|
|||
TWITTER BLOGGER SKULLATOR PLIKI COOKIES KANAŁ YOU TUBE KOSTNICA FACEBOOK NAWIEDZONA MAPA | |||
Poczęcie
- Chase Novak
(2015) Replika 12.03.2015 RECENZJA Alex i Leslie Twisdenowie to szczęśliwe małżeństwo, mieszkające we wspaniałej willi na Manhattanie. Alex od zawsze jest bajecznie bogaty i nawykły do blichtru, zaś Leslie – znacznie od niego młodsza idealistka – szybko przyzwyczaja się do stylu życia męża. Mając wszystko, co tylko można kupić za pieniądze, oraz samych siebie, w teorii nie powinni pragnąć już niczego więcej. A jednak pieniądze, stanowisko, lekkość bytu stają się nieważne, nieistotne, w porównaniu do przemożnego pragnienia posiadania dziecka. Twisdenowie wydają tysiące dolarów na wizyty u specjalistów i znachorów, chwytając się każdej jednej brzytwy, jaką rzuci im los. Zrozpaczeni i zdesperowani, podejmują jeszcze jedną próbę. Wyjeżdżają do Słowenii, do lekarza ostatniej szansy, doktora Kisa. Naukowiec prowadzi dość eksperymentalną terapię leczenia bezpłodności. Alex i Leslie z ufnością oddadzą się w ręce Kisa, dzięki któremu już po kilku miesiącach będą mogli trzymać w ramionach nie jedno, a dwoje własnych niemowląt… Ale cena, jaką przyjdzie im zapłacić za cud posiadania potomstwa, okaże się bardzo wysoka. Powieść składa się z dwóch części. Pierwsza dotyczy Twisdenów i drogi, jaką pokonują, by spełnić swoje marzenie, zaś druga ukazuje ich życie dekadę później. Chase Novak w głównej mierze skupia się na dzieciach, ofiarach eksperymentów szalonego słoweńskiego naukowca. Choć Adam i Alice mają po dziesięć lat, wciąż są zamykani na noc w pokojach. Ich egzystencja przypomina więzienie. Na domiar złego z sypialni rodziców dochodzą nocami straszliwe dźwięki, a mięso, które jedzą na kolację, wydaje się wyjątkowo niedopieczone… Bliźnięta uciekają z domu. Są dziećmi i nie rozumieją jeszcze wszystkiego, ale wkrótce poznają najpilniej strzeżone tajemnice własnych rodziców. I te tajemnice sprawią, że dzieci nie będą wcale chciały wrócić do domu. Promocja tej książki oparła się na skojarzeniu jej fabuły ze słynną powieścią Iry Levin „Dziecko Rosemary”. Poniekąd da się zauważyć podobieństwo, acz Novak pociągnął swoją fabułę znacznie dalej, niż Levin, ukazując to, co działo się potem. Po sprzedaniu niejako duszy diabłu (w przypadku „Poczęcia” - metaforycznie mówiąc), po narodzinach wyczekanego potomka. Zasadniczo jednak poza podobną stylistyką i zbliżonym punktem wyjścia obu historii, nie ma tu zbyt wielu podobieństw. Chase Novak to zupełnie inna bajka. Autor w „Poczęciu” nie naśladuje tuzów, bynajmniej, tworzy własną wariację niesamowicie ogranego, choć wciąż pełnego potencjału, motywu, aczkolwiek nie da się nie zauważyć specyficznej stylistyki nawiązującej do klasyki gatunku. Ciąża i macierzyństwo stanowią kamień milowy w życiu bohaterów, choć jednocześnie jest elementem tak prozaicznym – zarówno w życiu, jak i literaturze. Nie da się bowiem ukryć, że tematyka powieści pachnie sztampą, prawda? Novak zmierzy się z wyświechtanym banałem we własny, nieco nowatorski sposób. Uderzy w najmroczniejsze struny ludzkiej osobowości, ukaże najbardziej atawistyczne, prymitywne cechy u bohaterów, pozostawiając im odrobinę człowieczeństwa – ot, by wzmocnić grozę i ukazać bolesny dylemat rodziców, pałających niezaspokojonym głodem. Dzikość Alexa i Leslie, wynikająca