przodu, a
jego drewniana podpora znalazła się na tylnim siedzeniu obok
Nancy. Kate wbiła jedynkę i samochód leniwie ruszył w drogę.
Nie chciała zostawiać tego człowieka na pastwę losu. Do
najbliższego miasta zostało jeszcze około kilkadziesiąt
kilometrów drogi. Zresztą niebawem zacznie się ściemniać.
Staruszek mógłby to przypłacić nawet życiem.
- Jak pan się tutaj znalazł? – zagadnęła Kate.
- Nie jest ważne jak się znalazłem, ale po co? –
odparł.
Kate dopiero teraz zauważyła, że skóra na jego
twarzy jest jakoś nienaturalnie obwisła.
- Hmmm… No to, po co się pan tutaj znalazł? –
dociekała.
- Zbierał pan grzyby? – wtrąciła się Nancy ze swym
ciekawskim, dziecięcym pytaniem.
W odpowiedzi staruszek sięgnął ręką w stronę karku
i powolnym ruchem zaczął zdejmować z twarzy gumową maskę.
Zaskoczona Kate odruchowo wcisnęła hamulec.
- Mamo…
Całą trójką rzuciło do przodu.
Mężczyzna spod maski uśmiechnął się odsłaniając
rząd nierównych, zębów. W jego dłoni pojawił się długi,
lśniący nóż. Przerażona Kate odwróciła się w stronę tylnich
siedzeń i wyciągnęła ręce próbując przytulić
rozhisteryzowane dziecko. Mężczyzna wykonał cięcie
otwierając jej skórę wzdłuż całej długości przedramienia.
Gorąca krew zalała szybę i zapłakaną buzie dziecka.
Mamo! – wrzasnęła Nancy. Jednak, kiedy mężczyzna spojrzał na
dziecko, to natychmiast zamilkło. Skuliło się na siedzeniu i
podciągnęło kolana pod samą brodę.
- Posłuchajcie mnie młode damy. Za kilka godzin
zacznie się ściemniać, a my mamy jeszcze mnóstwo roboty do
wykonania.
- Proszę cię zrobię wszystko tylko nie rób jej
krzywdy – wyszlochała Kate uciskając do brzucha zranioną
kończynę.
Mężczyzna uśmiechnął się.
- Oczywiście że zrobisz, bo nie masz innego
wyjścia. – Jego głos był niski i przeraźliwie
przekonywujący. – Teraz pojedziemy w miejsce, które ci
wskażę, a potem przejdziemy się na krótki spacer. Tak jak
jedna, wielka, kochająca się rodzina. Jedziemy!
Kate posłusznie ruszyła w drogę. W jej głowie
budziła się machina obronna. Próbowała zachować spokój, ale
drżące dłonie i łzy spływające po policzkach nie dawały za
wygraną. Intensywnie szukała wyjścia z tej dramatycznej
sytuacji. Spojrzała w lusterko. Nancy zastygła w pozycji
embrionalnej i kurczowo objęła się rękami jakby sama siebie
próbowała przytulić. Czego może chcieć ten odrażający typ? W
jednej chwili jej głowę opętały przerażające obrazy.
Próbowała się skupić na jeździe, ale łzy rozmywały
pojawiający się krajobraz.
- Teraz zwolnij – powiedział mężczyzna – Wjedziemy
tam – wskazał nożem w stronę polnej drogi znikającej w
gęstym lesie.
Posłusznie wykonała rozkaz. Zraniona ręka wciąż
obficie krwawiła. Kate spojrzała w twarz oprawcy. Nie mógł
mieć więcej niż czterdzieści lat. Długa, pociągła twarz nie
zdradzająca żadnych emocji. Równie dobrze można by było
zaklasyfikować go jako seryjnego mordercę, jak i troskliwego
ojca wielodzietnej rodziny.
- Dokąd nas zabierasz? – zapytała.
- Mamo, czy ten pan chce nam zrobić krzywdę? –
odezwała się Nancy.
- Na pewno nie. – zaprzeczyła próbując uspokoić
dziecko – Pan tylko…
- Niestety, nie obędzie się bez rozlewu krwi –
wtrącił się - Pogódźcie się z tym. Padło akurat na was.
Macie pecha, ale to z kolei przyniesie innym szczęście.
Mężczyzna obadał wzrokiem obie zakładniczki. – Posiadacie
piękne amulety szczęścia. A szczególnie ty kochana smerfetko
– wskazał nożem w stronę dziewczynki. Sęk w tym, że nie
jesteście w stanie mi ich dobrowolnie podarować. Dlatego
muszę je powycinać sam.
