KOSTNICA TV FILMY I FILMIKIGALERIANOWOŚCI KSIAŻKOWEFRAGMENTYKINO - ZAPOWIEDZI, PREMIERY          nasz serwis EOPINIER.PL

patronaty.jpg (2614 bytes)
FILMLITERATURATEORIAGRYFORUMLINKI
RECENZJE FILMOWERECENZJE KSIĄŻEKWSPOŁPRACAOPOWIADANIAPUBLICYSTYKANAPISZ DO NASPROSTO Z PIECAZŁOTY KOŚCIEJ
SMUTNA HISTORIA BRACI GROSS - Jesse Bullington

   Nie cierpię niegodziwie oryginalnych książek, a jeszcze bardziej tego, że cały wieczór siedzę i drapię się po zakutej łepetynie myśląc, co o nich można napisać. „Smutna historia braci Grossbart” do takich niegodziwie oryginalnych należy między innymi za sprawą wspomnianych w tytule braci. Hegel i Manfried to, w największym skrócie, dwie rasowe hieny cmentarne, których lęka się każdy kto o nich choćby słyszał, ponieważ poza okradaniem grobów potrafią bez skrupułów wyprawić na tamten świat każdego. Na dokładkę tępią oni wszelką herezję i pod niebiosa wysławiają Najświętszą Panienkę twierdząc, że Bóg Ją zgwałcił, a Ona mszcząc się urodziła Mu Syna łamagę i nieudacznika... Oryginalni bohaterowie, nieprawdaż?

   Przedstawiona w powieści historia traktuje o podróży braci do Egiptu, gdzie ich przodek ponoć dorobił się olbrzymiej fortuny i został władcą. W międzyczasie Grossbartowie przeżywają kilka ciekawych przygód, jak spotkanie z czarownicą poprzedzone walką z jej odmienionym mężem, napaść przydrożnych papieży itp. Odrobinę nierówne to wszystko, ponieważ doczekanie się tych mocniejszych przygód poprzedza wielostronicowe...   w zasadzie, to wielostronicowe nic, ponieważ bohaterowie wleką się przez góry i doliny, piją i dyskutują. Gdyby nie te naprawdę konkretne momenty, w których krew się leje wiadrami, a bestie i demony wyłażą (choć niestety nie stadami) z mroku, książkę trzeba by spisać na straty.

   O ile fabuła jest jako tako dobra, o tyle z bohaterami już gorzej. Bracia to po prostu dwa wiejskie tępaki z przerośniętym ego, którym się wydaje, że wszystkie rozumy pozjadali (jeśli nawet, to świńskie) i, których Najświętsza Panienka strzeże (oczywiście w ich mniemaniu) jak najukochańszych dzieci. Ich bluźnierstwa nie ruszają wcale, z bezkresnej głupoty można by się nawet pośmiać, natomiast dyskusje, które toczą często i gęsto, staną czytelnikowi w gardle. Wygląda to tak, jakby teologię wykładali obłąkani i niedouczeni w wariatkowie. Dochodzi do tego język, który w całej powieści jest podstylizowany odpowiednio do czasów (a może bohaterów?), w jakich toczy się opowieść, a we wspomnianych dyskusjach robi się dziwnie współczesny. Czy to bardziej wina autora, czy przekładu i redakcji – nie wiem, ale w oczy kuje okrutnie.

   Bullington potrafi stworzyć naprawdę wierne i szokujące opisy, oddać atmosferę chwili, natomiast powinien popracować nad wyrzucaniem zbędnych fragmentów, które nieco psują. „Smutna historia...” miała chyba jeżyć włos na głowie i wywoływać oburzenie, choć jak dla mnie jest to raczej dość brutalna przygodowo-historyczna mieszanka z nieco zbyt słabym finałem i średnio się przy niej bawiłem, no może trochę lepiej niż średnio.

   Książka nadaje się raczej dla stawiających na pierwszym miejscu rozlew krwi i wszelkiej maści potwory.

 Marek Syndyka

 

 

 

 

Tytuł: Smutna historia braci Grossbart

Autor: Jesse Bullington

Tytuł oryginału: Sad Tale of the Brothers Grossbart

Tłumaczenie: Małgorzata Strzelec

Wydawca: Wydawnictwo MAG

Wydano: Warszawa, 25 maja 2012

ISBN: 978-83-7480-253-6

Liczba stron: 384

Oprawa: twarda

Format: 135x202

O książce:

   Myśmy nie złodzieje ani mordercy. My są uczciwi ludzie, których pokrzywdzono.

   Jest rok 1364. Wygłodniałe stwory grasują w ciemnych lasach średniowiecznej Europy i zarówno morze, jak i niebo są pełne niewypowiedzianej grozy. Jednakże żadna nikczemność, żadna czarownica czy demon nie dorównują okradającym groby braciom, Heglowi i Manfriedowi Grossbartom. Oto ich historia, smutna lecz prawdziwa.

   Książka w mroczny sposób zabawna, bluźniercza, sprośna, imponująca erudycją i niegodziwie oryginalna… Debiut zdradzający niesamowity nowy talent.

Jeff VanderMeer