Obóz nad wąskim strumykiem
Sierpień
Poniedziałek
Była szósta rano kiedy zadzwonił mój budzik, wstałem i
zacząłem się pakować o dziesiątej miałem wyjazd na obóz.
Dziewiąta
Przyszykowałem sobie 4 kanapki oraz napój. Pożegnałem się z
rodzina i wyszedłem z domu udając się w stronę dworca ,
gdzie miał czekać na mnie autobus. Była pochmurna pogoda,
deszcz lekko kapał na moją twarz, po dziesięciu minutach
byłem już na miejscu. Na miejscu już liczyli obozowiczów .
Podszedłem do jednego z nich i zapytałem:
- czy ten autokar jedzie na Obóz nad wąskim strumykiem
- tak , proszę wejść bo zaraz odjeżdżamy- Odpowiedziała mi
kobieta która trzymając w ręce kartkę dalej liczyła czy
wszystko zgadza się, i jest nas odpowiednia liczba.
Szybko zdjąłem bagaż z ramienia, wsunąłem do autokaru i
udałem się na miejsce. Usiadłem koło jakiegoś dziwnego
chłopaka który monotonnie coś powtarzał patrząc się w
siedzenie, pomyślałem sobie , że pewnie jest chory. Za mną
siedziały dwie dziewczyny w wieku około 17 lat, które ze
sobą rozmawiały.
Autokar ruszył wszyscy z wielka radością jechaliśmy do
miejsca, gdzie mieliśmy spędzić następne trzy tygodnie.
Zakręt za zakrętem drogę mijaliśmy. Pogoda rozpogadzała się,
deszcz ustawał .
Spojrzałem na chłopaka siedzącego obok mnie i
powiedziałem:
- Co sądzisz o tej wycieczce?
Nic się nie odezwał. Podróż była długa .Koleś który nas
zawoził włączył nam jakaś piosenkę która powodowała ,że mój
umysł stawał się kleikiem dla niemowlaka , ja nie miałem
ochoty słuchać badziewia ,wyjąłem swoją mp3 i zacząłem
słuchać Marilyna Mansona.
Dwunasta
Powoli dojeżdżaliśmy. Coraz więcej drzew wokół mnie
sugerowało że musimy być już być bardzo blisko. Po około
piętnastu minutach byliśmy już przed obozem nad wąskim
strumykiem . Wszyscy zabraliśmy swoje bagaże z autokaru i
udaliśmy się do domku gdzie była tabliczka recepcja . Domek
był w niezwykle dobrym stanie, porównując z innymi . Wszyscy
weszli poczułem zapach sosny , który wydobywał się z
zawieszek które były przypięte do każdego okna, na środku
było biurko a za biurkiem jakiś gość który wyznaczał pokoje
i dawał koce. Kolejka dosyć szybko posuwała się i raz dwa
byłem już przy biurku, Mężczyzna wyglądał na człowieka po
czterdziestce a jego zachowanie dawało zrozumienia, że jego
praca była dla niego utrapieniem zaś
Usłyszałem:
- Czwarty pokój będziesz mieć .Tu masz koc i rozpiskę zajęć
oraz kiedy będą serwowane posiłki.
Wziąłem koc i wyszedłem na dwór słońce zaczęło mocno grzać.
Od lasu nas ogradzał wielki płot z drutu trochę czułem się
jak więzień. Mój domek znajdował się najbliżej ogrodzenia .
Otworzyłem drzwi i wszedłem z bagażami. Przedpokojem
znajdował się kran. Ściany były pomalowane na zielono, obok
mały pokój z dwoma łóżkami i wielkim oknem , szafa była mała
mieściła się koło lóżka. Mimo dobrego zaplanowania nie
udało mi się wszystkiego wypakować .
Wziąłem kartkę i zacząłem pierw oglądać z ciekawości co się
w niej znajduję i ile atrakcji mnie czeka a następnie
odnaleźć godziny posiłków .
