UPIORY CZARNOBLA -
Wojciech Wiktorowski Dwudziestego
szóstego kwietnia 1986 roku na terenie byłego Związku Radzieckiego w Czarnobylu doszło
do największej katastrofy w historii energetyki jądrowej. Szacuje się, że w wyniku
awarii reaktora, do atmosfery przedostało się ponad sześć ton paliwa jądrowego
zawierające rakotwórcze izotopy jodu, cezu, plutonu i srontu. Unosząca się chmura
radioaktywna dotarła także nad Polskę. Dziś wiemy, że uszkodzenie reaktora miało
tragiczne skutki dla zdrowia mieszkających w strefie zagrożenia ludzi. Jednak tuż po
katastrofie, władze oraz polscy uczeni próbowali zatuszować całą sprawę. Mediom
zamknięto usta. Informacje, które powinny trafić na pierwsze strony gazet nie
pojawiały się wcale, lub podawane były w formie krótkich wzmianek, które i tak w
kłamliwy sposób zaprzeczały jakiemukolwiek zagrożeniu.
Mimo
że od katastrofy w Czarnobylu minęło już tyle lat, to nadal wiele pytań pozostaje bez
odpowiedzi a wydarzenia z 1986 roku budzą emocje. Dla Wojciecha Wiktorowskiego stały
się zaś inspiracją do napisania powieści "Upiory Czarnobyla".
Bohaterem
"Upiorów Czarnobyla" jest dziennikarz telewizyjny. Mężczyzna próbuje rozwikłać
zagadkę śmierci pewnego fizyka (nazywanego w powieści Doktorem), który dokonywał
pomiarów stężenia radioaktywnych pierwiastków w powietrzu. Wyniki badań były
zatrważające, pomiary znacznie przekraczały normę. Jednak wraz ze śmiercią Doktora
sprawa została zatuszowana. Czy zatem Doktor naprawdę wyskoczył z okna a może ktoś
skutecznie pomógł mu pożegnać się z życiem?
Muszę
powiedzieć, że mam mieszane uczucia, co do "Upiorów Czarnobyla", to znaczy chyba
czegoś innego się spodziewałam. Na okładce książki czytamy, że jest to powieść
oparta na faktach. Zawarta na ostatniej stronie informacja mówi nam zaś, że
"wszystkie występujące w książce postaci i sytuacje są wynikiem kreacji literackiej
i nie mogą być utożsamiane z realnie istniejącymi". Wojciech Wiktorowski z zawodu
jest reporterem i mam wrażenie, że swoją powieść chciał trochę utrzymać w formie
reportażu. Tu nie ma odmalowanego tła społecznego, politycznego, szczegółowej
charakterystyki bohaterów. Wszystko zredukowane do minimum, oszczędne słownictwo mówi
o wydarzeniu i mamy kolejną scenę. Bohaterowie, choć fikcyjni to pretendują do
realnych postaci. No i niby wszystko w porządku tylko, że ja niestety tego nie kupiłam
i czułam niedosyt. W "Upiorach Czarnobyla" chciałam widzieć powieść, tymczasem
otrzymałam tekst, w którym tak naprawdę nie do końca wiadomo, o co chodzi. Rozumiem,
że autor chciał oddać atmosferę tamtych lat: ukrywania faktów, tajemnicy,
zastraszania i oszukiwania społeczeństwa, jednak chyba trochę za dużo niewiadomych w
tej powieści i przez to staje się ona momentami niezrozumiała.
Powieść
"Upiory Czarnobyla" nie jest lekturą łatwą, miłą i przyjemną i sądzę, że do
wielu czytelników ona po prostu nie trafi. Będą zawiedzeni zarówno ci, którzy mają
nadzieję, że znajdą w niej obszerne informacje o katastrofie, jak i ci, którzy
spodziewają się
wspaniałej,
zapierającej dech w piersiach historii z wydarzeniami 1986 roku w tle. I niestety ja
jestem w tej grupie czytelników, których oczekiwania nie zostały spełnione. Ale może
Wy odnajdziecie w tej książce coś, czego ja nie potrafiłam docenić.
ZAJĄC
Tytuł:
Upiory Czarnobyla
Autor:
Wiktorowski
Wojciech
Wydawca:
Marginesy Wydawnictwo
Data
wydania: 2011
Ilość
stron: 256
|