KOSTNICA TV FILMY I FILMIKIGALERIANOWOŚCI KSIAŻKOWEFRAGMENTYKINO - ZAPOWIEDZI, PREMIERY          nasz serwis EOPINIER.PL

patronaty.jpg (2614 bytes)
FILMLITERATURATEORIAGRYFORUMLINKI
RECENZJE FILMOWERECENZJE KSIĄŻEKWSPOŁPRACAOPOWIADANIAPUBLICYSTYKANAPISZ DO NASPROSTO Z PIECAZŁOTY KOŚCIEJ

TRUCIZNA - Andrzej Pilipiuk

Trucizna to już siódmy tom przygód najbardziej znanego polskiego moczymordy, egzorcysty, dziada Jakuba Wędrowycza. Moja wiedza na temat poprzednich tomów nie jest zbyt duża ale jednak jest. Dlatego też pierwsze spotkanie z Wędrowyczem uznałam za nad wyraz udane. Kroniki Jakuba Wędrowycza były fenomenalnym otwarciem całej serii. Jednak Trucizna okazała się, gwoździem do trumny… i mam nadzieję, że będzie to ostatnia książka o Jakubie, mimo że nigdy nikogo tak bardzo nie znielubiłam jak tego bohatera i ciężko będzie się z nim rozstać.

Ponad 350-cio stronicowa najnowsza powieść Andrzeja Pilipiuka wydaje się być odgrzewanym w mikrofali kotletem. Sycące, ale smaku ni mo, dziwne pachnie i wygląda jakby zdechło. Sam Jakub określiłby to tak: samogon musi być lepszy od wódki sklepówki i tak też powinno być z kolejnymi tomami cyklu, a w tym przypadku tak nie jest. Oczywiście wśród 20 opowiadań znajdują się te lepsze i te gorsze, jednak żadne nie wydaje się być godne zapamiętania. Tak więc po lekturze Trucizny praktycznie wcale nie pamiętam jej treści.

Historie z życia bimbrownika, które często mnie urzekały, w siódmym tomie są ledwo zabawne i to tylko momentami. Niektóre z nich pozbawione są sensu, a im dalej w las tym ciemniej, co w tym wypadku oznacza, że im dłużej czytałam tym bardziej mi się odechciewało. Główny bohater stracił część swojego wątpliwego uroku na rzecz nijakości i wtórności, a jego ruski towarzysz tylko czasem nadawał nutki świeżości zatęchłej atmosferze opowiadań o Wędrowyczu.

Jestem strasznie zawiedziona, bo naprawdę cenie sobie twórczość Pilipuka. Jestem w stanie wybaczać mu wiele literackich grzechów, jednak to co zrobił z własnoręcznie wykreowaną postacią woła o pomstę do nieba. Nie dziwię się, że sam zainteresowany (Jakub Wędrowycz) poszukuje Pilipiuka listem gończym.

Ogromnym minusem tej powieści są także zdobiące(?) ją rysunki. Cóż, ich autor nie popisał się. Myślę, że miało być swojsko i przaśnie (czyt. naturalnie) a wyszło jak zwykle, czyli do du*y. A takie ładne rysuneczki można było zobaczyć w poprzednich tomach….

Dość jednak o wadach, choć zalet ta pozycja nie posiada prawie wcale. Chciałabym, aby czytelnicy zdawali sobie sprawę z tego, że moja ocena wynika tylko i wyłącznie z faktu, że do tej pory żyłam pod działaniem uroku historii o tym polskim starym dziadzie, a teraz ten urok prysnął i czuję się jak dziecko, które odkryło, że Mikołaj nie istnieje. Jeśli jesteście ogromnymi fanami Wędrowycza to są dwa wyjścia. Primo, sięgniecie po Truciznę  i wcale nie będzie ona aż tak dużym zawodem, a sama książka wzbogaci kolekcję Kronik Jakuba. Secundo, zaryzykujecie, przeczytacie i jedyne co wam pozostanie to płacz i zgrzytanie zębów. Całe ryzyko po waszej stronie.

Ocena: 2+/6

FUZJA

Tytuł: Trucizna

Autor: Andrzej Pilipiuk

Cykl: Jakub Wędrowycz tom VII

Ilość stron: 366

Wydawnictwo: Fabryka słów 2012