SZEPTY
Porównywane do „Szóstego zmysłu” i „Innych” ”Szepty” w reżyserii Nicka
Murphy'ego to propozycja dla tych, którzy w horrorach wyżej od brutalnych
scen i epatowania krwią cenią klimat i niesamowitą atmosferę.
Rok 1920. Zajmująca się tropieniem duchów a raczej demaskowaniem oszustów,
którzy żerują na ludzkiej naiwności i bólu po stracie bliskiej osoby
Florence Cathcart dostaje nowe zlecenie. Oto w internacie dla chłopców
dochodzi do śmierci jednego z wychowanków. Racjonalne próby wyjaśnienia
zagadkowej śmierci zawodzą. Uczniowie zaczynają opowiadać, że widzieli ducha
i obawiają się o swoje życie. Florence Cathcart ma zapanować nad strachem,
odkryć prawdę. To czego się dowie zaskoczy ją samą.
Film „Szepty” został zaklasyfikowany do horrorów, ale jeżeli będziemy go
rozpatrywać pod względem tego gatunku to wypadnie blado. Nie ma w nim scen,
które wzbudzają strach i lęk, które tak silnie działają na ludzką
podświadomość, że jeszcze długo po jego obejrzeniu nie potrafimy złapać
równowagi i z daleka omijamy ciemne korytarze. W „Szeptach” główny nacisk
został położony na niezwykły klimat, zagadkę. I pod tym względem obraz
jest rewelacyjny. Trzyma w napięciu, buduje aurę tajemnicy,
niedopowiedzenia, niepewności.
Wspomniałam już, że „Szepty” są porównywane do „Szóstego zmysłu”, ale według
mnie bije go o głowę a to za sprawą głównej bohaterki. Wykształcona,
inteligentna dziewczyna, która zajmuje się nauką, dla której szkiełko i
mędrca oko jest ważniejsze niż czucie i wiara. Na pozór silna, twarda,
odporna na ból, tak naprawdę jest zagubioną i niepotrafiącą poradzić sobie z
problemami osobą. Z pamięci wymazała traumatyczne zdarzenia z dzieciństwa,
męczy ją świadomość, że jest odpowiedzialna za śmierć ukochanego mężczyzny.
Smutna, samotna, pragnąca poczucia bezpieczeństwa, spokoju.
Na „Szepty” warto spojrzeć jak na dramat psychologiczny. Występowanie w
filmie ducha jest bowiem tylko pretekstem do odkrycia prawdy o głównej
bohaterce, analizy jej psychiki.
„Szepty” warto obejrzeć z wielu powodów. Posiadają interesujący scenariusz,
dobrą obsadę aktorską. Powierzenie roli Florence Rebecce Hall, było strzałem
w dziesiątkę . Aktorka jest znakomita. Potrafi oddać emocje i towarzyszące
bohaterce uczucia, potrafi wzbudzić w widzu sympatię. Film posiada jeszcze
jedną zaletę. Mimo że poniekąd możemy spodziewać się zakończenia opowiadanej
historii, to jednak finałem nie jesteśmy rozczarowani.
Polecam!
ZAJĄC
Reżyseria: Nick Murphy
Scenariusz: Nick Murphy, Stephen Volk
Produkcja: Wielka Brytania
Rok produkcji: 2011
Obsada: Rebecca Hall, Dominic West, Imelda Staunton, Lucy Cohu
RECENZJA 2
Pełne niesłychanego klimatu, ciemnych zakamarków i figli ze strony
ludzkiej psychiki, horrory hiszpańskie, odsunęły się w cień dając tym samym
możliwość innym krajom na wykazanie się pomysłowością. Debiutujący na
wielkim ekranie w roli reżysera, Nick Murphy, robi wszystko, aby doścignąć
tytuły sygnowane nazwiskiem Guillermo del Toro. Jednakże pozycja
„Szepty”, pomimo zaczerpnięcia bardzo wielu inspiracji z chociażby
„Sierocińca”, pozostaje daleko w tyle.
Florence Cathcart (Rebecca Hall) mocno stąpa po ziemi i nie
wierzy w nadprzyrodzone zjawiska, jakimi są nawiedzenia. Dlatego też
zawodowo zajmuje się demaskowaniem fałszywych mediatorów pomiędzy światem
żywych i duchów. Pewnego dnia zostaje wezwana do jednej z najbardziej
renomowanych szkół dla chłopców w Wielkiej Brytanii. Tam musi poznać prawdę
dotyczącą śmierci jednego z chłopców, który wcześniej miał halucynacje. Nie
wie, że jej praca ściągnie na nią zainteresowanie jednego z mieszkańców
internatu, który nie ustąpi dopóki Florence nie pozna prawdy.
