PORTAL ZDOBIONY
POSĄGAMI - Marek S. Huberath
Ioanneos budzi się z dziwnego snu, w którym wydaje mu się, że był
diablim malarzem – artystą specjalizującym się w tworzeniu potępionych
stworzeń. Doznanie, które go spotkało było tak intensywnie i
szczegółowe, iż sądzi, że to jeden z elementów szkolenia na którym
właśnie przebywa. Przypuszczenia zdają się potwierdzać, kiedy tematyką
pierwszego wykładu okazuje się być właśnie twórczość Quintena van den
Cuyperena. Niedługo po tym zdarzają się jednak kolejne urojenia, a
Ioanneos zaczyna błądzić między jawą, a senną marą.
W końcu zdobywa się na odwagę i opowiada o swoich przygodach znajomej z
wykładu. Dziewczyna wyznaje, że ma podobne przeżycia, co więcej jedno z
nich okazuje się być dla ich wspólnym doświadczeniem. Czym zatem jest
szkoła w której przebywają? I jaki jest cel nauki, którą się im wpaja?
Z tego co udało mi się ustalić, Marek Huberath jest w Polsce znanym oraz
lubianym twórcą z pogranicza science-fiction i fantasy. Osobiście nie
mam jednak pojęcia skąd te zachwyty i słowa uznania. Czytanie Portalu
zdobionego posągami nie było ani lekkie, ani tym bardziej przyjemne.
Już pomijam irytującą skłonność autorów gatunku do tworzenia imion,
które ledwo da się przeczytać, a co dopiero spamiętać. Znacznie gorsza
jest od nich panująca w książce chaotyczność i przesadny nacisk położony
na fizyczność.
Już w pierwszym rozdziale zostałam zbombardowana potokiem informacji, a
dobijając do dwudziestego nic się w tym temacie nie zmieniło. Do teraz
mam trudności jednoznacznie powiedzieć o czym jest ta powieść, i nie
wydaje mi się, żeby powstały mętlik był świadomym zabiegiem autora. Na
koniec dostajemy w prawdzie odpowiedzi na podstawowe pytania, ale ich
sedno śmiało można zmieścić na trzystu stronach, więc po co blisko
siedemset?
Druga rzecz, która odpychała mnie na każdym kroku, to opisy kładące
akcent na budowę kobiecego ciała. Gruba, chuda, z biustem, w sukience,
staniku czy bez. Ja rozumiem napomknąć o tym parę razy, ale ludzie
kochani, charakteryzować tak każdą bohaterkę?! Kilkukrotnie?!
Już dawno żadna lektura nie była dla mnie taką katorgą jak Portal
zdobiony posągami. W zasadzie prócz dobrej okładki i ciekawego
motywu diablego malarza, nie jestem w stanie znaleźć w niej żadnych
pozytywów. Koszmar moi drodzy. Koszmar i zgrzytanie zębów.
VARIA |
Marek S. Huberath „Portal zdobiony posągami”
Ilość stron: 644
Wyd. Fabryka Słów
Ocena: 1,5/6
|
|