TWITTER BLOGGER SKULLATOR PLIKI COOKIES KANAŁ YOU TUBE KOSTNICA FACEBOOK NAWIEDZONA MAPA | |||
REC
Nie
kłamali, że to jeden z najlepszych filmów grozy. Wierzyć nie mogę, że tak długo
zwlekałem z obejrzeniem tego cuda. Powie tak - strach było się bać! Kojarzycie
Państwo hiszpański produkt eksportowy numer jeden jeśli chodzi o kino grozy? Zwie się Rec. i jeżeli nie znacie, to przed seansem nie
pijcie za dużo. może Wam paść hydraulika. Zacząć
trzeba od tego, że mieszkańcy półwyspu Iberyjskiego mają już na koncie Labirynt Fauna oraz
genialny Sierociniec. Oba są obrazami
najwyższej klasy, zarówno pod względem realizacji jak i pomysłu. Oba subtelne i mocne
zarazem. Delikatne. Rec. jest za to śmiertelnie
przerażający. Paradokument.
ta nazwa oznacza dziś dla horroru względną świeżość. Mimo kilku, kilkunastu
produkcji, które trafiły na polski rynek dalej czujemy niedosyt. A przynajmniej ja. O
co chodzi w filmie. ekipa telewizyjna kręci materiał na temat pracy strażaków.
Reporterka znudzona monotonią obserwacji czeka na pierwsze wezwanie. no i wykrakała. Coś
się dzieje w starej kamienicy w centrum miasta. Ktoś rzekomo utknął w mieszkaniu.
Kiedy udaje im się dostać do środka, odnajdują skąpaną we krwi lokatorkę, która
rzuca się na funkcjonariusza. potem jest już coraz gorzej. Okazuje się bowiem, że
mieszkańców budynku zaatakował śmiercionośny wirus. Niby
banał, ale realizacja perfekcyjna. Powtórzono tu motyw "zarazy" z 28 dni później wymieszany
z czym na kształt zombie movies. Pytanie, co w tym wyjątkowego? Wszystko, bo pomimo
dziesiątek nieudanych, epigońskich prób z całego świata to właśnie Hiszpanie
potrafili w pełni odświeżyć temat i zbudować zaskakującą fabułę. Nie
jest to jednak produkcja pozbawiona wad. Kino grozy jest już na tyle rozwinięte, że
akcja filmu staje się przewidywalna. Są momenty, w których doskonale wiemy, co wydarzy
się za chwilę. To może denerwować, ale całość
robi naprawdę pozytywne wrażenie. Największe
brawa należą się za dynamikę akcji i efekty specjalne. Fabuła pędzi na złamanie
karku niemal od samego początku, kręcąc się niczym w kalejdoskopie. Wiruje niczym
krwawe koło fortuny. W rundzie finałowej otwiera się bramka numer jeden. ale
nagroda nieco rozczaruje bohaterów. Widzów - mam nadzieję - zachwyci. Charakteryzacja
sprawia, że żołądek wywraca się do góry nogami. Realizm, mimetyzm wręcz, przeraża
i obrzydza. Przypomina mi to widok martwych ciał z innego, bardzo dobrego filmu - John Rambo. Tam, leżące w błocie, gnijące
ofiary wojsk lokalnego dyktatora niemal przebijały się fetorem przez ekran telewizora.
Tu mamy subtelnie, ale stanowczo rozlane litry (ale nie hekto- jak w filmach gore bywa)
krwi, kilogramy flaków i strzępów lokatorów kamienicy. Pozostaje
jeszcze gra świateł i muzyka (pomijając końcową "piosenkę", która niszczy
doszczętnie klimat filmu), które uzupełniają obraz o dodatkową głębię, a nas -
mnie na pewno - przyprawiają o gęsią skórkę. No
i zakończenie. ech. cudne. Ale już więcej nie zdradzę, bo i tak mam za długi
język. Podsumowując.
to bardzo dobry film, dowodzi, że można jeszcze wykrzesać całkiem sporo w temacie
żywych trupów. Tętni świeżością i sprawia, że czasu spędzonego na seansie filmu
Jaumea Balaguera i Paco Plazy nie można zaliczyć do zmarnowanego. Pozycja
obowiązkowa więc. Radę zobaczyć, potem narzekać na brak ciekawych produkcji w
ostatnich latach. |
|
||
|