2 - CIĘCIE
Samochód dojechał do górzystego wzniesienia, na
którym znajdowało się wejście do tutejszego ciągu jaskiń.
Cała trójka wysiadła ze samochodu. Kate i Nancy natychmiast
padły sobie w ramiona. Matka przytuliła zapłakane dziecko
jednocześnie głaszcząc je po głowie. Nie pozwolę cię
skrzywdzić, wyszeptała małej do ucha, zanim mężczyzna zdążył
wyrwać matce przerażoną dziewczynkę.
- Pójdziesz ze mną na wypadek, gdyby twojej matce
przyszły do głowy jakieś głupie pomysły. Ruszamy do jaskini.
Zrozpaczona i bezradna Kate spełniła żądanie
człowieka, który ściskał w dłoni malutką rączkę Nancy. W
jednej chwili z opiekuńczej, troskliwej kobiety zamieniła
się morderczynię, która przy jakiejkolwiek dogodnej okazji
mogła rozszarpać na strzępy tego świra. Szukała po drodze
czegokolwiek co mogło by, choć na moment odwrócić jego uwagę
lub pozbawić go życia. Niestety, nic takiego nie znajdowało
się w zasięgu jej wzroku. Kiedy znaleźli się tuż przy
wejściu do jaskini zauważyła, że jej wnętrze oświetla
komplet co najmniej kilkunastu zapalonych świec. Przeraziła
ją myśl, że cokolwiek ten człowiek planuje zapewne zostało
już starannie przygotowane. Właśnie miała się odwrócić w
stronę córeczki, kiedy poczuła silne uderzenie w głowę. Z
impetem runęła na skalne podłoże. Resztkami umierającej
świadomości zdołała jeszcze uchwycić błagalny krzyk Nancy -
Proszę nie rób krzywdy mamie… Nie rób jej krzywdy…
Pierwsze co poczuła, kiedy odzyskała przytomność,
to ból. Bolało ją praktycznie wszystko. Otwarła oczy i
zauważyła, że jest przywiązana do pionowej półki skalnej.
Knebel w ustach uniemożliwiał krzyk, a silno zaciśnięte
sznury nie pozwalały się poruszyć. Po przeciwnej stronie
groty w identyczny sposób unieruchomiona była Nancy. Kiedy
dziecko zorientowało się, że mama odzyskała przytomność
zaczęło błagalnie jęczeć poprzez zaciśnięty na ustach
knebel. Chwilę potem w jaskini pojawił się mężczyzna.
Dźwigał pod pachą skórzaną torbę. Stanął pomiędzy matką, a
córką i wysypał jej zawartość na ziemię. Były to różnego
rodzaju narzędzia takie jak: kombinerki, dłuto, młotek,
nożyczki oraz noże introligatorskie. Kate zaniosła się
płaczem. W myślach błagała Boga o ratunek. Jednak gotowa
była oddać duszę samemu diabłu, byleby jej Nancy mogła być
teraz bezpieczna. Z całych sił starała uwolnić mocno
zasznurowane dłonie, ale lina tylko jeszcze ciaśniej
wgryzała jej się w dłonie.
- Drogie panie – zaczął - pozwólcie, że wyjaśnię co
tutaj robicie i jakie mam w stosunku do was zamiary. Przejdę
bezpośrednio do rzeczy. Otóż już za czasów pierwszych
plemion wierzono w magiczną moc różnego rodzaju amuletów,
wisiorów czy magicznych kamieni. Człowiek od zawsze
wykorzystywał różne przedmioty, które rzekomo miały mu
przynosić szczęście, bogactwo czy innego rodzaju dobra.
Większość uznaje to za gusła albo nie poważne zachowanie
ludzi, którzy nie potrafią własnymi siłami pokonać swoich
problemów. Właściwie, to sam tak uważałem, ale tylko do
czasu, kiedy zmarł mój dziadek. Był on czystej krwi
amerykańskim Indianinem. Niestety, postęp oraz ewolucja
sprowadziła jego lud na obszar rezerwatu. Tuż przed śmiercią
podarował mi pewien wisiorek oraz cieniutką książeczkę, w
której znajdowała się instrukcja jak łączyć poszczególne
elementy, aby powstawały naszyjniki, które faktycznie
posiadają nadnaturalne moce. Wkrótce przekonałem się, że
dziadek miał rację. Niestety, magia rządzi się swoimi
prawami tak też ich magicznej mocy mógł dostąpić każdy za
wyjątkiem tego, który tworzy tego rodzaju dzieła. Jednak
wpadłem na pomysł, jak i ja mogę stać się bogatym oraz
szczęśliwym człowiekiem. Majętni ludzie gotowi są oddać
większość oszczędności, byleby pozbyć się choroby, czy też
jeszcze bardziej się wzbogacić.
