POCIĄG DO ŚMIERCI - Nora Roberts jako
J.D. Robb RECENZJA
KOSTNICA
Nora Roberts (J. D. Robb)
"Pociąg do śmierci"
Ilość stron: 392
Wyd. Prószyński i S-ka
Warszawa 2011
Ocena: 4,5/6
Na początku mamy trzęsienie ziemi, a potem napięcie już tylko rośnie - za pomocą
tej znanej maksymy, bez trudu możemy odzwierciedlić to,co się dzieje w Pociągu do
śmierci, kolejnym tomie o przygód Eve Dallas, żywiołowej porucznik z Nowego Yorku.
Wyjazd do Irlandii miał być dla Eve i Roarke'a okazją do wypoczynku oraz odwiedzenia
dawno niewidzianej rodziny. W zasadzie wszystko szło zgodnie z planem, ale tylko do
czasu, gdy w pobliskim lesie natknięto się na ciało młodej dziewczyny. W tej okolicy
od lat nie było podobnej zbrodni, dlatego doświadczenie i pomoc pani porucznik po raz
kolejny okażą się tu niezastąpione.
Niestety morderstwo na wyspie, to nie jedyny problem policjantki. Tuż po powrocie czeka
ją kolejna zagadka, tym razem śmierci kierowcy wytwornej limuzyny, a kilka dni później
ekskluzywnej damy do towarzystwa. Sprawy wydają się być powiązane, lecz wciąż
brakuje w nich jasnego motywu. Na dodatek włożony w morderstwo wysiłek oraz wyszukane
narzędzia zbrodni, wskazują na kogoś zamożnego i posiadającego spore umiejętności.
Czyżby w okolicy pojawił się seryjny morderca z wyższych sfer?
Podobnie jak w przypadku poprzednich części, również tutaj Nora Roberts świetnie
łączy ze sobą elementy kryminału z wątkiem nieco bardziej romantycznym, czyli
pożyciem małżeńskim. Od kiedy Eve i Roarke powiedzieli sobie sakramentalne "tak",
mamy okazję poznać ich wspólne perypetie. A trzeba przyznać, że za sprawą licznych
nadgodzin na posterunku, do standardowych zaliczyć się ich nie da. Równie
niespotykaną, a zarazem zaskakującą sprawą, jest umiejscowienie akcji w roku 2060.
Ogólnie w trakcie lektury nie zwraca się na to większej uwagi, ale pojawiające się od
czasu do czasu androidy i nowinki technologiczne za każdym razem wywołują drobne
zdziwienie.
Szkoda tylko, że pomimo tych plusów powieść ma też jeden poważny mankament. Po
naprawdę świetnym początku, gdzieś w połowie książki, napięcie zaczyna opadać, a
wszystko z powodu poznania tożsamości sprawcy. Faktem jest, że potem staramy się go
złapać na gorącym uczynku, jednak znajomość mordercy w pewien sposób odbiera
przyjemność rozwiązywania zagadki.
Z tego też powodu nie mogę powiedzieć by Pociąg do śmierci jakoś szczególnie mnie
zachwycił, ale czyta się go naprawdę dobrze. Nie jestem zwolenniczką odkrywania kart
już w połowie historii i może dlatego mam wobec niej mieszane uczucia, ale w ogólnym
rozliczeniu nie jest źle. I chociaż nie można mnie nazwać wielbicielką, ani nawet
znawczynią twórczości Nory Roberts, to muszę przyznać, że kryminały tworzy ona
całkiem pomysłowe.
VARIA |