UKOJENIE
-
Maggie
Stiefvater
Ilość stron: 518
Wyd. Wilga
Ocena: 4/6
Ukojenie to trzecia, a zarazem ostatnia część sagi o Samie i Grace – parze
nastolatków, która pod wpływem zimna zamienia się w leśne wilki. Na
przestrzeni ponad tysiąca stron obserwowaliśmy ich walkę z własnymi
słabościami, dopingowaliśmy w trakcie licznych starć z wrogiem oraz
czekaliśmy jak ostatecznie potoczą się ich losy. Niestety finał historii,
mimo iż zaspokaja naszą ciekawość, jest jednak daleki od czytelniczego
spełnienia.
Cole eksperymentuje, aby znaleźć lekarstwo na wilczy wirus. Rodzice Grace
poznają drugie oblicze swej córki, a Sam staje twarzą w twarz z nieuchronnie
zbliżającym się polowaniem na sforę. Dodatkowo i tak trudną sytuacje
komplikuje nagła przemiana Grace, dokładnie w chwili rozpoczęcia się łowów.
Beztroscy rodzice, chwile zwątpienia i skrajność uczuć od miłości po
nienawiść. Maggie Stiefvater ponownie oferuje nam to, co w jej twórczości
najlepsze: chwytliwe dialogi, wiarygodne opisy oraz wszechobecną skromność.
W jej książkach nie zostaniemy stłamszeni przez nadmiar pomysłów ani
nadzwyczajnych zdolności. Młodzieńcza miłość nie jest mdlącą papką, a
bohaterowie wbrew pozorom posiadają znamiona inteligencji. Szkoda tylko, że
w tym wszystkim zabrakło przysłowiowej kropki nad „i”. Po zakończeniu
spodziewałam się czegoś więcej. Liczyłam na znaczący przełom, wir wydarzeń.
Coś, co kompletnie by mnie zaskoczyło, a tego tu nie ma...
Urzekła mnie za to prostota całej historii. Lekkość z jaką autorka splata ze
sobą dwa odrębne światy, bo akurat w tym gatunku, to wiarygodność ma dla
mnie największe znaczenie. Nierealne bajki każdy może snuć, lecz podanie
tego w chwytliwy sposób jest już sztuką.
Serię będę wspominać z miłym rozrzewnieniem, lecz kolejnym powieściom
autorki stawiam już znacznie trudniejsze wyzwanie. Mam nadzieję, że się nie
zawiodę.
Varia
RECENZJA NR 2
„Ludzie nie
muszą sobie zasłużyć na dobroć. Mogą zasłużyć najwyżej na okrucieństwo.”
Był czas na przesycone strachem drżenie, jak i pełen serca niepokój.
Przyszedł, więc czas na finalne ukojenie. Ukojenie… A może „Uwieńczenie”?
Jak dla mnie takowy tytuł by lepiej pasował. W końcu jest to już ostatni,
decydujący tom wydarzeń rozgrywających się w miasteczku Mercy Falls.
Przyznaję, że po przeczytaniu poprzednich dwóch tomów sama nie mogłam pozbyć
się napięcia i ciekawości, aż do momentu, w którym ukazała się ostatnia już
część.
Maggie Stiefvater, to niby młoda pisarka, a już wstrząsnęła światem
literatury. Pisarską przygodę rozpoczęła serią książek o wróżkach, których
pierwsza z nich nosi tytuł "Lament", to dopiero dzięki trylogii z Mercy
Falls mogę powiedzieć, że autorka ta zaistniała na Polskim rynku, zdobywając
rzesze fanów, do których bagatela sama należę.
Na pierwszy rzut oka cała seria zahacza o wilkołacze serie. Ale tylko
zahacza. Dlaczego? Ponieważ według mnie to wątki paranormalne, takie jak
wilkołaki, czy tym podobne stworzenia to tylko dodatek do historii. Tak po
prawdzie jest to pięknie wysnuta opowieść o przyjaźni, rodzinie, bólu, czy
nawet śmierci. Ale co najważniejsze i najbardziej widoczne – to jest to
historia o przeklętej przez los miłości. W poprzednich tomach Grace i Sam
odbyli niemałą walkę o możliwość bycia razem w imię szczęścia i miłości.
Sporo zyskali, sporo też stracili, lecz teraz zagraża im spore
niebezpieczeństwo… W tej części wszystko znajduje wyjaśnienie. Ale czy aby
na pewno jest to opowiadanie, w którym można powiedzieć na końcu, że „żyli
długo i szczęśliwie”?
Książka jest stworzona, tak jak być powinna. Pod względem językowym
stylistycznym, czy nawet graficznym nie mam nic do zarzucenia. Tak samo,
jeśli chodzi o fabułę. Spośród całej trylogii, to w tej części według mnie
fabuła rozkręca się najszybciej i najzgrabniej. Podoba mi się całokształt, w
jakim poszczególne sytuacje zostały zobrazowane. Czyta się szybko i lekko,
bez zbędnego męczenia się nad książką. Gdybym miała się uprzeć to
przyczepiłabym się odrobinie przy okładce. Nie twierdzę, że nie jest ładna.
Pasuje do pozostałych, ale mimo to jest w niej cos takiego… obcego. Z bólem
muszę przyznać, że z każdą częścią okładka wypada coraz to słabiej. Przy
natomiast bohaterach nie będę się zatrzymywać, ponieważ mój stosunek do nich
nie zmienił się ani o jotę i podobają mi się tak, jak zostali przedstawieni,
chociaż czasami potrafili doprowadzić do szału.
Jeśli miałabym to wszystko razem podsumować, to mogę z dumą stwierdzić, że
cała trylogia została uwieńczona w bardzo ciekawy sposób, a samo zakończenie
nie pozostawiło we mnie niedosytu, tak jak poprzednie części. Co chciałam,
to się dowiedziałam i mi to w zupełności wystarczy – zwłaszcza, że bohaterka
rozwinęła niektóre sytuacje tylko napomknięto w poprzednich tomach.
Książkę mogę polecić każdemu fanatykowi wilkołaków, romansów, czy książek
przygodowych. Tutaj tak po prawdzie każdy znajdzie cos dla siebie. A jeśli
ktoś z was nie przeczytał jeszcze żadnej części przygód Grace i Sama, to nie
wiem, na co czekacie… Radzę wam się spieszyć, a mogę tylko zapewnić, że się
nie zawiedziecie, gdy już się za nie zabierzecie. Nie zdziwiłby mnie tez
fakt, gdyby znalazły się osoby, które wręcz „pochłoną” serię w kilka dni. Na
koniec mogę tylko dodać, że po jej skończeniu sama znalazłam tytułowe
ukojenie, a mimo to jestem pewna, że jeszcze nieraz do tej trylogii powrócę.
Lilien
|