Mężczyzna sięgnął ręką po nóż introligatorski i
zbliżył się do dziewczynki.
- Tym razem chodzi o amulet zdrowia – kontynuował –
Potrzebuje go pewien bogaty przedsiębiorca, którego od kilku
miesięcy zżera rak wątroby. Amulety zdrowia mają niezwykłą
moc, jeżeli stworzymy je z części kobiet, a szczególnie tych
najmłodszych. Konfiguracja jest banalnie prosta. Ucho, dwa
zęby, jeden płatek sromu i cztery palce. Następnie nawlekamy
to wszystko na rzemyk lub inny wisiorek i gotowe. Każdy może
się nauczyć sztuki uzdrawiania czy sprowadzania innych na
drogę bogactwa, tyle że nie każdy wie o jej istnieniu.
Kate zawyła z rozpaczy, kiedy mężczyzna naciągnął
ucho jej córce i zaczął powoli je odcinać. Jego ramię
tańczyło tam i z powrotem. Po kilkunastu sekundach
znieruchomiało. Odcięte ucho położył na torbie. Nancy
drżała. Z całej siły zaciskała powieki, a jej łzy mieszały
się wraz ze spływającą krwią. Kate szarpała rękami próbując
wyswobodzić się z bolesnych węzłów.
- Teraz kolej na zęby – obwieścił spokojnie i
sięgnął po dłuto oraz młotek. Dziecko było zbyt
przerażone, aby otworzyć oczy. Oprawca rozszerzył jej usta i
przystawił dłuto w miejsce mlecznych trzonowych zębów.
Młotek przeciął powietrze i pierwsze uderzenie odrzuciło
głowę dziewczynki w tył. Po chwili młotek znowu powędrował w
drogę zamieniając żuchwę dziecka w krwawą maź. Na torbie
pojawiły się kolejne dwa zębowe amulety. Okaleczona
dziewczynka wpatrywała się w matkę wzrokiem, który błagał o
pomoc, a jednocześnie krzyczał: To twoja wina mamo! To ty
zabrałaś tego pana do samochodu!
- Płatek sromu… - Oprawca kilkoma ruchami pozbawił
dziecko spódniczki i majtek. Tym razem sięgnął po nożyczki.
Nancy rzucała głową na wszystkie strony nie mogąc znieść
okropnego bólu. Po chwili ściskał między palcami zakrwawiony
skrawek intymnej części ciała.
- Ostatnia element amuletu składa się z czterech
wskazujących palcy. Tak więc twoja córka nie będzie już
osamotniona w cierpieniu. Wytnę po dwa od każdej z osobna.
Tym razem sięgnął po kombinerki. Zakrwawiona głowa Nancy
bezwładnie opadła w dół. Kiedy jednak mężczyzna dekapitował
dziecku palce, to wykrzywiło twarz w bolesnym grymasie
cierpienia. Kate nie potrafiła zamknąć oczu, kiedy oprawca
okaleczał jej dziecko. Jedyne co mogła, to bezradnie patrzeć
na ten horror i modlić się do Boga, aby oszczędził dziecku
cierpień.
- Teraz twoja kolej – zakomunikował i zniknął za
plecami Kate. Nie czuła strachu, ale narodził się w niej
niewyobrażalny gniew. Zwierzęca nienawiść zabijająca
jakiekolwiek ludzkie odruchy. Narzędzie dotknęło skóry.
Chwile potem zmiażdżyło jej kość, a następnie poczuła
bolesne szarpnięcie. Drugi palec. Zacisnęła zęby na
drewnianym kneblu i poddała się niewyobrażalnej torturze.
Obnażone i okaleczone ciało Nancy bezwładnie spoczywało w
objęciach zaciśniętych lin. Mężczyzna schował makabryczne
amulety do torby i uśmiechnął się w stronę Kate.
- Dziękuję – powiedział – Dzięki wam zarobię około
15 tyś dolarów oraz dodatkowo przyczynicie się do
uzdrowienia pewnego człowieka. Czyż, to nie jest piękne?
