ŚMIERĆ
O PÓŁNOCY - Laurell K. Hamilton
O książce:
Jestem Meredith Gentry, księżniczka Merry, następczyni
tronu Faerie. Są wokół mnie tacy, którzy ze strachu mówią
szeptem. Boją się bardziej ode mnie. Ale kto może ich za to
winić?
Władam olśniewającą magią, która była
uśpiona od tysięcy lat. Rzecz w tym, że nie mogę się
dowiedzieć, dlaczego...
Podczas konferencji prasowej po kolejnym
zamachu na życie księżniczki Meredith, pretendentki do tronu
Faerie, dochodzi do podwójnego morderstwa. Jedną z ofiar
jest dziennikarz prasowy. Meredith stwierdza, że tego już za
wiele i żeby schwytać zabójcę, sprowadza do sidu ekipę
ekspertów z CSI. To zdarzenie bez precedensu, które
pociągnie za sobą lawinę następstw, krok bez odwrotu, ale
ostatnie wydarzenia, zmiany zachodzące w magicznej krainie i
powrót dawno zaginionych artefaktów zdają się świadczyć, że
księżniczka zaskarbiła sobie przychylność Bogini. Dlatego
czas już na podjęcie radykalnych działań, choćby miało to
doprowadzić do konfrontacji z jej wrogami na dworze, a nawet
z samą Andais. Jeżeli jednak Meredith zamierza kiedykolwiek
zostać królową, nie może mieć oporów przed rozlewem krwi.
Nadchodzi czas rozrachunku...
W "Śmierci o północy" Laurell K. Hamilton
ponownie przenosi nas w mroczne regiony erotycznej dominacji
nieśmiertelnych, z zaskakaującą świeżością i intensywnością
opisując świat, w którym koegzystują pełni namiętności
bogowie, zmiennokształtni i ludzie...
Jak do tej pory nie miałem styczności z
twórczością Laurell K. Hamilton i do Jej najnowszej powieści
podszedłem z dużym entuzjazmem. Opis książki sugeruje
fantasy z nutą kryminału, mroczna okładka i tytuł zdają się
to potwierdzać i tylko ostatni akapit wspomnianego opisu
świadczy o tym, że będzie też trochę erotyki, która dobrze
wpleciona w fabułę wcale mi nie przeszkadza. Chciało by się
powiedzieć, że nic tylko czytać...
Streszczenie fabuły pozwolę sobie darować,
by nie powielać trzeciego akapitu z opisu powieści. Zresztą,
gdyby chcieć tu jeszcze coś dodać, trzeba by po prostu
opowiedzieć ową historię do końca, ponieważ, niestety,
niewiele zostaje do dodania.
„Śmierć o północy” jest kontynuacją
„Dotknięcia mroku”, ale zaczyna się tak, jakby była zupełnie
odrębną opowieścią i choć jakoś się kończy, to wygląda,
jakby tego zakończenia nie było – wątki rozpoczęte w
„Dotknięciu...” idą w tle tak dalekim, że ledwie je widać, a
nowe, pojawiające się w „Śmierci...” są tak rzadkie, że
gubią się w całości. O czym zatem jest te nieco ponad
sześćset stron? O seksie! I gdyby te wszystkie tzw. momenty
były jeszcze dobrze opisane, to otrzymały by obiektywną
pozytywną ocenę. Niestety autorka nie bardzo sobie radzi z
opisami scen miłosnych, czy to w scenach seksu oralnego
zajmującego kilka stron, czy seksu grupowego na stron ponad
dwadzieścia, a im dłuższe owe momenty tym gorzej.
Bohaterowie, dosłownie wiekowi (często starsi) i
doświadczeni w łóżku zachowują się jak banda prawiczków po
osiemdziesiątce, choć mentalnie pasowali by też do
przedszkola, a w między czasie główna bohaterka (narracja w
pierwszej osobie) tłumaczy nam, co musi zrobić, żeby duży
członek (którego właśnie ma w ustach) nie zrobił jej
krzywdy. Z całym szacunkiem dla autorki, ale pisać powinno
się o czymś, o czym się ma pojęcie, w przeciwnym wypadku
wychodzi np. omawiane tu kiczowate fantasy-porno.
Wątek kryminalny, o którym mowa w opisie,
rozpoczyna się, znika, pojawia zajmując kilkanaście stron i
znowu znika, i tak parę razy, a kończy się tak, jakby w
ogóle go nie było - pstryk i tyle. A, że mało tegoż wątku,
to i odpowiednio krótki komentarz.
Z kolei wątek, który wydaje się być
przewodnim w całym cyklu o Meredith Gentry wlecze się
niemiłosiernie – dworskie gierki wydają się być powtarzaniem
tego samego bez końca, a jedyną ciekawą postacią jest
sadystyczna królowa, która również (chyba jako jedyna)
ożywia konającą akcję. Pozostali bohaterowie wyglądali by
dobrze, jako grafika na komórki, ale ożywieni są jak
kolorowe i ruchliwe pajacyki.
I jeszcze taki smaczek, na zbliżające się
zakończenie recenzji. Gracie w gry komputerowe? Kiedy
zastrzeli się odpowiednią ilość przeciwników, albo
szczególnie groźną bestię, wyskakuje jako bonus nowa super
broń, apteczka pierwszej pomocy, pieniądze – zależy od gry.
W „Śmierci...”, w każdym miejscu, w którym księżniczka
uprawia seks pojawiają się kwitnące ogrody, wybijają źródła
i dają początek strumieniom, albo szary kamienny korytarz na
krótkim odcinku zamienia się w marmurowy... Apteczka
pierwszej pomocy się nie pojawiła, ale wszystko jeszcze
przed nami.
Kończąc, bo zaraz się chyba zwyczajnie
zacznę wyzłośliwiać, Laurell K. Hamilton stworzyła barwny i
ciekawy świat i w zasadzie tyle, ponieważ historia, która
się w nim dzieje jest nudna i nieudolnie poprowadzona. Nie
wiem co skłoniło Wydawnictwo Zysk i S-ka do wydania tej
książki i osobiście nie polecił bym jej nikomu. Na szczęście
w ofercie owego wydawcy przeważają naprawdę dobre powieści,
więc macie z czego wybierać. Oby tylko ta przewaga się
utrzymała, bo tytuły gorsze, a nawet wręcz tragiczne zawsze
i wszędzie się zdarzały i tak już chyba zostanie – w końcu
na coś narzekać trzeba...
Marek
Syndyka |
Tytuł: Śmierć o północy
Autor: Laurell K. Hamilton
Cykl: Meredith Gentry
Wydawca: Zysk i S-ka
Tytuł oryginału: A stroke of midnight
Przekład: Robert Lipski
Wydano: Poznań, czerwiec 2013
ISBN: 978-83-7785-127-2
Oprawa: miękka
Format: 140x205 mm
Stron: 616 |
|