Na Karcie było napisane:
Śniadanie 8:00-8:15
Obiad 14:00-14:20
Kolacja 18:00-18:15
Wiedząc co mnie czeka przez najbliższe kilka dni
postanowiłem chwilę odpocząć. Położyłem się na łóżku i
zacząłem rozmyślać jak tu może być wspaniale. Po kilku
minutach usłyszałem jak ktoś otwiera drzwi i wchodzi ,
początkowo nie reagowałem ,jednak chwile później spojrzałem
z ciekawości kto wszedł. Był to towarzysz z autokaru, jak
się okazało nie tylko razem siedzieliśmy ale i też razem
będziemy mieszkać przez najbliższe dwadzieścia jeden dni .
Podeszłem do niego i wyjąłem rękę na znak przywitania się,
jednak spojrzał na mnie i bez słowa odwrócił się kontynuując
rozpakowanie się i układanie ubrań do szafy. Poczułem się
zniesmaczony, ale miałem to gdzieś. Położyłem się i
zacząłem przyglądać się jego poczynaniom , zdziwiłem się
kiedy udało mu się zmieścić wszystkie ubrania do szafki a
mieliśmy bardzo podobne torby.
Czternasta
Wszyscy udaliśmy się na obiad. Stołówka była w budynku
niedaleko recepcji . Był to budynek Inny niż wszystkie ,
większy oraz pomalowany z zewnątrz na czerwono. W środku
było sześć dużych stołów i dwa mniejsze. Usiadłem przy
numerze czwartym gdzie zasiadło dwóch innych chłopaków,
oraz mój małomówny towarzysz
- Cześć- odezwałem się
- Cześć- odpowiedzieli , byli to bliźniacy, którzy mieszkali
w domku numer dwa. Przyjechali tu gdyż ich matka wyjechała
na wakacje i musiała się jakoś pozbyć dzieci na dłuższą
chwilę
Na obiad dostałem żupę jarzynowa i dwie kromki, zaś na
drugie danie zraz , surówka i dwie gałki ziemniaków.
Po obiedzie udałem się do nowo poznanych towarzyszy i
zagraliśmy kilka razy w karty, niestety przegrywałem, cóż
nie we wszystkim człowiek jest dobry. Kiedy kończyliśmy
czwarte rozdanie usłyszeliśmy przez megafon:
- Wszyscy są proszeni są aby zjawili się koło recepcji
,zaraz rozpoczną się zabawy
Wyszyliśmy z domu i udaliśmy się pod recepcje. Pierwsza
zabawa w której w ogóle nie chciałem brać udziału było
łowienie ryb. Kiedy usłyszałem o tym to szybko czmychnąłem
od reszty i poszedłem do domku .Siedząc w domku ktoś ruszył
za klamkę i wszedł , to była przełożona ,podeszła do mnie i
zapytała czy coś mi jest, odpowiedziałem że jestem zmęczony.
Położyłem się usnąłem, spałem może z dwadzieścia minut kiedy
obudziło mnie uderzenie w drzwi . Szybko wstałem nie wiedząc
co się dzieję , podbiegłem i otworzyłem drzwi, jednak
nikogo nie było. Po raz kolejny znów usłyszałem mocne
uderzenie . Pomyślałem , że to jakiś żart i dałem sobie z
tym spokój. Jednak kiedy położyłem się usłyszałem uderzenie
w moim pokoju pod łóżkiem. Odgłos był tępy jak gdyby ktoś
uderzał jakimś ciężkim przedmiotem, jednak kiedy spojrzałem
nie zobaczyłem nic co mogło by wywoływać tak dziwny dźwięk
.Poczułem strach który potęgowało to, że jestem sam, nie
licząc pielęgniarki w domku numer dziesięć. Kiedy myślałem,
że moja wyobraźnia przestała plątać figle, usłyszałem
uderzenie wokół mnie. Strach wygrał .Chciałem wybiec z
domku, kiedy chwyciłem za klamkę stawała się coraz
cieplejsza okazało się, że drzwi był zamknięte.