z nieudanego i brawurowego eksperymentu genetycznego połączonego z nierozważnym dysponowaniem potęgi hormonów i ich wpływu na organizm ludzki stanowią motyw przewodni książki, zaś strach ich dzieci – jego uzupełnienie. Przeciwstawienie niewinności bliźniąt bestialstwu tych, który winni być ich mentorami, opiekunami i wzorcami popycha akcję do przodu, wypełniając psychologiczną lukę. Literacki, momentami poetycki, język przeplata się z absurdalnymi czasem wtrąceniami. Novak wprowadza elementy na tyle brutalne i drastyczne, że odstają od treści, kontrastują z nią, wypełzają z książki i wraz ze swoją sugestywnością wrzynają się w umysł, wywołując mdłości. Czytelnik na to pozwala, opuszcza gardę, pozwala Novakowi malować sobie w wyobraźni piękne domy, cenne antyki, idylliczną egzystencję wzorcowego modelu rodziny. Wtenczas autor brutalnie zalewa ten swojski obrazek juchą. Bez uprzedzenia, bez wprowadzenia. Treść książki przypomina dania Hannibala Lectera – ludzka wątróbka czy oko podane na złotej zastawie, podlane wyśmienitym chianti i ozdobione szczyptą szafranu. Wysublimowane opakowanie skrywające makabryczne wnętrze. Urokliwy obrazek z dodatkiem surowej fizjologii i śmierdzących płynów ustrojowych. Autor przedstawia powolne, acz postępujące zezwierzęcenie bohaterów wespół ze stopniową degradacją ich pięknego otoczenia, zupełnie, jakby odwracał ewolucję. Degrengolada rodziny, będącej niegdyś na świeczniku śmietanki towarzyskiej, to najmocniejsza siła tej powieści. Szalenie podobał mi się ten kontrast stylistyczny. Novak chwilami ocierał się dość niebezpiecznie o grafomanię (dla przykładu: „Źrenice jego brązowych oczu są mniejsze od znaków przestankowych, a tęczówki pływają niepewnie w bladoczerwonym morzu spojówek”), ale ostatecznie nie zbliżył się zanadto do poziomu Coelho. Żałuję tylko, że tak mało wiemy o szalonym doktorku – postać Kisa skrywa w sobie ogromny potencjał. Przemilczę jednak stereotypowe i krzywdzące myślenie autora o Europie Wschodniej. „Poczęcie” wzbudza niesmak, obrzydliwości wstrząsają czytelnikiem, odrzucają go; niemniej trudno jest się oprzeć dalszemu czytaniu i chęci poznania zakończenia. Zakończenia nieco rozczarowującego, ale nie ukrywam, że bardzo malowniczego. Nie można wymagać od tej powieści prawdy psychologicznej i jakiegoś szczególnego wglądu w ludzką psychikę, gdyż fabuła jest niesamowicie niesamowita, a poszczególne elementy fabularne bywają tak strasznie absurdalne, że aż groteskowe. Niemniej powieść dostarcza rozrywki i wywołuje refleksję nad tym, jak silne potrafią być ludzkie pragnienia. Na dobrą sprawę Novak opisuje dramat wielu bezdzietnych par borykających się z niepłodnością, a także ukazuje, jak się kończy zabawa w boga. Dodatkowo dorzuca jeszcze problem społeczny, jakim jest paranoiczne obrzucanie każdego geja mianem pedofila – Novak wprowadzi bohatera, którego obawy wydają się szalenie przesadzone, choć – zwłaszcza w Nowym Jorku – mają solidne podstawy. Anonimowość Big Apple bywa bowiem… problematyczna. Z braku lepszego określenia na tym poprzestanę.
Reasumując, nie nazwałabym „Poczęcia” arcydziełem, ale dobrze mi się go czytało. To horror klasy B, nieszczególnie ambitny i niezbyt oryginalny, ale może stanowić ciekawą przekąskę dla fanów gatunku. Zdecydowanie nie dla wegetarian. J
Paulina Król, 26.05.2015 |
|
||
|