O książce:
Wyklęty powstań ludu ziemi,
powstańcie których dręczy głód...
A więc twierdzicie Obywatelu, że wampiry istnieją? Niby kraj
socjalistyczny, ateizm w modzie, a tu taka wtopa. I jak tu
się krzyżem odwijać? Jak wodą, tfu, święconą chlapać? A
czosnek tylko granulowany i z importu z bratniej
Czechosłowacji!
Myśl nowa blaski promiennymi, dziś wiedzie nas na bój, na
trud.
Być wampirem w PRL to nie przelewki. W społeczeństwie
bezklasowym trudno tytułować się hrabią. Płaszcz i smoking
nosi albo kelner, albo iluzjonista, a krew obywateli
Rzeczpospolitej Ludowej ma posmak deficytu i reglamentacji.
Przeszłości ślad dłoń nasza zmiata, przed ciosem niechaj
tyran drży...
Ale nie czas, by kąsać zblazowanych arystokratów w
zacisznych buduarach. Prawdziwy walor odżywczy ma krew
opasłych badylarzy, cinkciarzy, partyjnych kacyków i
córeczek UB-eków.
Ruszymy z posad bryłę świata, dziś niczym, jutro wszystkim
my!
Bo my, wampiry z PRL mamy swoją godność! Nie wysysamy
biednych sarenek i jagniątek. Nie nazywamy tego
WEGETARIANIZMEM! Może nie pamiętamy już o wampirzych mocach,
ale mamy spryt nasz narodowy! Pozyskamy dewizy, przekroczymy
plan, a potem z dumą oznajmimy:
To wszystko każe nam powiedzieć mocno. I stanowczo:
Burżuazyjnym skrytopijcom mówimy - NIE!
Jaki kraj, takie i wampiry. Weźmy te nasze
polskie i przemnóżmy przez czasy PRL-u, a wynik będzie
szokujący: krwiopijca borykający się z deficytem papieru
toaletowego! Czego się spodziewałem po „powieści obnażającej
zmierzch zgniłego kapitalizmu”? Zabawy, lekkiej i
przyjemnej lektury, przy której można odpocząć, lecz nie
opowieści dla samego faktu opowiadania. Co dostałem?
Zanim napiszę co dostałem, przyczepię się
do wydawcy o wprowadzanie w błąd czytelnika. Chodzi o to, co
jest napisane na pierwszej stronie okładki u samej góry,
cyt. „POWIEŚĆ OBNAŻAJĄCA ZMIERZCH ZGNIŁEGO
KAPITALIZMU”. Po pierwsze „Wampir z M-3 nie jest powieścią,
a zbiorem opowiadań, które łączy chronologia wydarzeń i
bohaterowie. Po drugie, skoro akcja, czy raczej akcje toczą
się w czasach PRL, to powieść obnaża raczej zmierzch
zgniłego KOMUNIZMU, chyba, że ja tu czegoś nie rozumiem...
Tyle w tym temacie.
Wracając do treści, mamy do czynienia z
historią nastoletniej Gosi, która odbiera sobie życie w
akcie zemsty(!) i w ogóle foch z przytupem! Nastolatki
wiecznie takie same... W niedługim czasie budzi się ona w
trumnie i ,skoro jednak nie umarła, postanawia wrócić do
domu, no bo który nastolatek przejął by się tym, że ktoś go
pochował? Jak się w domu okazuje, Gosia jednak nie żyje, a
rodzina uznaje ją za diabła wcielonego, próbuje zastrzelić,
by potem spalić i po problemie. Ot rodzina. Po ucieczce z
domu Gosia poznaje ślusarza Marka (mnie zaszczyt kopnął,
mojego imiennika), który również jest wampirem i postanawia
jej pomóc w tej zupełnie nowej i nietypowej sytuacji –
wprowadzić w środowisko i pokazać jak żyją wampiry w
trudnych czasach komunizmu. Co prawda krew na kartki nie
była, ale czasy i tak trudne.
Trzeba przyznać, że „Wampira z M-3” czyta
się bardzo szybko – jeden wieczór, czy kilka przejażdżek
koleją podmiejską do pracy w zupełności wystarczą. Wniosek:
Właśnie jako lekką i nie męczącą przepracowanego umysłu
należy traktować tę książkę. Dziewięć opowiadań to zabawne i
proste historie, w których autor pokazuje jak krwiopijcy
sprytnie radzą sobie z systemem komunistycznym. Nie brakuje
również odniesień do współczesnej literatury, w tym
twórczości samego Pilipiuka. Oczywiście, jak na tego
konkretnego autora przystało, najwięcej jest wyśmiewania
komuny i wszystkich zasiadających na partyjnych stołkach. Za
ten charakterystyczny sposób wytykania wad ustrojów i
społeczeństwa nie sposób autora nie kochać.
Kończąc, żeby nie zanudzać, „Wampir z M-3”
ma ciekawych bohaterów, zabawne wątki i wąteczki, w
oryginalny sposób przedstawia świat (choć raczej ten
najbliższy bohaterom) – bawi i pozwala odpocząć. Czego
chcieć więcej?
Marek
Syndyka