Nie miałem wyjścia musiałem wyjść przez okno ,ono tez było
zamknięte. Po prawe jod okna zobaczyłem tajemniczy cień,
który przeszywał mnie swoim wzorkiem, zakryłem oczy i
zacząłem liczyć 10…9…8…7…6…5…4..3…2…1…0. Otworzyłem oczy
jednak wokół mnie już nikogo nie było. Podbiegłem pod drzwi
i próbowałem otworzyć tym razem udało się, szybko pobiegłem
do pielęgniarka i zacząłem jej opowiadać co mi się
przytrafiło, jednak ona nie potrafiła uwierzyć w tak
niezwykła historię o gorącej klamce i cieniu który,
wpatrywał się we mnie, powiedziała , że to od przemęczenia
widzi się różne rzeczy i ludzi. Poszła do małej szklanej
szufladki na leki i po czym dała mi jakąś pastylkę, każąc
mi iść położyć się lub iść na świetlice . Nie chciałem już
wracać do domku przynajmniej na razie ,więc postanowiłem
udać się na świetlice. Po kilku godzinach przyszła reszta
obozu i dziki temu poczułem się bezpieczniej.
Osiemnasta
Na kolacje podali parówki na ciepło, dwie kromki chleba,
kawałek masła i troszkę keczupu.
Szybko zjadłem kolacje i odeszłem od stołu i udałem się do
domku , nie bałem się już gdyż wmawiałem sobie że to tylko
moja przemęczona psychika . Wyjąłem kartkę by dowiedzieć się
co mnie czeka po kolacji i okazało się, że będzie ognisko na
którym mamy się bardziej poznać. Ognisko ma się rozpocząć o
dziewiętnastej . Chwile poleżałem, mojego kompana z pokoiku
nie było już wcześniej poszedł rozpalać ognisko. Ja też nie
chciałem być bierny i poszedłem pomóc przy rozpalaniu
ogniska . Nasz przełożony już stał i podlewał benzyną stertę
gałązek , zapytałem czy pomóc odparł, że już kończy i abym
usiadł zaraz rozpocznie się ognisko, tak więc zrobiłem.
Była godzina dziewiętnasta
Usiadłem i oczekiwałem nadchodzących współtowarzyszy,
którzy powoli dochodzili do wielkiego, ale zabezpieczonego
ogniska i już po chwili było nas już trzydzieści osób
zebranych w koło.
Przełożony zapytał czy chcemy usłyszeć przerażającą historie
tego miejsca?
Wszyscy zgodnie odpowiedzieliśmy,” Tak”. Przełożony usiadł
i zaczął swoją opowieść
- Możecie mi wierzyć lub nie , ale dwadzieścia lat temu
wcale nie było tu tak spokojnie . Był taki wieczór jak ten,
kiedy to , grupka ludzi zabłądziła w tych lasach , byli to
dzieci tutejszych przełożonych obozu. Kiedy wszyscy
zaczęli ich szukać znaleźli tylko buty zakrwawione a w
oddali ujrzeli człowieka ,który przypatrywał się
wszystkiemu. Kiedy ktoś krzyknął , że to zabójca wszyscy
pobiegli i złapali domniemanego mordercę. Był to człowiek
który spokojnie mieszkał w tutejszym lesie i nikomu nie
zrobił dotąd krzywdy. Jednak krew na jego ubraniu sugerowała
coś innego.
Przyprowadzili go do starej szopy, następnie związali ,
kiedy chciał coś powiedzieć ,uderzyli go. Nie mogli sobie z
nim dać rade trojkę bo był to wysoki ,i dobrze zbudowany
mężczyzną, jednak po chwili ktoś przyniósł kanister z
benzyna oblał go i podpalił. We wrzaskach zwijał się
morderca . Nagle w drzwiach pojawiły się dzieci bez butów ,
wszystkich to zszokowało gdyż morderca właśnie płonął.
Wszyscy zapytali się dzieci, czemu ich buty były we krwi ,
odpowiedzieli, że to był żart, a krew była sztuczna .
