ŚWIATYNIA - Matthew Reilly RECENZJA KOSTNICA
Matthew
Reilly Świątynia
Wydawnictwo
Albatros, Liczba stron: 526
Rok
wydania 2004.
Ocena: 4/6
Czasami
mam wrażenie, że Matthew Reilly to w Polsce taki autor którego niby nikt nie czyta, a
jednak jego książki znikają z półek jak świeże bułeczki. Nie inaczej jest z
powieścią "Świątynia". Ileż ja się jej naszukałem. A szukałem bo po
prostu lubię powieści tego autora. Mało skomplikowane, mało logiczne, opisujące
nieprawdopodobne zdarzenia, z bohaterami przy których Indiana Jones i James Bond to
dzieci z piaskownicy jedynie. No cóż - nic nie poradzę, że mam ochotę czasami
przeczytać coś wybuchowego, nie zmuszającego do myślenia - ale napisanego dobrze,
płynnie i dające czystą radochę z lektury. Nie inaczej ma się rzecz z powieścią
"Świątynia". Mamy tutaj dwa wątki - oto z klasztoru w Pirenejach nieznani
sprawcy kradną manuskrypt pisany przez mnicha który w XVI wieku przyłączył się do
Inków i był świadkiem gdzie ukryto niezwykły posążek z meteorytu. Meteoryt ten
zawierał metal tyr w postaci nie występującej na Ziemi. Tenże kosmiczny metal może
posłużyć do uruchomienia potężnej broni, której wybuch jest zdolny unicestwić
całą planetę. W pogoń za złodziejami ruszają amerykańscy żołnierze (a jakże) a
wraz z nimi główny bohater - William Race -
młody lingwista który potrafi manuskrypt przetłumaczyć. I tak akcja na zmianę dzieje
się w czasach współczesnych i w czasach panowania Inków. Oczywiście - jak na
powieść sensacyjną nie zabraknie strzelanin, wybuchów, spektakularnych pościgów i
nagłch zwrotów akcji (jeden z takich zwrotów wywraca fabułę o 180 stopni i pozostawia
nas długo z opadniętą szczęką). Można się wyśmiewać z takich powieści, że
głupie, nielogiczne, bez sensu... ale dla mnie to coś takiego jak filmy klasy B czy C -
po prostu je lubię. Polecam "Świątynię" - to kawał rozrywkowej literatury z
naciskiem na rozrywkę. Jeśli zmęczyły Was ciężkie powieści psychologiczne czy
mroczne horrory to "Świątynia" ( a także inne książki Matthew'a Reilly'a)
będą wspaniałą odmianą - jak łyk zimnej wody w upalny dzień. I nie wstydźcie się
przyznać, że też takie właśnie powieści lubicie.
Bogdan
Ruszkowski
|