TWITTER BLOGGER SKULLATOR PLIKI COOKIES KANAŁ YOU TUBE KOSTNICA FACEBOOK NAWIEDZONA MAPA | |||
TRANSPLANTACJA - Scott Sigler RECENZJA „Nie było dużo krwi, głównie dlatego, że coś zjadło dywan, na którym mogły zostać plamy”
Z licznych filmów i opowieści sci-fi wszyscy wiemy, jak się zazwyczaj kończy zabawa w Boga. Sklejanie nukleotydów w całkiem nowe helisy DNA jeszcze nikomu nie wyszło na dobre – przekonają się o tym zresztą pracownicy Genady, najtęższe głowy tego świata, szaleni naukowcy usiłujący stworzyć niemal od zera istoty genetycznie kompatybilne z ludźmi, od których można będzie pobierać narządy do transplantacji. Brzmi jak scenariusz naprawdę kiepskiej, wyssanej z palca historii, ale – choć z realizmem „Transplantacja” ma bardzo niewiele wspólnego, to jest to jednak kawał świetnie napisanej, dynamicznej rozrywki. Tylko tyle i aż tyle. W fabułę nie ma co się zbytnio zagłębiać – ot, jedna firma bawiąca się w Pana Boga poszła z dymem, zatem druga – konkurencyjna – musi się spieszyć, bo to właśnie ona pojawia się na celowniku rządu USA. Działania, których się podejmują naukowcy, są wysoce nieetyczne i mocno wątpliwe moralnie, a jednak jeśli by się udało, to setki tysięcy ludzi zostałoby uratowanych. Za kilkadziesiąt tysięcy dolców od narządu, rzecz jasna, ale gdy ma się w perspektywie życie zamiast śmierci, pieniądze nie grają absolutnie żadnej roli. „Transplantacja” to wyjątkowo zabawny horror; niefortunna (a może wręcz przeciwnie?) kombinacja genów i udany eksperyment wymykają się spod kontroli, gdy zamiast milusich dawców organów z łona krów dosłownie wydzierają się (pazurami) żądne krwi bestie. Grupa naukowców, zamknięta na małej, prawie bezludnej wyspie w skrajnie zimnych okolicznościach przyrody będzie musiała stawić czoła nie tylko swoim genetycznym mutantom, ale i sobie nawzajem – ale hej, dla pisarza nie ma nic lepszego, niż wsadzić grupę ludzi do zamkniętej przestrzeni, stworzyć kataklizm i wygodnie się rozsiąść w fotelu. Takie zabiegi zawsze gwarantują multum emocji, akcji i komplikacji, dających ogromne pole manewru zarówno do tworzenia warstwy psychologicznej postaci, jak i dynamizmu opowieści. Porządnie ociosani czarno-biali bohaterowie znajdą się w sytuacji starej jak świat i będą uczestniczyć w odwiecznej walce dobra ze złem. I doprawdy wynik tego swoistego sparingu jest trudny do oszacowania. Mroźna atmosfera wyspy, nastrój tajemnicy, mnogość naukowego bełkotu wespół z banalnym wątkiem romantycznym i barwnymi postaciami dają w rezultacie specyficzny miszmasz, jakim jest „Transplantacja”. To powieść skrajnie rozrywkowa, stworzona tylko i wyłącznie dla przyjemności czytającego, choć przecież treść jest do bólu poważna, a momentami wręcz patetyczna. Nie można jej również odmówić dynamizmu i mnogości akcji, a także umiejętności wywołania poczucia osaczenia i lęku u czytelnika – to dobry, nierealny, acz świetnie napisany horror przygodowy, choć momentami historia grupki naukowców przypomina czarną komedię, a jeśli nie taki był zamysł autora, to bardzo mi przykro – mnie „Transplantacja” uprzyjemniła ośmiogodzinną podróż pociągiem i sprawiła nie lada frajdę. Nie mogę powiedzieć, by powieść wywołała u mnie egzystencjalną refleksję, ale z drugiej strony, znając ambicje różnych psychopatycznych typków, można poczuć dreszcz niepokoju o przyszłość nauki i podejrzliwie spoglądać w stronę wielkich instytucji naukowo-badawczych, przeprowadzających tajne eksperymenty na jeszcze bardziej tajnych obiektach. Kto wie, czy wielkie głowy tego świata nie planują czegoś podobnego – mając jednak wciąż żywe i myślące szare komórki oddycham z ulgą, że nawet jeśli kiedykolwiek uda się od podstaw stworzyć żywą, całkowicie syntetyczną istotę, ja będę smacznie sobie leżała dwa metry pod ziemią. „Transplantacja” to, póki co, zabawna, a jednocześnie brawurowa fantazja – choć kiedyś klonowanie również wydawało się bajką, choć owca Dolly miałaby coś do powiedzenia w temacie. Reasumując, „Transplantację” polecam osobom, które lubią literaturę pisaną z przymrużeniem oka i mają jako-takie pojęcie o nauce. Mnogość pojęć fachowych i nomenklatury genetycznej niektórych może zrazić, ale jeśli masz podstawową wiedzę biologiczną rozważania Siglera rozbawią cię do łez.
Paulina Król, 09.01.2015
|
|
||
|