WIADOMOŚĆ ZE SZTOKHOLMU -
Janusz Grabowski
Zawijający do portu statek
zahacza dziobem o makabryczne znalezisko – okaleczone zwłoki młodej kobiety.
Zaalarmowana przez kapitana policja, w ciągu pięciu minut pojawia się na
miejscu zbrodni. Na czele dochodzenia staje nadkomisarz Ewa Wichert, uparta
rozwódka, która mimo trudnych doświadczeń, wciąż zna swoją wartość. Dzieląc
obowiązki pomiędzy pracą i opieką nad synem, odważnie stawia czoła szefom
agencji towarzyskich. Szukając mordercy przemierza ciemne zaułki Trójmiasta,
aż w końcu wiedziona przeczuciem trafia do Sztokholmu. Czy to właśnie tu
wszystko się zaczęło?
Sięgając po tę lekturę nie miałam wątpliwości, że powstała ona na fali
popularności skandynawskich kryminałów. Autor wyraźnie inspiruje się tym
nurtem, nie kopiując go jednak bezmyślnie. W tym przypadku bardziej skupiamy
się na historii miasta oraz jego architekturze, niż obyczajowości
mieszkańców. Akcja wiernie trzyma się podjętego tropu i tylko miejscami
porusza miłosne sprawy pani nadkomisarz.
Zaletą Wiadomości ze Sztokholmu jest ciekawie skonstruowany wątek główny,
dzięki któremu do samego końca trudno odkryć kto stoi za morderstwami.
Błądzimy od jednego śladu do drugiego, ciągle dając się zwodzić na manowce.
Patrząc na powieść przez pryzmat literackiego debiutu prezentuje się ona
dość przyzwoicie. Niestety zabrakło mi w niej najważniejszego: emocji i
poczucia niepokoju.
Wszystko działo się jakby poza mną. Fabuła biegła w jedną stronę, myśli
drugą. Nie wiem czego to wina. Zbytniego skupienia się na szczegółach, czy
może za małej ilości dynamicznej akcji? Nie porwało mnie to, ani nie
wzruszyło. A szkoda, bo miałam nadzieję na dobrą rozrywkę.
Janusz Grabowski „Wiadomość ze Sztokholmu”
Ilość stron: 304
Wyd. Marginesy
Ocena: 3/6
VARIA
|
|