Spalić
wiedźmę – Magdalena Kubasiewicz
Sara Weronika Sokolska, zwana Saniką, w niczym nie
przypomina nadwornej czarodziejki. Młoda, żywiołowa i dzika
jak magia, którą włada, stanowi jedną z największych
tajemnic królewskiego dworu. Nie wiadomo, gdzie uczyła się
magii i kto był jej mistrzem, ani nawet skąd przybyła do
Krakowa. Plotki mówią, że jest najbliższą przyjaciółką i
powiernicą króla Juliana, a może nawet kimś więcej. Media
donoszą o jej spektakularnych wyczynach: polowaniach na
biesy, inkuby i strzygi, o pojedynkach z członkami Loży
Czarodziejów. Wydaje się, że Sanika jest najpotężniejszą
czarownicą w Polanii i tylko szaleniec mógłby rzucić jej
wyzwanie. A jednak nawet moce wiedźmy mogą okazać się
niewystarczające w starciu z przeciwnikiem, który pragnie
zniszczenia Krakowa. Wrogiem, za którym stoi pradawna i
niezwykle potężna magia…
„W
alternatywnej, przesyconej magią rzeczywistości monarchią
Polanii rządzi król Julian, a drugą co do ważności osobą po
władcy jest Pierwsza Czarownica, harda i nieugięta Sara
Weronika Sokolska. Gdy nad Krakowem zawisa widmo
czarnoksięskiej apokalipsy, to ona staje przed wyborem:
chronić miasto czy… siebie.
Magdalenie Kubasiewicz udało się zgrabnie wpisać motywy z
krakowskich legend w nowoczesność, a baśniową symbolikę
połączyć z wartką akcją. Smok wawelski, czarnoksiężnik
Twardowski, diabeł z Krzysztoforów zyskują nowe oblicze, ale
to pyskata Sara skradła moje serce.”
Agnieszka Hałas, autorka cyklu Teatr węży
Autor: Magdalena Kubasiewicz
Tytuł: Spalić wiedźmę
Rok I wydania: 2015
Format: 12.5×19.5 cm
Liczba stron: 300
Oprawa miękka: ISBN 978-83-7995-030-0
eFormat: ePub/mobi
ePub: ISBN 978-83-7995-031-7
mobi: ISBN: 978-83-7995-032-4
Przedstawiamy
wywiad z
Magdaleną
Kubasiewicz,
autorką
powieści
Spalić
wiedźmę,
która
ukazała się
nakładem
wydawnictwa
Genius
Creations.
Zapraszamy
także do
lektury
fragmentu.
Skąd Kraków,
dlaczego
Polska w
wersji
magicznej?
Nie
chciałam
osadzać
akcji w
jakimś
fikcyjnym
mieście albo
gdzieś za
granicą.
Wolałam
sięgnąć po
miejsce,
które znam
oraz lubię i
dostosować
je do swoich
potrzeb – bo
Kraków Sary
nie jest do
końca tym
„naszym”
Krakowem.
Zresztą nie
mógłby być,
skoro od
zawsze była
w nim obecna
magia. Jakie
inne miasto
miałabym
wybrać na
stolicę
magii, skoro
od dziecka
powtarzano
mi, że z
polskich
miast tym
najbardziej
„magicznym”
jest Kraków?
Dodatkowo
wykorzystanie
niektórych
krakowskich
legend daje
spore pole
do popisu.
Tak naprawdę
najwięcej
pomysłów
przyszło mi
do głowy
podczas
czytania
opowieści o
diable,
który
przybrał
postać
koguta.
W istocie,
diabeł w
postaci
koguta
pojawia się
w powieści,
trudno
jednak
powiedzieć,
by pełnił
tam istotną
rolę. W
“Spalić
wiedźmę”
nawiązujesz
do sporej
ilości
rzekomych
wydarzeń z
dziejów
dawnej
stolicy
Polski – w
jakim
stopniu są
one wytworem
twojej
wyobraźni, a
w jakim
nawiązujesz
do
prawdziwych
zdarzeń?
Bo i
sam w sobie
nie jest
istotny,
tamta
legenda była
po prostu
inspirująca.
Jeśli chodzi
o historię
Polanii… w
ogólnym
zarysie
przypomina
ona dzieje
Polski, ale
wiele
wydarzeń
miało
zupełnie
inny
przebieg na
skutek
wmieszania w
nie magii.
Wojny miały
inne
przyczyny i
odmienne
zakończenia,
w
podręcznikach
do historii
pojawiły się
nazwiska
osób, które
w naszym
świecie
nigdy nie
istniały.
Wiele
organizacji,
postaci
historycznych
i wydarzeń
to wytwory
tylko mojej
wyobraźni.
Część oparta
jest na
faktach bądź
znanych nam
legendach.
