KOSTNICA TV FILMY I FILMIKIGALERIANOWOŚCI KSIAŻKOWEFRAGMENTYKINO - ZAPOWIEDZI, PREMIERY          nasz serwis EOPINIER.PL

patronaty.jpg (2614 bytes)
FILMLITERATURATEORIAGRYFORUMLINKI
RECENZJE FILMOWERECENZJE KSIĄŻEKWSPOŁPRACAOPOWIADANIAPUBLICYSTYKANAPISZ DO NASPROSTO Z PIECAZŁOTY KOŚCIEJ
UKM - Ultimate Klilling Machine

UKM to - wbrew pozorom - nie tylko uniwersalny karabin maszynowy, ale i film w reżyserii Davida Mitchella. Skrót rozwija się w pięknie patetyczne The Ultimate Killing Machine, alias - Maszynę do zabijania. Sprzedawali to kiedyś w serii "Kino Grozy Extra" więc trafiło pod strzechy. w tym i moją.

Brzmi strasznie i na pierwszy rzut oka wygląda jak skrzyżowanie Uniwersalnego żołnierza z typowym kinem gore. Fakt, arcydziełem kinematografii film nie jest i raczej nie grozi mu, że stanie się obiektem kultu. I dobrze, dzięki temu wiem, że istnieje jeszcze na tym świecie poczucie dobrego smaku. Choć słabo rozwinięte. Tak czy jak, film Pana Mitchella da się - o dziwo - oglądać bez drwiącego uśmieszku na twarzy.

Zacznijmy od fabuły. Wiele zdradza sama okładka, bo już uzmysławia nam, że krew będzie się tu lała szerokim i wartkim strumieniem. Nie inaczej.

No więc poznajemy grupę nastolatków-nieudaczników, którzy z różnych powodów postanowili wstąpić do wojska. Nie mają pojęcia - bo napięcie trzeba utrzymać - że tak naprawdę zostaną wykorzystani jako obiekty badawcze w tajnym eksperymencie wojskowym. Gdy poznają prawdę będą musieli walczyć o życie. Przy okazji (tu mały spojler) - zmierzą się z poprzednim "testerem" (w tej roli fenomenalny, ale wygadany jak Terminator czy Rambo - Michael Madsen) tajemniczej terapii.

Przyznacie sami, że pomysł nie powala na kolana. To schemat opierający się przede wszystkim na mordowaniu kolejnych, mniej lub bardziej ważnych dla tej historii postaci. Nie ma tu nic głębokiego (oprócz ran), zaskakującego, ani tym bardziej świeżego.

Z drugiej strony, mimo przyprawiającej o ból głowy przewidywalności, warto dostrzec dobra pracę kamery. Ujęcia wraz z oświetleniem tworzą klimat, którym film może się pochwalić. Zobaczymy tu ciemne, zawalone rupieciami korytarze, które ciągną się w nieskończoność. Jeśli już o mowa o tym co widać (i słychać), to efekty specjalne momentami osiągają poziom zadowalający. Na szczęście zrezygnowano z olbrzymich mutantów, widowiskowych transformacji i bestii z piekła rodem. Podrasowano kilku aktorów (i aktorkę) co w zupełności wystarczyło na potrzeby tej nisko budżetowej - jak mniemam - produkcji.

Muzyka - co osobiście bardzo lubię - nie ciśnie się chamsko na pierwszy plan. Oprawa dźwiękowa czasem może uratować film przed totalnym blamażem i tutaj tak się dzieje. Tło muzyczne ma się przenikać z akcją, a nie ją przytłaczać.

Wady rzecz jasna są. Starczy wymienić drobny, ale jednak, wątek miłosny, sceny pseudo-erotyczne i kilka nietrafionych scen walk. Na szczęście nie dominują.

Widać więc, że mimo niezbyt intrygującego tytułu UKM stanowi poprawnie skonstruowaną, lekkostrawną papkę dla fanów horrorów akcji, medycznych, militarnych. jak zwał tak zwał. i miłośników Pana Madsena. Jest tu wszystko czego przeciętny, niewiele wymagający widz potrzebuje: krew, flaki, gonitwy po korytarzach, eksplozje i zapowiedź kontynuacji (ups, znów spojler.). Jak dają to brać, jak biją to uciekać, więc nie ma co narzekać, widziałem gorsze filmy.

 

Reżyseria:     David Mitchell

Scenariusz:   Tyler Levine, Tim McGregor

Gatunek:       Horror, S-F

Premiera:      21.11.06 r.  (Świat)

Produkcja:    Kanada, USA

 

Ocena - 5/10

 

Krzysztof "Mormegil" Chmielewski