Widz wraz z bohaterką krąży po przepięknej Wielkiej Brytanii.
Odkrywa uroki mrocznych zakamarków, a także surowości zabytkowej rezydencji
barona Adriana Palmera, gdzie rozgrywa się zdecydowana większość znaczących
wydarzeń. Miejsca są to piękne, a jednocześnie budzące w nas grozę, bo któż
nie boi się gigantycznych domów, w których spokojnie mogłoby zmieścić się z
kilkanaście sporych rodzin. Nie dziwi, że ten jeden budynek zamieniono na
szkołę dla chłopców. Nie dziwi także, że opuszczony wywołuje gęsią skórkę.
Nie dziwi, że sami nie chcielibyśmy w nim przebywać. Napięcie sięga zenitu
za sprawą ciekawych efektów, montażu, pomysłowości twórców, ale również i
muzyki Daniela Pembertona, idealnie odnajdującej się w klimacie okresu, w
którym osadzona została opowieść.
Film, z oczywistych powodów, podzielić można na dwie części.
Pierwsza z nich to swoiste poszukiwanie dowcipnisiów chcących nastraszyć
kolegów. To tutaj porusza się problematykę osamotnienia w większej grupie
spowodowanej innością jednostki. Chęć bycia zauważonym, ale może bardziej
zaakceptowanym przez środowisko staje się determinantem czynienia psot i
podążania za wyznaczonymi przez rządzących zasadami. W takim otoczeniu
pojawia się Florence, która od razu odnajduje wspólny język z personelem, a
dzięki swojej walce z duchami staje się również ulubienicą uczniów. Kiedy
udaje jej się rozwiązać zagadkę, a my spoglądamy na zegarek dostrzegając, że
minęło zaledwie pół godziny, od razu wiemy, że to jeszcze nie koniec
przygody z duchami. W tym właśnie momencie rozpoczyna się kolejna część
filmu, mrożąca krew w żyłach walka o dusze, a także odnajdywanie swojej
tożsamości. I wszystko byłoby tutaj w najlepszym porządku, gdyby nie, z
pozoru, zaskakujące i w zasadzie tytułowe (patrząc na oryginalny tytuł)
przebudzenie, które nie szokuje ani przez chwilę. Wszystko dlatego, że
gdzieś pomiędzy można było domyślić się tej wielkiej tajemnicy, więc
ostateczny wstrząs nigdy nie nadchodzi. No może w chwilę później, gdy
wychodzą na jaw egoistyczne pragnienia. A może w chwili, kiedy bohaterka
przechodzi niezauważona pomiędzy ludźmi i widz zadaje sobie pytanie:
„Czyżby?”.
Prowadzącą rolę w filmie gra obiecująca młoda aktorka, którą
większość może kojarzyć z produkcji „Vicky Cristina Barcelona”,
czy też „Miasto złodziei”. Występowała już u boku samych sław,
a teraz przyszło jej powrócić do swoich korzeni. Grając u boku Imeldy
Staunton wydobyła swoje najlepsze cechy. Zagrała emocjami, zagrała twarzą,
zagrała ciałem. Rebecca Hall pokazała, że bez trudu wciela się w każdą
powierzoną jej postać, bez względu na to, czy jest to kreacja romantyczna,
dramatyczna, czy budząca grozę. Występujący u jej boku młody aktor- Isaac
Hempstead-Wright, jest prawdziwą wschodzącą gwiazdą. Wielu dostrzegło jego
talent w bijącej rekordy popularności telewizyjnej produkcji o tytule
„Gra o tron”. Teraz przyszedł czas na wielki ekran i choć do końca
nie fascynuje swoją rolą to wprowadza sporo emocji i zaangażowania.
„Szepty” wywołują wiele skrajnych emocji. Niby jest
to film ciekawy, ale mocno naciągany. Niby przeraża, ale z drugiej strony
rozczarowuje zakończeniem. Odwołuje się do naszych pierwotnych instynktów,
ale pozostawia nas ze swoistą pustką. Dość płynny, całkiem wstrząsający, ale
w ogóle nie zaskakujący. Takie schematy, jak te zastosowane tutaj, pojawiły
się już wielokrotnie w historiach o duchach i nawiedzonych budynkach.
Dlatego też przechodzimy obojętnie obok tej produkcji żałując, że wspaniała
scenografia i atmosfera grozy jej nie uratowała.
Agnieszka Grabiec
Ocena Ogólna: 5/10
|
|