Grahama Mastertona, brytyjskiego mistrza literatury grozy nie muszę
zapewne nikomu przedstawiać. To bardzo płodny pisarz. Napisał łącznie blisko
60 powieści grozy, lecz jego dorobek literacki jest znacznie większy. Oprócz
horrorów, Masterton jest również autorem wielu poradników seksuologicznych,
zbiorów opowiadań, powieści sensacyjnych, obyczajowych i historycznych.
„Trans śmierci” to trzynasta powieść z dreszczykiem napisana w 1986 roku.
Obecnie wydawnictwo Replika postanowiło wznowić jej wydanie. Czy warto było?
Zaraz się o tym przekonamy.
Randolph Clare, szczęśliwy mąż, ojciec trójki dzieci i właściciel prężnego
przedsiębiorstwa -Clare Cottonseed wiedzie spokojne, ustabilizowane życie.
Pewnego dnia, wspólnie z całą rodziną udaje się na zasłużone wakacje do
leśnej głuszy w Quebecu. Niestety w wyniku nieszczęśliwego pożaru w jednej z
fabryk Clare’a, jego właściciel zmuszony jest do przerwania urlopu. Reszta
rodziny zostaje jednak na miejscu, gdzie nieoczekiwanie padają ofiarą
bestialskiego mordu. Życie Randolpha traci sens. Dręczony wyrzutami sumienia
chciałby cofnąć czas, lecz to niemożliwe. Podczas pobytu w szpitalu, Clare
dowiaduje się przypadkiem od doktora Ambara, że według indonezyjskiej
religii dusze wędrują z ciała do nieba, aby się przygotować do powtórnych
narodzin i można się z nimi skontaktować, chociażby po to, aby się pożegnać.
Taki mistyczny obrzęd nazywa się transem śmierci, który niesie jednak za
sobą wiele niebezpieczeństw.
,,Kiedy wchodzi się do królestwa śmierci, panie Clare,
otwiera się drzwi w obie strony, drzwi, które pozwalają
jednym wejść, ale także mogą pozwolić drugim się wydostać’’.
Podczas duchowej wędrówki można na swojej drodze spotkać
boginię śmierci Wdowią Wiedźmę Rangdy oraz jej wiernych
pomocników- lejaków (coś w rodzaju zombie).
Czy zrozpaczony mężczyzna podda się tajemniczemu rytuałowi?
I kto stoi za morderstwem jego najbliższych? Już wkrótce
Randolph poczuje na sobie niebezpieczny oddech śmierci. Jak
dalej potoczą się jego losy?
Dobrze jest znów powrócić do twórczości ulubionego pisarza.
Masterton kolejny raz mnie nie zawiódł. I chociaż ,,Trans
śmierci’’ nie jest jego najnowszym dziełem, to mimo wszystko
zasługuje na uwagę. Autor, jak zwykle wykazał się dużą
fantazją i pomysłowością. Wprawdzie w wielu jego książkach
powielany jest podobny schemat, czyli człowiek kontra
potężny demon, ale w powyższej historii znajdziemy trochę
więcej, innych fabularnych momentów na temat miłości,
śmierci i poświęcenia, które dodają kolorytu całej fabule.
Wszystkie wątki idealnie harmonizują się ze sobą w jedną,
spójną całość. Tutaj wszystko ma swoje miejsce i nie musimy
obawiać się zbędnych scen, czy niepotrzebnych zwrotów akcji.
Całość napisana jest prostym, konkretnym i zrozumiałym
językiem, co sprawia, że książkę czyta się nadzwyczaj
swobodnie. Jedynie na początku ciężko mi było wdrożyć się w
fabułę, ale dalej złapałam już odpowiedni rytm i z żywym
zainteresowaniem odkrywałam wiele różnych tajemnic i byłam
świadkiem dziwnych, metafizycznych zjawisk. Nawet znalazłam
kilka mocnych scen gore, które podziałały niewymownie na mój
umysł.
Żałuje jedynie, że autor nie rozbudował na większą skalę
wątków religijnych. Potraktował je bardzo po macoszemu a
szkoda, ponieważ religia Indonezji jest bardzo zróżnicowana
i zarazem szalenie intrygująca. Również liczyłam na to, że
niektóre postacie m.in. demoniczna postać bogini śmierci
oraz lejaki będą w szerszym kontekście dopracowane. No cóż.
Nie można mieć wszystkiego, niemniej jednak, jako
całokształt ,,Trans śmierci’’ wypada całkiem przyzwoicie na
tle innych książek z tego gatunku.
Szukasz dobrego i ciekawego dreszczowca? Polecam, zatem
,,Trans śmierci’’ Grahama Mastertona. Nie jest to może
horror z najwyższej półki, ale napisany niezwykle sprawnie i
z polotem. Wieszanie ludzi, strzelanie do nich, obcinanie im
nóg, nadprzyrodzony rytuał, groźne, upiorne demony, to tylko
przedsmak tego, co cię czeka. Ponadto, oprócz dużej dawki
makabry znajdziesz tutaj także duchową walkę o zbawienie,
życie wieczne, pojednanie i odpuszczenie win. Miłośnicy
mocnych wrażeń nie powinni czuć się zawiedzeni. Zapraszam do
lektury.
Cyrysia