Zrobili to gdyż nikt ich nie zauważał .Jeden z przełożonych
chciał ugasić ogień lecz już było za późno . Dzień później
na obozie widziano mężczyznę który wyglądał identycznie jak
tamten zabity. Legenda głosi ,że Grounder bo tak go
nazywali co znaczy ten co kroczy wokół ognia w zemście.
Gdzieś tu jest i szuka ofiar, by zemścić się, a do zemsty
,ma zakrwawione widły.
-To koniec na dziś wystarczy , a teraz idźcie do domków
swoich- odparł przełożony
Była godzina dwudziesta , kiedy udałem się do swojego domku.
W umyśle miałem opowiadanie przełożonego i postać jaką
widziałem, a może to wcale nie było przewidzenie?
Byłem tak zmęczony, że od razu położyłem się do łóżka i
zasnąłem . Obudził mnie znów ten dziwny dźwięk . Była już
godzina 23:30 mój współtowarzysz też usłyszał ten dźwięk i
odezwał się
- Słyszałeś to?
- Tak- odpowiedziałem
Razem zeszliśmy z lóżek i doszliśmy do drzwi gdzie skąd
dobiegało mocne uderzenie , kiedy otworzyliśmy nikogo nie
było jednak kiedy odwróciliśmy się stał on. Był tak
przerażający, że nie mogliśmy wypowiedzieć słowa ,
chcieliśmy uciec jednak klamka była tak gorąca że parzyła
nasze dłonie , znów wszystko było zamknięte. Spojrzał na nas
swymi metalicznymi oczami i po chwili zniknął Nagle rozległ
się krzyk który dobiegał z domku dziewczyn . Postanowiliśmy
spróbować raz jeszcze otworzyć drzwi tym razem udało się.
Nie zważając na nic wbiegliśmy do ich domku. Jedna z
dziewczyn leżała cała zapłakana zaś druga wisiała wbita w
ścianę przy pomocy wideł, a na ścianie widniał napis: „Idę
po was” . Przybiegł opiekun i kazał nam szybko wrócić do
swojego domku, nikt tej nocy już nie zasnął
Wtorek
Szósta
Obudził mnie apel , wszyscy ubrali się i wyszli, byłem
bardzo zaspany, ale udałem przed recepcje gdzie prowadzący
wygłosił mowę dotycząca wczorajszego dnia. Na środku stał
przełożony trzymając w ręku plik papierów
- Jak pewnie wiecie wczoraj wasza koleżanka bardzo źle się
poczuła i musieli odwieść ją do szpitala, oraz chciałbym wam
przedstawić to będzie strażnik, który będzie pilnować aby
nikt z was nie uciekł nigdzie wieczorem. Strażnik wyglądał
jak łowca głów z starych filmów Johnem Waynem , który samym
spojrzeniem paraliżował domniemanego uciekiniera.
Pomyślałem sobie, że jeśli złe samopoczucie polega na
wbiciu komuś wideł w bebechy i oszukaniu obozowiczów to coś
tu nie gra. Chciałem coś powiedzieć jednak zrezygnowałem
gdyż i tak nikt by mi w nic nie uwierzył
Ósma
śniadanie dostaliśmy trzy kromki chleba oraz mleko i drzem
. Każdy szeptał o tym, że dziewczyna zasłabła i zawieźli ją
do szpitala , nawet mój współtowarzysz wygadywał te głupstwa
.Ja zaś wiedziałem, że to Grounder przybył by pomścić swoją
śmierć, i dopaść nas wszystkich .Zapytałem mojego towarzysza
z domku czy pamięta jak znaleźli ta dziewczynę, odpowiedział
że pamięta leżała na łóżku i trzymała się za serce, druga
zaś biegła po pomoc. Inaczej zapamiętałem te wydarzenia ,
jednak kontynuowałem jedzenie dalej
Poczułem przenikające zimno , strach zaczął mnie ogarniać,
kiedy nagle wszyscy zniknęli. Cała stołówka była opustoszała
jak gdyby za sprawa magicznej różyczki. Oddali było
słychać uderzenia , mój strach stawał się niewyobrażalny,
nie mogłem się ruszyć ,kiedy ujrzałem znów jego. Stał jego
twarz była cała poparzona, a w dłoni trzymał widły, zaś jego
usta wypowiedziały słowa „ Idę po was „ Zniknął . Znów
wszyscy pojawili się i normalnie rozmawiali jak gdyby nic,
wybiegłem ze stołówki, biegłem nie mogąc złapać tchu.
