SYRENA -
Tricia Rayburn
Wyobraź sobie, że zagłębiasz się w niezmierzone wody oceanu. Czujesz, jak
fale powoli wyciskają z ciebie twoją esencje, a twoje ciało bez żadnego
sprzeciwu opada na dno. Niedługo nie pozostanie po tobie już nic oprócz
zewnętrznej powłoki. A teraz pomyśl, że te wszystkie historie o syrenach nie
były fikcją i że nie są one tak miłe, jak te z dziecięcych bajek. Potrafią
wywrócić twoje życie do góry nogami, przyzywają ciebie za pomocą swojego
śpiewu i umierasz. Z uśmiechem na ustach. Ale czy to jest przyjemna śmierć?
Każde miasteczko skrywa jakiś sekret. Nikt nie jest bez winy i zawsze
znajdzie się tajemnica, którą pewne osoby chciałyby zatopić w oceanie. Ale
czy to na pewno dobre miejsce do pochowania mrocznych historii? W Winter
Harbor wszystko wygląda jak każdego lata. Gorące powietrze, niebieska woda i
mnóstwo turystów spragnionych odpoczynku. Dla czwórki przyjaciół to kolejne
wakacje spędzone w swoim towarzystwie. Dwa rodzeństwa: siostry Sands oraz
bracia Carmichael znowu chcą poczuć, że żyją i spotkać się z dawno
niewidzianymi znajomymi. Nie podejrzewają, że klif, z którego trójka z nich
tak ochoczo skacze, okaże się miejscem śmierci Justine – jednej z dziewczyn
z paczki. W całym porcie zaczynają się pojawiać martwe ciała mężczyzn, a ich
usta są zastygłe w uśmiechu, jakby przed śmiercią patrzyli na coś, co im się
wyjątkowo podobało. Vanessa stara się otrząsnąć po śmierci siostry i wraz z
Simonem zaczynają szukać jakiś informacji o dziwnych zjawiskach w tym, do
tej pory, przytulnym miejscu. Kiedy wpadają na trop prawie do końca nie mogą
zrozumieć, co się dzieje. Czy kiedy to w końcu pojmą nie będzie za późno?
Książki typu paranormal–romance cieszą się dużą popularnością wśród
nastolatek. Ja również należę do tego grona i rozumiem zachwyt nad tymi
historiami. Łączą coś, co ostatnio jest, że tak powiem, modne, czyli
dziwną, trudną miłość z fantastyką, która nie ocieka brutalnością, smokami i
innymi rzeczami, które wielu osobom kojarzą się z tym gatunkiem. Jak wiadomo
nie wszyscy traktują powieści tego typu poważnie i często są one strasznie
negatywnie postrzegane. Z jednej strony można to wytłumaczyć prostą logiką –
autorzy wprowadzają tam magię itp. po to, by się wyróżnić od zwykłych
romansów, cieszących się jeszcze mniejszym autorytetem – przynajmniej w
niektórych kręgach. Jednak patrząc na to z innej perspektywy większość
takich książek ma w sobie lekkość i bardzo przyjemnie oraz szybko się je
czyta. Nie każdy z nas ma czas na to, by siedzieć kilka godzin dziennie nad
ciężkim tomiszczem i spamiętać dziesiątki imion. W dodatku my – dziewczyny w
wieku nastoletnim – lubimy takie opowieści, ponieważ wiele z nich pod jakimś
względem jest nam bliska.
Tricia Rayburn jest właśnie autorką piszącą książki z powyższego gatunku.
Syrena to pierwszy tom otwierający trylogię opowiadającą o mistycznych
istotach z dna oceanu, które, na co dzień nie wyróżniają się niczym oprócz
olśniewającego wyglądu i magnetycznej siły przyciągania. Choć wydawca nazwał
tę powieść thrillerem paranormalnym, to tak naprawdę tego drugiego tutaj ze
świecą szukać. Po chwili namysłu można stwierdzić, że to nawet lepiej,
ponieważ dzięki temu wszystko można odebrać w ciut ciekawszy sposób. Żałuję,
że dopiero pod koniec rozwinął się wątek z syrenami, ponieważ to jego
najbardziej oczekiwałam i zapewne większość czytelników również. W gruncie
rzeczy cała powieść skupiała się na odkryciu, kto stoi za tymi morderstwami
i na rozwijającym się romansie pomiędzy Vanessą a Simonem.
Kiedy byłam mała zawsze chciałam zostać syrenką. Uwielbiałam pływać –
nieważne, że z rękawkami –kochałam może, które do tej pory tak miło
wspominam. Jednak tamto wyobrażenie, nie ma nic wspólnego z tym, które
przedstawia nam pani Rayburn. Stworzenia w jej książce są przerażające,
jednak dopiero poznajemy je na końcu powieści. Tak naprawdę połowę tej
historii zajmuje mącenie wody i szukanie przyczyny. Nie o tym chciałam
czytać i dlatego z taką niecierpliwością czekałam na ostateczną
konfrontację. Nawet się cieszę, że otrzymałam ją dopiero na końcu, bo dzięki
temu wszystko było realniejsze i uczucia – zarówno głównej bohaterki jak i
moje – zostały skumulowane i prawie mnie rozrywały.
Cała fabuła jest dość mocno nakreślona. Wszystko jest przejrzyste i łatwo
się w niej zorientować. To dość duży plus, ponieważ dzięki temu książka
wygląda na dopracowaną i profesjonalną. Widać, że autorka kocha to, co robi
i pokazała nam swoją pasję – syreny. Z tej powieści można rzeczywiście dużo
się dowiedzieć o tych mitycznych istotach, jednak informacje są wplątane w
poszczególne rozdziały, przez co nie mamy wrażenie, że czytamy encyklopedię
lub przeglądamy jakąś stronę internetową.
Niestety nic nie zmieni faktu, że ta historia jest dość szablonowa. To
wszystko gdzieś kiedyś było. Można znaleźć pewne inspiracje innymi książkami
z tego gatunku, ale jednak autorka stworzyła coś ciekawego. Zakończeniem
powieści pokazała nam, na co ją stać i udowodniła, że drzemie w niej duży
potencjał, który niewątpliwie wykorzysta w kolejnych częściach.
Syrena
to dopiero początek historii, która jeszcze nie znalazła swojego
zakończenia. W Polsce zostały wydane dopiero dwa, jednak mam nadzieję, że
trzecia i ostatnia już część również szybko zajrzy do nas. W gruncie rzeczy
to dość ciekawa i intrygująca seria, posiadająca pewien potencjał. Sądzę, że
przypadnie do gustu fanom paranormalni oraz osobom zainteresowanym tymi
istotami. Dla mnie był to miło spędzony czas przy niewymagającej, acz
wciągającej lekturze.
|
Autor: Tricia Rayburn
Tytuł: Syrena
Wydawnictwo: Dolnośląskie
|
|