Na przykład
wątek
Twardowskiego
ożywiającego
Radziwiłłównę
wziął się z
opowieści o
tym jakoby
czarnoksiężnik
przyzywał
jej ducha na
polecenie
króla. Z tym
że w „Spalić
wiedźmę”
odniósł
pełny
sukces.
Co miało w
twojej
powieści
dość
nieciekawe
skutki. Podczas
lektury
widać
jednak, że
historia
alternatywna
naszego
kraju to
raczej tylko
pretekst, by
sięgnąć do
kulturowych
źródeł i
wykorzystać
istoty takie
jak biesy
czy strzygi.
To
jednorazowa
idea czy w
swojej
twórczości
wolisz
nawiązywać
do rodzimego
kręgu
kulturowego?
Trudno
powiedzieć,
żebym
„wolała” to
robić.
Zawsze
pisałam
przede
wszystkim
dla
rozrywki.
Przede
wszystkim
fantastykę,
ale
próbowałam
też tworzyć
kryminały,
powieści
obyczajowe,
teksty dla
młodzieży
czy nawet
fanfiction
–
wszystko
zależało od
tego, na co
akurat
miałam
ochotę.
Owszem,
lubię
osadzać
akcję swoich
tekstów w
Polsce i
sięgać do
pewnych
podań, które
potem
zazwyczaj
przerabiam
na potrzeby
historii.
Mamy własny
bestiariusz
i
legendy, często
nie mniej
fascynujące
niż na
przykład
chętnie
wykorzystywane
w fantastyce
opowieści o
królu
Arturze.
Mogą być
świetnym
podparciem
dla
tworzenia
powieści,
ale nigdy
nie
skupiałam
się tylko
czy nawet
głównie na
nich.
Odejdźmy na
chwilę od
pisania.
Zechcesz
zdradzić,
jakie są
twoje
ulubione
powieści,
lub wskazać
te książki,
które
stanowiły
inspirację
do napisania
“Spalić
wiedźmę”,
jeśli takie
istnieją?
Z
zagranicznych
autorów
chyba
najbardziej
cenię
Terry’ego
Pratchetta.
Poza tym
bardzo lubię
twórczość
Robin Hobb i
Neila
Gaimana –
zwłaszcza za
„Chłopaków
Anansiego”.
Do tej pory
mam też
straszny
sentyment do
„Harry’ego
Pottera”,
czytałam
każdy tom po
kilka razy.
Jeśli chodzi
o polskich
pisarzy,
kiedyś moim
numerem
jeden był
Andrzej
Sapkowski.
Wciąż
zresztą
lubię
przygody
Wiedźmina i
niektóre
opowiadania
utkwiły mi w
pamięci, ale
kiedy
ostatni raz
sięgnęłam po
sagę,
zachwycała
mnie jakoś
mniej niż w
przeszłości…
Teraz
wskazałabym
Jarosława
Grzędowicza.
Chyba można
uznać, że po
części do
pisania
inspirowały
mnie książki
Gaimana, a
przypisy po
części
powstały pod
wpływem
„Świata
Dysku” –
mają
wprawdzie
nieco inną
formę, ale
sam pomysł
na ich
umieszczenie
zrodził się
z powodu ich
obecności w
powieściach
Pratchetta.
Gdybym miała
wskazać
jakieś
książki
spoza
fantastyki…
To przede
wszystkim
„Duma i
uprzedzenie”,
„Nędznicy”,
niektóre
kryminały
Chmielewskiej,
zwłaszcza te
o Janeczce i
Pawełku.
Lubię też
czasem
wracać do
starych
powieści
Musierowicz,
bo te nowe w
ogóle mi nie
odpowiadają,
i książek
Frances
Hodgson
Burnett?
Skoro zaś o
Gaimanie czy
Pratchetcie
mowa –
uważasz, że
polska
fantastyka
ma szanse
kiedykolwiek
zaistnieć na
świecie?
Raczej nie
na dużą
skalę. Po co
ktoś miałby
tłumaczyć
polskie
książki,
które
sprzedają
się zwykle w
liczbie paru
tysięcy
egzemplarzy,
skoro na
przykład na
Zachodzie
mają mrowie
własnych
autorów?
Pewnie, są
polscy
pisarze,
których się
tłumaczy,
ale wątpię,
żeby polska
fantastyka
odniosła
znaczący
sukces na
świecie.
Pojedynczy
autorzy na
pewno mają
szansę się
przebić,
pokazuje to
przykład
chociażby
Sapkowskiego.
W jego
przypadku
jednak
zaistniały
absolutnie
wyjątkowe
warunki, bo
najpierw
popularna
stała się
gra, a
dopiero
później
światową
sławę
zaczęły
zyskiwać
książki –
choć
przecież
sagę
przetłumaczono
ładnych parę
lat temu i
to na kilka
języków. Ba,
znam
przypadek
Polaka,
który przy
półce z
polską
fantastyką
wyraził
zdumienie,
że na
podstawie
gry
„Wiedźmin”
już zdążyli
napisać
książki!
