Ostrzem i kulą, czyli rzecz o czeskim
wampirze a’la 007
Przy pierwszym kontakcie z twórczością Žambocha należy
zachować ostrożność – otwiera się taką „Percepcję”, a tu
chlast i jej bohater w ferworze walki obcina palce
potencjalnego czytelnika... Trzeba uważać, jak się książkę
trzyma, ponieważ można stracić znacznie więcej, że o
bryzgającej co chwilę krwi nie wspomnę.
Opowieść rozpoczyna się w barze, gdzie
bohater postanawia zapolować na bardzo (naprawdę bardzo!)
gorącokrwistą i zmysłowo tańczącą kobietę. Sex i krew
jednocześnie to coś co nasz tygr... co nasz czeski wampir
lubi najbardziej. Spokojna zabawa szybko się kończy, gdy w
klubie dochodzi do strzelaniny. Protagonista oczywiście
widowiskowo likwiduje wszystkich, którzy rozpętali jatkę i
wyprowadza swoją wybrankę z lokalu, w którym tej nocy bawić
się już raczej nie da. Tak oto rozpoczyna się historia
wampira samotnika, który ratując tajemniczą kobietę wplątał
się w aferę na skalę światową. Choć, jak wynika z dalszych
wydarzeń, prędzej czy później i tak znalazłby się w centrum
zainteresowań pewnego jegomościa, jako przeznaczony do
odstrzału.
Žamboch chyba lubi, kiedy jego czytelnicy
dostają zadyszki, ponieważ tempo w jakim toczy się akcja nie
pozostawia ani chwili na jakiekolwiek przemyślenia. Bohater
tnie, strzela, tnie, pędzi na motocyklu do Rosji i z
powrotem, tnie, a w międzyczasie znajduje jeszcze czas na
sex. Najwięcej miejsca zajmują chyba sceny walki z użyciem
broni białej, później palnej, a także gołych pięści. Jest
oczywiście jakaś intryga, ale wydaje się być albo zbyt
pobieżnie opisana, albo zepchnięta na drugi plan przez to,
co w skrócie można nazwać siekaniem sił nieprzyjaciela.
Najbardziej spodobał mi się chyba pomysł
na przechowywanie wampirzej pamięci, a dokładniej pamięci
Tizoca – prastarego wampira i głównego czarnego charakteru
jednocześnie. Mniejsza o miejsce – elektrownie atomową, bo
to tylko wykorzystanie gotowej powierzchni – ale sposób
polegający na utrzymywaniu setek, a może i tysięcy ludzi (od
neandertalczyka do człowieka współczesnego) zanurzonych w
płynie, trwających w pół śnie i budzenie ich by wydobywać
informacje, których jeden umysł nie był by w stanie
pomieścić... To jest po prostu genialne! Mistyka, tajemnice
z przeszłości i samego wampiryzmu, oraz delikatnie
zarysowana historia początków kilku prastarych wampirów to
najlepsze co, według mnie, ma ta powieść. Niestety nie ma
tego dużo.
Mathias (główny bohater) i te kilka osób,
które mu pomagały średnio przypadły mi do gustu. Szczerze
powiedziawszy, Mathias najmniej ze wszystkich postaci, jakie
przewinęły się na kartach powieści. Nawiasem mówiąc,
narracja jest w pierwszej osobie, więc Mathias potrafi dać
się we znaki... Jawi mi się on, jako butny, bezczelny,
arogancki, zuchwały, impertynencki, a na dokładkę szowinista
i seksista. Słowem, nie lubię faceta i tyle.
Podsumowując, jestem za, a nawet przeciw.
„Percepcja” jest niewątpliwie pozycją ciekawą, ale
przypadnie do gustu raczej zwolennikom szalonego tempa
akcji, strzelanin i historii w stylu 007, gdzie bohaterem
jest typowy macho i wszystko kręci się wokół niego.
Marek Syndyka