Teraz wystarczy nawinąć je na rzemyk lub żyłkę i założyć na
szyję chorego. Uzdrowienie, to kwestia kilku godzin.
Opuszczając jaskinie posłał jej oczko na pożegnanie i
zniknął w ciemnościach rodzącej się nocy.
3 - CIERPIENIE
Krew spływająca z ran po odciętych palcach
nasączała sznur krępujący jej dłonie. Coraz mocniej i
energiczniej szarpała rękami. Wreszcie po kilku minutach
sznur zrobił się na tyle śliski i luźny, że wyswobodziła
poranione kończyny z jego bolesnych objęć. Chwilę potem była
już przy Nancy. Uwolniła dziecko, które bezwładnie spoczęło
w jej matczynych ramionach. Moja kochana córcia - powtarzała
tuląc maleństwo do siebie. Nancy straciła mnóstwo krwi. Kate
zdawała sobie sprawę, że jeżeli natychmiast nie dostanie się
do szpitala, to dziecko umrze z wycieńczenia i utraty krwi.
Wzięła nieprzytomną córkę na ręce i ruszyła w stronę
wyjścia. Na zewnątrz zrobiło się zupełnie ciemno i
przeraźliwie zimno. Samochód zniknął. Prawdopodobnie wraz z
ich oprawcą. Nie była pewna, czy pośród tych ciemności
znajdzie drogę do autostrady, ale nawet jak się uda, to jaka
jest szansa na to, że ktokolwiek akurat będzie podróżował tą
trasą? Przecież podczas przeszło dwu godzinnej jazdy po tej
drodze nie minął ich żaden samochód.
Nancy nie dawała znaku życia. Jej ciało zrobiło się
przeraźliwie zimne. Kate wiedziała, że śmierć może nastąpić
w każdej chwili.
Dotarły na autostradę. Nie zauważyła żadnego
samochodu. Mogła by próbować dojść do najbliższego miasta na
piechotę, ale szanse, aby Nancy przeżyła tą podróż równały
się zeru. Sama również była totalnie wyczerpana i
zmarznięta. Dotarło do niej, że to już koniec. Nadzieja
umarła. Ułożyła dziecko na asfaltowej drodze i wtulając się
w jej konające ciało zaczęła bezradnie szlochać. Nagle
podniosła głowę. Pomysł, który przyszedł jej do głowy nie
dawał żadnej gwarancji, ale w końcu nie miała nic do
stracenia. Być może, to ich jedyna szansa. A właściwie
szansa dla Nancy. Kochanie, wytrzymaj jeszcze trochę,
mamusia cię uratuję. Pocałowała córeczkę w czoło i pędem
ruszyła w stronę jaskini.
4 - OKALECZENIE
Musiała zaufać magicznej mocy amuletów, o których
opowiadał mężczyzna. Na szczęście zostawił wszystkie
narzędzia. Kilka świeczek wciąż oświetlało wilgotne wnętrze
jaskini. Przypomniała sobie, jak mówił, że „magia rządzi się
swoimi prawami tak też ich magicznej mocy mógł dostąpić
każdy za wyjątkiem tego, który tworzy tego rodzaju dzieła”.
To było chore i nieprawdopodobne, ale musiała spróbować.
Sięgnęła po zakrwawiony nóż introligatorski i przyłożyła do
nasady ucha. Ostrze poszło w ruch i zagłębiło się w skórze.
Ból powalił ją na kolana, ale nie mogła się poddać. Musi
ratować Nancy. Szarpała nożykiem w przód i tył. Po chwili
odcięte ucho upadło na podłogę. Nie było czasu na odpoczynek
przed kolejnym cięciem. Liczyła się każda sekunda.
Natychmiast sięgnęła po kombinerki i zacisnęła ich szczęki
na swoim trzonowym zębie. Z całych sił szarpnęła, ale ząb
nie pozwalał się usunąć. Bolesne jęki wypełniły jaskinie. Po
kilku próbach wreszcie ustąpił i z głośnym chrupnięciem
wysunął się z dziąsła. Krew zalała jamę ustną i szyję. Drugi
ząb również nie chciał opuścić szczęki, ale jej desperacka
furia i mocno zaciśnięte kombinerki sprawiły, że wreszcie
uległ. Splunęła ogromną ilością krwi i zaczęła zdejmować
spodnie. Pora na płat sromowy. Sięgnęła po nożyczki.
Rozsunęła nogi i przysunęła metalowe ostrza wzdłuż swego
intymnego miejsca. Zacisnęła zęby, a następnie nożyczki.
