PANI NA CZACHTICACH - Jozo Niznansky RECENZJA KOSTNICA
Jozo
Niznansky Pani na Czachticach (Cachticka pani)
Tłumaczenie:
Cecylia Dmochowska, 624 stron. Wydawnictwo Książnica, rok wydania 2011.
Są
książki które się nie starzeją. Niestety - "Pani na Czachticach" do tej kategorii
nie należy. Ale od początku. "Pani na Czachticach" to historia żyjącej na
przełomie XVI i XVII wieku Elżbiety Batory - pochodzącej z arystokratycznej rodziny
hrabiny, pani na zamku w Czachticach. Ta obciążona genetycznie szaleństwem kobieta
wsławiła się jako najsłynniejsza węgierska seryjna morderczyni. Według legendy
kąpała się w krwi młodych dziewcząt by zachować młodość. Poddawane torturom,
okrutnie mordowane młode kobiety (których według różnych źródeł było od 30 do
650), nienawiść hrabiny do każdej ludzkiej istoty, bezprawie... to wszystko sprawiło,
że krwawa grafka" przeszła do do historii jak i do popkultury - chociaż warto
nadmienić w tym miejscu, że według najnowszych badań rzekome krwawe morderstwa były
częścią spisku wymierzonego przeciw Elżbiecie Batory - ale to już temat na inną
opowieść... . Ta postać, wykorzystywana w wielu filmach (Nieustraszeni bracia Grimm,
Stay Alive), grach komputerowych (Diablo II), książkach, wydaje się stworzona wręcz do
opowiedzenia naprawdę wstrząsającej i okrutnej powieści. Niestety, powieść
Niznansky'ego nie jest ani okrutna ani wstrząsająca. Napisana w 1932 roku (jako
powieść w odcinkach) w swoich czasach może szokowała, straszyła. Dziś wydaje się
jedynie zwykłą ramotką. Ani to powieść historyczna (nie jest to zbeletryzowana
biografia hrabiny) ani horror (zamiast straszyć raczej śmieszy). Podobna do
wenezuelskiej telenoweli - mnóstwo zbiegów okoliczności, rozdzielonych kochanków
którzy muszą pokonać wielkie trudności by znowu być razem. Każdy zbójnik to niemal
Janosik i Robin Hood w jednym. Realia epoki też opisane zbyt gładko. A przecież gdzieś
w tle wątek morderstw jednak się przewija, zmusza do potraktowania powieści poważnie,
a nie tylko jako zwykłe czytadło. I tutaj następuje swoiste rozdwojenie jaźni: z
jednej strony sceny które wywołują śmiech (nie zamierzony raczej przez autora) z
drugiej strony świadomość, że historia zdarzyła się naprawdę - młode dziewczyny
ginęły na zamku w Czachticach. Do tego jeszcze dochodzi ciężki język - te wszystkie
"iże", "azaliż", drętwe, wydumane dialogi, pretensjonalne opisy. Wszystko to
sprawia, że powieść - z założenia historyczno-przygodową - czyta się ciężko.
No właśnie - pojechałem po bądź co bądź klasyce - ale tak to już z klasyką
bywa - każdy słyszał, każdy niby zna, ale jak chodzi o przeczytanie to okazuje się,
że niewielu da radę (pokażcie mi kogoś kto przeczytał od deski do deski trylogię
Sienkiewicz). Nie można skreślić całkiem "Pani na Czachticach" - warto ją
poznać, żby po to by poznać historię Elżbiety Batory. Można też potraktować ją
jako źródło inspiracji. Ale najwięcej przyjemności z czytania znajdą przede
wszystkim wielbiciele starych powieści przygodowych. Jeśli więc zaczytujesz się w
powieściach Dumas'a, Verne'a, to "Panią na Czachticach" polubisz. Ja wolę film "Hrabina" (2009) z Julie Delpy
- tam przynajmniej jest krwawiej i prawdziwiej.
Bogdan Ruszkowski |