Świąteczna Cisza
Święty Mikołaj rozłożył się w wielkim, pluszowym fotelu.
Otworzył puszkę zimnego piwa i niemal że jednym haustem, pochłonął całą jej
zawartość. Co za ulga... - westchnął pod nosem, przecierając rękawem resztki
piany z długiej, siwej brody. To były najbardziej pracowite święta w całym
jego dorobku. Wyjątkowe, bo wyjątkowe zresztą rozdawał tego roku prezenty.
Najważniejsze jednak było żeby dotrzeć do absolutnie każdego dzieciaka w
Polsce. W tym przypadku nie miało znaczenia czy były grzeczne czy też nie. W
gruncie rzeczy wszystkie były takie same. Zarozumiałe, krnąbrne i hałaśliwe.
Dzieciaki zawsze były niewdzięczne. Nie potrafiły wydusić z siebie nawet
głupiego dziękuję kiedy obdarował je prezentami ale drzeć się - "mamo kiedy
wreszcie przyjdzie ten Mikołaj?!", to przychodziło im bez trudu. Zazwyczaj
zastawał je rozwrzeszczane oraz uślimaczone od łez i glutów z nosa.
Nieprzerwany bek i wrzask, gwałcący jego przewody słuchowe. Czy one na
prawdę nie zdają sobie sprawy że oprócz nich ma do obskoczenia jeszcze kilka
milionów innych dzieci? Że czasami może się spóźnić lub nie dojechać na
czas? Dzieci... Małe, tępe, rozhisteryzowane, niewdzięczne gówniarze.
Czasami, miał już dość tej roboty. Jednak tego roku znalazł na to sposób.
Idealne rozwiązanie na jednoczesne zamknięcie miliona rozwrzeszczanych
gardeł. Takie uniwersalne "mute-volume".
Tego roku elfy miały wyjątkowo dużo roboty przy pakowaniu prezentów. Otóż,
do każdej świątecznej paczuszki, dołączona została mała, mleczna czekoladka.
Który dzieciak pogardziłby takim smakołykiem? Taki kilku centymetrowy słodki
dodatek. Mały, ale na tyle duży żeby pomieścić w swoim pysznym wnętrzu,
zakamuflowaną żyletkę. Trzeba było rozwiązać każdy papierek, wsunąć żyletkę
do środka i z powrotem zawinąć smakołyka. Mmmm... pycha! Niecierpliwe,
pazerne dzieciaki zawsze łapczywie wkładały takie cu-cu do buzi a potem...
Merry Christmas dzieciaczki!
Mikołaj otworzył kolejna puszkę piwa i podszedł do okna. Widok był
niesamowity. A trzeba dodać że z miejsca gdzie mieszka Święty Mikołaj, widać
absolutnie każdy dom w Polsce. Wszędzie migały niebiesko czerwone koguty
ambulansów i karetek pogotowia. Nadawały taki nie powtarzalny wystrój
świetlny, zaśnieżonym ulicom. Jednak najlepsza była ta cisza. Absolutny brak
dźwięku rozwrzeszczanych gardeł. Mikołaj pociągnął kolejny łyk zimnego piwa
i pomyślał że rodzice również powinni być mu wdzięczni za to, że uciszył ich
wiecznie rozwrzeszczane bachory, raz na zawsze. Próbowaliście kiedyś
krzyczeć z rozciętym gardłem, okaleczoną krtanią lub odciętym językiem? Po
tylu latach pracy, nie przerwanej harówy, należała mu się wreszcie
upragniona cisza...
Tomasz Siwiec
MordumX |
|