Przewróciłem się, o wystający konar. Leżąc zastanawiałem
sie czy to co widzę jest prawdą czy zwariowałem?
Dziesiąta
Wszyscy zebraliśmy się przed recepcją . Dziś miał się odbyć
konkurs struganie rzeźb z drewna . Każdy z nas dostał
kawał drewna i scyzoryk i mieliśmy wyrzeźbić co nam do głowy
przyjdzie . Każdy strugał jakieś buty lub wałki ja zaś
wystrugałem małe widły. Kiedy spojrzałem na nie przeraziłem
się i rzuciłem je, pobiegłem do domku. Kiedy otworzyłem
tylko drzwi rozległ się znów ten sam przerażający dźwięk.
Chciałem uciec jednak znów drzwi były zamknięte. Ściany
zaczęły płonąc a z płomieni wyłonił się Grounder który
chwycił mnie swymi piekącymi dłońmi za szyje i szepnął mi do
uszów „Idę po was” po czym zniknął . Nagle usłyszałem
przeraźliwy krzyk spod recepcji , kiedy dobiegłem , mój
kompan leżał cały we krwi zaś jego głowa była oderwana od
ciała i nabita na widły , zdziwiło mnie że nikt nie reaguje
na to tak jak ja. Po chwili przyjechało pogotowie i zabrało
go. Zapytałem przełożonego co się stało, spojrzał na mnie i
powiedział że mój kolega z domku dostał wylew , wtedy
zrozumiałem że obrazy które widzę nie do końca są prawdą ,
wiedziałem że Grounder idzie po nas i każdy jest w
niebezpieczeństwem jednak nikt nie uwierzył by mi ,gdyż
każdy wyglądał normalnie kiedy odwoziła karetka. Musiałem
jakoś pokonać rządnego krwi Groundera.
Dziewiętnasta
Dziś mieliśmy uczestniczyć w Mszy za zdrowie obozowiczów
którzy teraz są w szpitalu. Ubrałem się w najlepsza koszulkę
i spodnie i wyszedłem z domku . Wszyscy udali się do kaplicy
która znajdowała się za stołówka . Wszeszdłem do kaplicy
była cała z drewna, zaś ołtarz był na środku ,na nim
znajdował się kielich i księga modlitewna , nad ołtarzem był
krzyż, wokół ołtarza były obrazy Święte. Rozpoczęła się
Msza która trwała 45 minut . Ciężko było mi wytrzymać, ale
jakoś dałem rade .kiedy już miałem wychodzić , nagle
usłyszałem przerażające uderzenie, wiedziałem że Grounder
jest gdzieś niedaleko. Chciałem go powstrzymać lecz było za
późno . Na ołtarzu leżał ksiądz wbitymi widłami w żołądek
,zaś sam Grounder śmiał się kiedy wbijał je mocniej ,aż do
płuc, kiedy krzyknąłem , Zostaw go! Odwrócił się i spojrzał
na mnie i powiedział „Jeden po drugim zemsta moja będzie
dokonana”. Po tych słowach zniknął . Zacząłem krzyczeć po
chwili wszyscy przybiegli do księdza który umarł .
Przełożony powiedział ,że to rak płuc go zniszczył , ja
wiedziałem kto tak naprawdę zabił ,szkoda że tylko ja byłem
dotknięty tym przekleństwem i dlaczego Grounder nic mi nie
zrobił?
