RESIDENT / Rezydent 2011 RECENZJA KOSTNICA
W
1993 roku nakręcono film "Sliver" z Sharon Stone i Wiliamem Baldwinem. Historia
wieżowca w którym właściciel podglądał wszystkich mieszkańców nie była jakąś
rewelacją, jednak miała w sobie napięcie i oglądało się ją z zainteresowaniem. I
przynajmniej momenty były. Oglądając "The Resident" miałem wrażenie jakbym
oglądał uboższą wersję tamtego filmu. Bardzo uboższą. Można powiedzieć, że
niektóre sceny są wręcz kopiami scen z "Sliver" - popatrzcie chociażby na scenę z
Hilary Swank w wannie. Była w latach 90-tych moda na filmy w stylu "młoda kobieta
podglądana przez zboczeńca". Ale wtedy powstawały filmy dużo lepsze niż ta
współczesna historia. Oto młoda pani doktor szuka mieszkania do wynajęcia.
Niespodziewanie znajduje bardzo tanio apartament na Brooklynie. Zdaje się, że wszystko
układa się jak najlepiej. Ale w pewnym momencie bohaterka odnosi wrażenie, że ktoś
ją podgląda. Powoli podejrzenie zaczyna się przeradzać w obsesję... Znacie? Pewnie,
że znacie i to w dużo lepszych wersjach. Zastanawiam się co powoduje, że dobrzy
aktorzy, grają w naprawdę słabych filmach. "The Resident" to przecież Hilary Swank
- aktorka która grała w kilku dobrych produkcjach, Jeffrey Dean Morgan - John
Winchester z "Supernatural" i Christopher Lee - którego przedstawiać nie trzeba.
Sam schemat scenariusza też wcale nie jest zły i wiele można z niego wycisnąć
jeszcze. Mała ilość planów w których rozgrywany jest film stwarza wrażenie spektaklu
- i to nie jest zarzut. Czego więc zabrakło? Napięcia, elementu zaskoczenia. Gdzieś
tak w trzydziestej minucie filmu, bez większego wysilania szarych komórek, wiemy kto
jest tym złym. To po prostu jest oczywiste. Fiński reżyser Antti Jokinien jak do tej
pory ma na swoim koncie filmy dokumentalne (całkiem ciekawe zresztą, np.
"Bioterror"), ale też jeden z finałów festiwalu Eurowizji to jego reżyseria.
"The Resident" to jego pierwszy poważniejszy film fabularny. Może z czasem dojrzeje
do tworzenia dobrych filmów - ale "The
Resident" to jednak porażka. Ciekawa jest w tym filmie muzyka - klimatyczna, budzi
napięcie. Aktorzy grają na poziomie przeciętnym. Ciężko uwierzyć w ich motywacje,
psychologicznie film nie jest zbudowany zbyt ciekawie. No i ten finał... Jak bardzo
niezniszczalny może być psychopata, ile razy można go zabić? To tworzenie na siłę
napięcia w finale nie ratuje filmu który od początku ciągnie się jak flaki z olejem.
Na szczęście film jest krótki - osiemdziesiąt siedem minut można się przemęczyć.
Zdziwiło mnie, że to film wytwórni "Hammer" - jakoś mi się kojarzą z innymi
filmami, z klasyką horroru klasy B czy nawet C. A tutaj dostajemy typowy usypiacz który
z klasyką nie ma nic wspólnego. Nie polecam. Chyba, że ktoś bardzo lubi filmy w stylu:
"młoda, podglądana kobieta". Ja dalej nie rozumiem czemu powstają tak kiepskie
filmy. No chyba, że to miał być hołd dla kina lat dziewięćdziesiątych, dla filmów
takich jak "Sliver" czy "Nagi instynkt". Jeśli tak - to był to hołd nieudany.
Zdecydowanie nie polecam.
"The
Resident"
Reżyseria:
Antti Jokinen. Scenariusz: Antti Jokinen i Robert Orr. Muzyka: John Ottman. Obsada: Hilary
Swank, Jeffrey Dean Morgan, Lee Pace, Christopher Lee USA, 2011.
Bogdan
Ruszkowski |