Trysnęła kolejna fontanna krwi. Musiała kilka razy wykonać
cięcie, zanim płatek sromu oderwał się od reszty ciała.
Nadeszła kolej na palce. Po chwili wahania, czy użyć do tego
nożyczek, czy też kombinerek zdecydowała się, jednak na te
drugie. Rozwarła ich metalowe szczęki i wsunęła po między
nie środkowy palec. Boże, pomóż – szepnęła i drugą ręką
nacisnęła na rękojeść. Kość chrupnęła i palec zawisnął za
skórze. Po chwili za pomocą kombinerek całkowicie
wyszarpnęła go z dłoni. Nie ludzki ból mieszał się z
nadzieją, że to co robi uratuje życie Nancy. Przestała się
modlić do Boga, który ani razu nie odpowiedział na prośby, a
jej myśli zwróciły się w stronę indiańskich bogów. Błagam –
wyszeptała i odcięła drugi palec. Chwilę potem trzeci i
czwarty. Makabryczny amulet był już prawie gotowy. Następnie
sprawną dłonią wycięła ze swojego podkoszulka dwa kawałki
materiału. Jeden miał służyć jako otaczający szyję nośnik
zaś w drugim zawinęła makabryczne amulety i połączyła
materiały w jeden „magiczny” naszyjnik. Uwierzyła w jego
moc. Chwilę potem popędziła w stronę autostrady.
Uklękła przy córce i przyłożyła jedyne sprawne ucho
do klatki piersiowej. Na szczęście serce dziecka jeszcze
biło, ale tak delikatnie jakby każde kolejne uderzenie miało
być tym ostatnim. Kocham cię Nancy – powiedziała zakładając
jej „amulety szczęścia” na szyję. Ty musisz żyć, córeczko.
Jestem przy tobie…
Srebrną tarczę księżyca zasłoniły chmury i autostradę zalały
kompletne ciemności. Tej nocy temperatura spadła poniżej
zera. Kate zasnęła wtulona w ciało swojej córeczki z
nadzieją, że amulety pomogą jej przeżyć. Śmierć nadeszła
niemal niezauważalnie.
5 - CUD
Trzy dni później.
W gazecie WASHINGTON POST na pierwszej stronie
pojawił się artykuł:
„Koszmar i cud na autostradzie Cerremdy.”
Na mało uczęszczanej autostradzie w południowej
Wirginii doszło do makabrycznego zdarzenia. Przypadkowo
podróżujący mężczyzna natknął się potwornie okaleczone
zwłoki kobiety. O zdarzeniu natychmiast powiadomił policję,
która z kolei w drodze do denatki napotkała idące środkiem
drogi dziecko. Kilku letnia dziewczynka również została
poważnie okaleczona, a na szyi spoczywało coś w postaci
wisiorka, w którym znajdowały się części ciała znalezionej
wcześniej denatki. Dziecko zostało natychmiast
przetransportowane do szpitala. Jak się potem okazało ciało
nieboszczki należało do matki dziecka. Trzy dni wcześniej
kilkadziesiąt kilometrów od miejsca, w którym znaleziono
zwłoki przydrożny patrol zatrzymał do rutynowej kontroli
kierowcę Jeepa. W trakcie kontroli zatrzymany zachowywał się
nienaturalnie i nerwowo. Policjanci postanowili przeszukać
samochód, w którym odkryto makabryczne „przedmioty”. W
skórzanej torbie znajdowało się kilka części ludzkiego
ciała. Mężczyzna został zatrzymany, a ludzie organy
odpowiednio zabezpieczone. W trakcie śledztwa stwierdzono,
że należą one do hospitalizowanej dziewczynki. Na szczęście
okazało się, że wciąż są w stanie nadającym się do
przeszczepu. Policja prowadzi śledztwo w sprawie tych
makabrycznych wydarzeń. Stan dziewczynki lekarze oceniają
jako dobry, jednak jak sami mówią nie potrafią logicznie
wytłumaczyć jak tak potwornie okaleczonemu dziecku udało się
przeżyć aż trzy dni. O tej porze roku w okolicach Wirginii,
wieczorami temperatura spada nawet poniżej zera. Jedynym
wyjaśnieniem, do którego wszyscy byli zgodni, to
stwierdzenie, że w tym przypadku zdecydowanie musiał
wydarzyć się co najmniej, cud.
Koniec.
MordumX Tomasz Siwiec
|