Dwudziesta druga
Dzisiejszą noc spędzam sam, nie ma już mojego towarzysza ,
samotność, daje w kość. Boje się , że Grounder mnie nawiedzi
i znów komuś przytrafi się coś złego. Leże na łóżku i staram
się nie myśleć o tym co się dzieje na obozie , włączam mp3 i
zaczynam słuchać muzyki.
23:45
Postanowiłem wyjść trochę na dwór . Spojrzałem na ogrodzenie
który mnie dzielił od lasu i nie miałem nic do stracenia tym
bardziej , że nasz strażnik już dawno spał. Więc
przeskoczyłem przez ogrodzenie i znalazłem się już w lesie.
W tym lesie, gdzie kiedyś złapano Groundera i zabito go.
Postanowiłem odnaleść jego dom , może będę wtedy wiedział
jak z nim walczyć, i tak nie mam nic do stracenia, tym
bardziej , że każdy ginie w obozie w dziwnych
okolicznościach, a nam wmawiają ,że leża w szpitalach i mają
się już lepiej. Szedłem lasem było strasznie ciemno, więc
wyjąłem moją latarkę by oświetlić trochę sobie drogę. Z
oddali słyszałem wycie wilków i huczenie sowy .Mimo
ogarniającego mnie strachu szedłem dalej wiedziałem, że
gdzieś jest domek gdzie mieszkał Grounder . Po kilku
minutach tułaczki doszedłem do ścieżki która prowadziła nad
wąski strumyk.
Poszedłem tą drużką i ukazał mi się domek. Domek wyglądał na
zapuszczony lecz czułem że ktoś mnie obserwuje
Drzwi były urwane , ale jakoś udało mi się wejść do środka .
W środku panowały egipskie ciemności, dobrze, że zabrałem ze
sobą latarkę. Poświeciłem, dom w środku wyglądał lepiej niż
na zewnątrz. Postanowiłem poszukać coś o Grounderze i po
chwili znalazłem dokumenty, które wnioskowały ,że Grounder
nie nazywał się tak lecz Simon Grovic i był opiekunem obozu
, zaś jego domek to nic innego jak domek obozowy. Po latach
zrobili z niego Groundera maniakalnego mordercę z widłami,
który zabijał w opowieściach przy ognisku, lecz teraz
wszystko jest prawdziwe. Poszperałem jeszcze i znalazłem akt
małżeński oraz akt urodzenia jakiegoś Henryka . Nagle
światło w latarce zaczęło migotać po chwili usłyszałem mocne
uderzenie, wiedziałem że gdzieś tu jest Grounder . Nagle
ujrzałem go był bardziej przerażający niż poprzednio w
rekach trzymał swoje widły , nie zauważył mnie jednak ja go
dobrze widziałem . Nie miałem się czym bronić więc
poczekałem w odmętach ciemności aż odejdzie. Chwile później
wyszedł. Teraz miałem szanse .Szybko szukałem jakiegoś
narzędzia który by mi pomogło w ataku na Grioundera.
Znalazłem maczetę i oczekiwałem by znów pojawił się. nie
minęło dziesieć minut jak rozbrzmiało uderzenie i wszedł
Grounder . Wyskoczyłem z maczetą i uderzyłem Groundera w
głowę jednak nic mu to nie zrobiło, jednak upuścił swoje
widły. Chwyciłem widły i wbiłem mu je w brzuch, spojrzałem w
jego spalona twarz i zapytałem
- Dlaczego ich zabijałeś?
- By dokonać zemsty każdy kogo zabiłem był wtedy na tym
obozie
- Te dzieci też?- zapytałem
- te dzieci były , dziećmi członków obozu którzy pojmali
mnie, ale nie udało mi się dokończyć zemsty
- dlaczego mi nic nie zrobiłeś?
- bo jesteś moim synem – po tych słowach Grounder zniknął
Ja trzymając w dłoniach widły spojrzałem na siebie mój ubiór
wyglądał identycznie jak Groundera wyszedłem na dwór
,spojrzałem w niebo i krzyknąłem IDĘ PO WAS!!!!!!!
Koniec
Arkadiusz
Nowakowski |
|