WELIN
- Hal Duncan
O książce:
„Welin” kusi opisem i śmiem twierdzić, że kusił by tak samo, gdyby z opisu pozostało tylko pierwsze zdanie. Bóg i wszystkie artefakty, jakie rzekomo zostały stworzone przez Niego, niejednokrotnie wykorzystywano we wszelkiego rodzaju powieściach. Wydawało by się, że temat został wyczerpany i nikt nie napisze już nic nowego, a jednak ciągle ukazują się nowe tytuły, w których głównym wątkiem jest poszukiwanie np. grala, lub arki i jeszcze wielu podobnych, a celem tych działań zdobycie nieśmiertelności, mocy i władzy nad światem. Motywy te dawno powinny wyjść nam bokiem, a jednak ciągle są w modzie. Streszczenia czterowątkowej fabuły nawet nie będę się podejmował, ale nie z powodu mierności powieści, o której rozpisywać się nie warto – „Welin” należy przecież do najlepszych swojej dekady – a poziomu jej skomplikowania. Główne wątki są tak drobno poszatkowane i tak przemieszane, że nawet przy powolnym czytaniu mózg staje słupa, a fałdy kory zaczynają się wygładzać. Akcja przeskakuje z przyszłości do przeszłości, czasem aż do starożytności, a także do tytułowego Welinu – niezmierzonej i odwiecznej sfery, w porównaniu z którą nasz świat jest ledwie ziarnkiem piasku. Głównym wątkiem i celem chyba wszystkich, jest odnalezienie Księgi Wszystkich Godzin, a motywy powodujące niektórymi postaciami wcale by nam się nie spodobały... Te cele są jednak odległe, a większość książki to ucieczka jednych przed drugimi i poznawanie samych siebie przez odkrywanie poprzednich i przemieszczających się w czasie niekoniecznie chronologicznie wcieleń. Po ziemi chodzą upadłe anioły wyglądające jak zwykli ludzie, które to anioły w pradawnych czasach – zdaje się, że – były bóstwami i nie tylko. Zdziwieni? Jak już wspominałem, ciężko to ogarnąć jednym umysłem, a tak się jakoś złożyło, że drugiego nie posiadam... Tajemnica Księgi spisanej przez samego Boga zachęca do czytania, ale to, co w debiutanckiej powieści Duncana zachwyca najbardziej, to mnogość różnorodnych i bardzo plastycznie opisanych światów. Począwszy od mrocznego królestwa umarłych rodem z mitologii, przez cyberpunkowe miasto, oraz czasy współczesne, a kończąc na Welinie, który wygląda jag magazyn części dla wszystkich światów i każdego z ich czasów, wszystkie z opisanych miejsc żyją i przekonują o prawdziwości swego istnienia. Nie sposób nie dać im wiary. Duncan niewątpliwie popisał się kunsztem literackim, jak również udowodnił, że wyobraźni tak naprawdę nic nie ogranicza. „Welin”, pomimo tego, że jest powieścią bardzo skomplikowaną i trudną do ogarnięcia za pierwszym razem, prezentuje wysoką jakość i zasługuje na uwagę miłośników dobrze napisanej fantastyki. Szkopuł jedynie w tym, że powieść została wydana w małym nakładzie, który się wyczerpał, a MAG zapowiedział, że żadnych dodruków i drugich wydań nie będzie. Pozostają więc internetowe aukcje, na których trzeba zapłacić ponad sto złotych (okładkowa cena 35,-). Ja zapłaciłem i nie żałuję. Marek Syndyka |
|
|
|