Skoro jednak
jesteśmy już
przy temacie
– jaki był
twój
pierwszy
kontakt z
fantastyką?
Co sprawiło,
że polubiłaś
ten gatunek?
Pierwsze
spotkanie? A
liczą się
bajki? W
końcu tam
też są złe
wiedźmy,
krasnoludki
i mówiące
zwierzęta.
Tak na
poważnie –
nie jestem
pewna, co
było
pierwsze.
Byłam
dzieckiem,
trudno mi
uporządkować
to jakoś
chronologicznie,
nie wszystko
pamiętam. Na
pewno wpływ
na to, że
zainteresowałam
się
fantastyką,
miały trzy
rzeczy. Mój
tata zawsze
lubił tego
typu książki
i filmy, i
gdy miałam
jakoś z
dziewięć,
dziesięć lat
posadził
mnie przed
telewizorem,
żebym
obejrzała
„Nową
nadzieję”.
Księżniczka,
łotrzyk, zły
czarnoksiężnik,
dzielni
rycerze z
bajek, tyle
że w
zupełnie
nowym
wydaniu.
Byłam
zachwycona,
chciałam
więcej.
Jakiś czas
później mama
wygrzebała
też stare
numery
„Fantastyki”
i „Nowej
Fantastyki”,
uznając, że
zajmują za
dużo
miejsca.
Zgarnęłam je
i tak
odkryłam
autorów
takich jak
Sapkowski,
Pratchett,
Białołęcka,
Scott Card.
Wtedy
jeszcze
oprócz
opowiadań
publikowano
tam też
powieści jak
„Kolor
magii” czy
„Gra
Endera”. To
chyba było
moje
pierwsze
faktyczne
zetknięcie z
powieściami
fantastycznymi.
Jakoś w
międzyczasie
sprezentowano
mi też jeden
z tomów
„Harry’ego
Pottera” i
tak na dobre
wsiąkłam w
magiczne
światy…
Dobrze,
zatem na
koniec
powiedz nam
jaką wiedzę
i
umiejętności
uznajesz za
istotne
zarówno w
trakcie
pisania, jak
i czytania
fantastyki?
Nie
powiedziałabym,
że aby
czytać
fantastykę
trzeba mieć
jakieś
konkretne
umiejętności.
W przypadku
tych
poważniejszych
książek
dobrze jest
pewnie
posiadać
pewną
wiedzę, żeby
wiedzieć, o
czym się
czyta, ale
żeby sięgnąć
po powieść
science
fiction nie
musisz być
fizykiem, a
lektura
fantasy nie
wymaga
znajomości
realiów
średniowiecza.
Jeśli chodzi
o pisanie…
Chyba nie
będę tu
oryginalna.
Jeżeli
chcesz
pisać,
przede
wszystkim
powinieneś
czytać.
Przydaje się
też dawka
samokrytycyzmu,
cierpliwości
i
umiejętność
spokojnego
przyjmowania
tego, że
komuś nie
spodobało
się to, co
napisaliśmy.
Tu ani
wpadanie w
szał, ani w
rozpacz nie
stanowi
najlepszego
pomysłu.
Ważne jest
też
pamiętanie o
researchu,
zwłaszcza
jeśli pisze
się o jakimś
specjalistycznym
temacie albo
osadza akcję
w
istniejącym
miejscu.
Trochę
logiki też
nie
zaszkodzi.
Wiele osób,
zwłaszcza
początkujących,
sądzi że
jeśli to
fantastyka,
to przecież
wszystko da
się właśnie
tą
fantastycznością
uzasadnić.
Pewnie,
często to
działa. Ale
jeżeli nasz
bohater to
normalny
człowiek,
niewspomagany
żadną magią,
bez
niezwykłej
zbroi czy
Super Miecza
Zagłady,
raczej nie
wyskoczy
pięć metrów
do góry,
żeby potem
zatłuc smoka
dwuręcznym
młotem
trzymanym w
jednym ręku.
To działa
tylko w
grach.
Samodyscyplina
też jest na
pewno bardzo
potrzebna…
Ja jej,
niestety,
nie
posiadam,
ale trudno
powiedzieć,
żebym
faktycznie
mogła uważać
się za
pisarkę.
Kiedy nie
jest się w
stanie
zmusić się
do napisania
przynajmniej
kilkuset
znaków
dziennie,
szybko
wypada się z
rytmu. Ja od
dawna nie
piszę
regularnie,
sądzę
jednak, że
to ważne,
jeśli ktoś
na poważnie
myśli o
tworzeniu.
|
|
|
|
|
|