Michael Connelly "Strach na wróble" Powieści o wszelkiej maści reporterach kryminalnych, było już co nie miara. Strach na wróble, choć w ogólnym założeniu niewiele się od nich różni, to jednak ma w sobie coś takiego, że jak zaczniemy czytać, to ciężko jest się oderwać. Jack McEvoy pracuje dla LA Times, a właściwie pracował, bo właśnie otrzymał dwutygodniowe wypowiedzenie. Rozgoryczony zwolnieniem i faktem, że na "do widzenia" ma jeszcze wprowadzić do zawodu swoją następczynię - Angelę Cook - postanawia utrzeć nosa dyrekcji i napisać najlepszy artykuł w swoim życiu. Traf pada na sprawę Alonza - młodego dilera narkotyków oskarżonego o brutalne morderstwo. Chłopak uparcie twierdzi, że jest niewinny, lecz policja rozgłasza wszędzie co innego. Współpracując z Angelą trafia przypadkiem na trop bliźniaczej zbrodni popełnionej w Las Vegas. Kto za nią stoi i czy wówczas również osądzono niewinnego człowieka? Ciekawość Jacka prowadzi go do miejsca, gdzie w głowie nie będzie mu nagroda Pulitzera, ale walka o własne życie. Trudno mi jednoznacznie zdefiniować, co przesądziło o magnetyzmie tej książki. Może była to redakcyjna rzeczywistość, opisująca bez ogródek los reporterów gazety, która zmaga się z kryzysem? Albo postać Jacka, rezolutnego faceta, który z niebywałym wdziękiem potrafi strzelić każdą gafę? Na pewno spore znaczenie miał tu zabieg zdradzenia już we wstępie, kto jest winny zbrodni o którą posądzono Alonza. Znajomość mordercy, pozwala na śledzenie walki z dwóch stron barykady. Jedną jest chcący rozwikłać zagadkę dziennikarz, a drugą grający mu na nosie zabójca. Kiedy dochodzi do nieświadomej ich konfrontacji, to czytelnik, jako jedyna dobrze poinformowana strona, zaczyna się irytować jak oni mogą tego nie zauważyć. Jest tu, co prawda kilka momentów o nieco naciąganych zbiegach okoliczności, ale potem nikną one w coraz szybszym tempie wydarzeń. Za to Michaelowi Connelly na pewno nie można odmówić trafności spostrzeżeń dotyczących wirtualnego świata. Udowadnia on jak wprawne oko i analityczny umysł mogą z każdej, zamieszczonej w nim wiadomości, wyciągnąć informacje o naszym miejscu zamieszkania, zasobności konta czy godzinach przebywania w domu. A kiedy tym umysłem może poszczycić się seryjny morderca, dla ich nadawcy zaczyna się robić dosyć nieciekawie. Słowami podsumowania mogę jedynie dodać, że jest to kawał dobrej literatury z jeszcze lepszą okładką. Po której nigdy już nie spojrzycie na stracha na wróble w taki sam sposób. Polecam. It's so creepy... VARIA
|