TWITTER BLOGGER SKULLATOR PLIKI COOKIES KANAŁ YOU TUBE KOSTNICA FACEBOOK NAWIEDZONA MAPA | |||
ŚMIERĆ
W PONT - AVEN - Jean-Luc Bannalec Hotel Central w Pont-Aven, niewielkiej miejscowości w Bretanii, kiedyś centrum dziewiętnastowiecznych artystów – miejsce działalności słynnej Szkoły z Pont-Aven, do której należeli m.in. Paul Gauguin, Charles Laval, Robert Bevan. Również miejsce morderstwa jego właściciela – Pierre-Louis Pennec zostaje znaleziony w swoim dobytku martwy, zamordowany za pomocą noża. Jean-Luc Bannalec bohaterem powieści czyni nie tylko bogate grono rodzinne i znajomych zamordowanego, paryskiego komisarza, ale również bretońskie okolice. „Śmierć w Pont-Aven” przedstawia prostą historię kryminalną, która czasami wydaje się być pretekstem do opowiedzenia pięknie Bretonii. W powieści nie brakuje klimatycznych i szczegółowych opisów malowniczych okolic, historycznych anegdotek z życia kolonii artystów w Pont-Aven. Widoki, które może podziwiać komisarz George Dupin, stają przed oczami czytelnika w żywych kolorach. Mimochodem opisywane miejsca zachęcają do zwiedzania Bretonii nie gorzej niż dobry przewodnik. W powieści istotne jest również tło historyczne, skupiające się na szkole francuskich malarzy. Autor nie przedstawia suchych wykładów, ale z lekkością przytacza intrygujące fakty z życia chociażby Paula Gauguina. „Śmierć w Pont-Aven” można zaliczyć do powieści kryminalnych, których celem jest zainteresowanie czytelnika historią danego regionu i tematyką inną niż temat zbrodni. Na początku wydaje się, że Jean-Luc Bannalec rzuca czytelnika na głęboką wodę wraz z Dupinem, wprowadzając grono postaci, które należy przesłuchać, i odtwarzając drobiazgowo standardowy dzień zamordowanego. Początkowa dezorientacja, spowodowana ilością nazwisk, szybko przemija i można poczuć się dobrze zaznajomionym z otoczeniem nieżyjącego właściciela hotelu. O ile jego rodzina to wyraziste postacie z odmiennymi charakterami i problemami, o tyle otoczenie z pracy Dupina wydaje się być niewyraźnie zarysowane – kilka wzmianek nie czyni postaci dobrymi indywidualnościami których powrotu na pierwszy plan oczekuje się z niecierpliwością. Można się zastanowić, czy Labat i Le Ber nie mogliby zostać scaleni w jedną osobę. Lepiej wypadają postacie kobiece. Czyżby dlatego, że na jednej z nich komisarz zawiesza oko? Komisarz George Dupin jest traktowany przez miejscowych jak niedoświadczony nowicjusz, choć bretońską prowincję zamieszkuje już kilka lat. Jak twierdzi sam Dupin – mógłby żyć tam już długo, mieć dzieci, a i tak by słyszał, że mieszka w okolicy od niedawna. Autor poskąpił jednak informacji o przeszłości komisarza, wzmiankując tylko o pewnych sytuacjach z jego życia, także o ile Dupin gra w powieści pierwsze skrzypce, o tyle historii jego życia nie można uznać za rozbudowaną – dowiadujemy się o niej naprawdę niewiele. Chociaż dla mieszkańców specyficzny, Dupin nie jest wśród miejscowych herosem z wielkiego miasta – nie jest detektywem o wyjątkowo przenikliwym umyśle, nie widzi o wiele więcej niż inni, choć należy do osób błyskotliwych, nie cechuje go język cięty jak brzytwa – popełnia ludzkie błędy. Uzależniony od kofeiny, nie potrafi bez niej prawidłowo funkcjonować. „Śmierci w Pont-Aven” nie charakteryzuje niestety zawikłana zagadka kryminalna – dość szybko można wytypować sprawcę całego zamieszania, choć autor w trakcie powieści stara się mylić tropy, fałszować charaktery, dorzucać drewna do ognia, aby wzniecić w czytelniku wątpliwości. Pojawiają się, ale finalne rozwiązanie nie jest jak wylany nagle kubeł zimnej wody. Zagwozdka jest ciekawa, szczegółowe odkrycie całej historii również, ale zakończenie „Śmierci w Pont-Aven” nie należy do tych, które można po skończeniu lektury długo przeżywać i analizować. Jako powieść kryminalna wypada średnio na jeża – całość ratuje sympatia dla bretońskich okolic i ich historii, co czyni powieść oryginalną i ciekawą. Jednak wyjadacze kryminałów nie znajdą tutaj niczego, co mogłoby ich zaskoczyć.
|
|
||
|