STO SŁÓW TRZYNASTY
ROZDZIAŁ
Napisanie
trzynastego rozdziału powieści zajmowało mu nadzwyczaj dużo czasu. Powieść miała
być gotowa już za miesiąc - redaktorzy i wydawcy niecierpliwie czekali - a on nie
mógł wykrzesać z siebie słów. To było dziwne. Przecież pisanie zawsze przychodziło
mu bez trudu. To musiał być kryzys twórczy. Nigdy jeszcze go nie dopadł, ale przecież
zawsze musiał być ten pierwszy raz. Postanowił poszukać natchnienia. Przygotowywał
się cały dzień, a wierczorem ruszył na poszukiwania. Raniem lokalne media nie
ustawały w komentowaniu brutalnego morderstwa na niewinnej rodzinie. Morderca nie miał
litości. Nawet niemowle brutalnie zaszlachtował.
***
Książka
ukazała się trzy miesiące później. Była bestsellerem...
SAMICA
Kolejny
drink mącił spojrzenie. Kiedy ta laska przysiadła się do jego stolika popatrzył na
nią jak na zjawę. Była doskonała. Rozumieli się bez słów. Wstała i pociągnęła
go do wyjścia. Kiedy znaleźli się w uliczce na tyłach knajpy zaczęła go całować.
Oszołomiony zrywał z niej ubranie. Dzika żądza jaką widział w jej oczach rozpalała
go jeszcze bardziej. W końcu ją posiadł. Trysnął strumieniem spermy w jej wnętrze
dokładnie wtedy kiedy szczytowała. Potem porażający ból! Wgryzła się w jego szyję,
rozszarpując mu gardło. Chłeptała jego krew, a potem pozwoliła by jej młode, do tej
pory ukryte w cieniu, także się pożywiło.
CIEKAWOŚĆ
Nie
mogła wytrzymać. Ciekawość ją zabijała. To, że mąż zostawił na biurku
nierozpakowaną paczkę było nie do wytrzymania. Powstrzymywała się, ale co chwila
rzucała ukradkowe spojrzenia w stronę paczki. Program który próbowała oglądać był
tylko szumem w tle ciekawości. Jeszcze się
wahała, myśląc, że mąż może być zły kiedy otworzy paczkę adresowaną do niego.
"Mógł jej nie zostawiać na wierzchu" pomyślała, "sam sobie jest winien". Oto
jak umysł potrafi wytłumaczyć nasze czyny. Rozdarła opakowanie. W środku była stara
księga. Okładka w dotyku wywoływała nieprzyjemne odczucia. A kiedy otworzyła
księgę...
***
Zmasakrowane
zwłoki znalazł mąż, kiedy wrócił do domu...
KOT
Pojawił
się nie wiadomo skąd. Kot. Ale nie taki zwykły. W roku pańskim 1361 czarny kot był
czymś niecodziennym. Czarne koty, pomocnicy czarownic, były tępione. Czarnego kota nikt
w mieście od lat nie widział. Najpierw
próbowały go dorwać dzieci. Kiedy troje z nich zginęło brutalną śmiercią
mieszkańcy zaczęli podejrzewać złe moce. Tymczasem kot paradował z dumnie zadartym
ogonem. Kat miał go zgładzić. Ale kot, mimo, iż kat przywiązał mu kamień do szyi i
wrzucił do rzeki, znowu wrócił. Czego nie można powiedzieć o kacie - konar drzewa
przygniótł go kiedy wracał znad rzeki. Wkrótce
kot dumnie paradował po wymarłym mieście...
Bogdan Ruszkowski
|