UKRYTY WYMIAR RECENZJA KOSTNICA
"Ukryty
wymiar" to film juz leciwy - nakręcono go w 1997 roku. A jednak mimo upływu lat
wciąż wzbudza skrajne emocje wśród widzów - od posądzania o brak jakiegokolwiek
klimatu po zachwyty i hymny pochwalne. Ja akurat jako widz plasuję się bliżej grupy
zachwyconych, ale namawiam wszystkich by sami się przekonali jak do nich trafi historia
eksperymentalnego statku kosmicznego "Event Horizon". Tenże statek zaginął bez
wieści w 2040 roku. Oficjalnie na statku nastapił wybuch który go doszczętnie
zniszczył. Więc dlaczego siedem lat później odebrano z orbity Neptuna sygnał z
rzekomo zniszczonego statku? Na ratunek leci załoga statku ratunkowego "Lois and
Clark" (a nie "Clark" jak napisało wiele osób recenzujących film). Na pokładzie
prócz załogi jest także doktor Weir - konstruktor "Event Horizon" - który
przeżył osobistą tragedię - jego żona popełniła samobójstwo w czasie gdy on był
tak zajęty pracą, że nie mógł jej poświęcić czasu. Od tej pory doktorem targają
wyrzuty sumienia. Już w czasie zbliżania się do zaginionego statku na pokładzie
"Lois and Clark" zaczynają dziać się dziwne rzeczy - oto Weir ma wizję zmarłej
żony, która prosi go by z nią pozostał... A kiedy ratownicy dotrą do celu koszmar
będzie narastał, aż w końcu doprowadzi większość załogi do szaleństwa.
Niebagatelna w tym rola będzie Weir'a, dla którego "Event Horizon" za wszelką cenę
będzie chciał zatrzymać.
Więcej
nie powiem o fabule - warto się samemu przekonać, co wymyślili twórcy - jednak
będą i sceny gore (mocne i okrutne), przerażające wizje i zakończenie które da wiele
do myślenia...
Kiedy
tak streszczam fabułę od razu widać odniesienie do wielu filmów s-f i horrorów -
"Solaris", "Kula" czy "Hellraiser". Zwłaszcza scenografia i sceny gore
nieodparcie przywodzą na myśl królestwo Cenobitów z "Hellraiser'a". Świetna w tym
filmie, bardzo nastrojowa jest muzyka. Scenografia, wygląd statku który powrócil z
innego wymiaru to prawdziwy majstersztyk - zwłaszza korytarz prowadzący do głównego
napędu a wyglądający jak wielka maszynka do mięsa... to trzeba zobaczyć. Zresztą ów
napęd to nic innego jak forma kostki Lemarchanda z "Hellraiser'a" - on też
odpowiednio ułożony otwiera wrota do królestwa chaosu, bólu i niewyobrażalnego
cierpienia. Oczywiście - wiele tu nielogiczności, niespójności, niektóre wydarzenia
raczej śmieszą... Paul Anderson nie jest reżyserem który do końca radzi sobie z
ciężką, poważną tematyką. Więc rzeczywiście - jeśli ktoś rozbierze "Ukryty
wymiar" na logiczne kawałki to może się poczuć rozczarowany. Ale... jest coś co
odróżnia ten film od reszty tego typu produkcji. Bowiem dodając do siebie wszystkie
elementy - muzykę, scenografię, sceny gore, poczucie zargrożenia i niepewności -
wszystko to razem daje niesamowity klimat i powoduje, że "Ukryty wymiar" to jeden z
najbardziej niepokojących filmów s-f jakie widziałem. Polecam bardzo, a jeśli ktoś ma
inne zdanie niż ja - chętnie będę polemizował.
"Ukryty
wymiar" (Event Horizon)
Reżyseria:
Paul W.S. Anderson. Scenariusz:
Philip Eisner. Muzyka: Michael Kamen. Obsada: Laurence Fishburne, Sam Neill USA/Wielka
Brytania, 1997. Ocena: 6/6
Bogdan Ruszkowski |