|
Wizje postapokaliptyczne są w modzie.
Zarówno w filmach, jak i w literaturze. Moda dosięgnęła także telewizję, a jej
efektem jest serial Walking Dead emitowany przez amerykańską stację AMC.
Dzisiaj obejrzałam pierwszy sezon.
Cały, bo inaczej się nie dało. Raz przyssawszy się do monitora stworzyłam z nim
jedną całość. A że pierwszy sezon ma tylko 6 odcinków - czas minął mi w
błyskawicznym tempie.
Serial przedstawia Ziemię, na której z
nieznanych przyczyn, pojawiły się zombie. Ludzie po śmierci zaczęli się budzić i
rządni świeżego mięsa polowali na innych. Ugryzienie lub zadrapanie przez Szwędacza
(ang. Walker) powoduje zamianę w potwora. W ciągu bardzo krótkiego czasu miasta zostały
wyludnione, domy i samochody porzucone, zaczęło brakować energii. Ulice natomiast
pełne są żywych trupów.
Serial jest naprawdę dobry. I choć ma
kilka wad, to wszystkie one zostają przyćmione niesamowicie wciągającą fabułą i
akcją od której w żaden sposób nie można się oderwać. Kilka razy, w momentach
szczególnie niebezpiecznych, nie mogłam już znieść napięcia i robiłam pauzę, aby
przez kilka sekund popatrzeć w okno i uspokoić skołatane nerwy. "Walking Dead" to
naprawdę świetna robota nie tylko pod względem fabularnym, ale też wizualnym. Scen
krwawych i brutalnych nie brakuje, a przedstawiane są one w sposób bezpośredni, dlatego
osoby o słabych nerwach mogą nie czuć się zbyt komfortowo.
Gdybym miała porównać "Walking Dead"
do czegoś innego, musiałabym się odwołać do literatury. Serial ten bowiem to według
mnie połączenie "Lasu Zębów i Rąk" Carrie Ryan (podobny sposób budowania napięcia,
niemal identyczna kreacja postaci zombie) oraz serii "GONE" Michale Granta (owiane
tajemnicą przyczyny zdarzeń). Jak dla mnie było to połączenie idealne. Tajemnica,
horror, akcja, a wszystko tak przekonujące, że w nocy bałam się wysunąć stopę spod
kołdry.
"Walking Dead" nie jest typowym
horrorem o zombie, a raczej opowieścią o ludzkim strachu, próbach przetrwania, poświęceniu.
I tu pojawia się mój główny zarzut - wydaje mi się, że w przedstawionych czasach
zagłady, kiedy starego świata już nie ma, a ludzie walczyć muszą o życie, postawy
bohaterów były zbyt szlachetne i bohaterskie. Szczególnie nienaturalny był tu sposób
zachowania się głównego bohatera - Ricka (w tej roli świetny Andrew Lincoln), którego
prawość charakteru i rząd cnót symbolizował mundur szeryfa, w którym ten chodził.
Brakowało mi zachowań, których ja oczekiwałabym w takiej sytuacji, czyli walki o
pożywienie, o energię. Tutaj, poza kilkoma mało znaczącymi kłótniami wszyscy żyli
jak wielka, szczęśliwa, bożonarodzeniowa rodzina.
Drugi
sezon (13-odcinkowy) w październiku. Ciekawa jestem co wymyślą scenarzyści. Mam jednak
nadzieję, że będzie to coś, co sprawi, że szczęka opadnie mi do podłogi. Boję się
powielanych schematów - ciągłe ucieczki od zombie mogą się stać nudne. Myślę
jednak, że do tego nie dojdzie, bo w finale widzieliśmy, że pomysły bywają różne.
de_merteuil
|