WIRUS JUDASZA - James Rollins RECENZJA KOSTNICA
James
Rollins Wirus Judasza The Judas Strain
Tłumaczenie:
Paweł Wieczorek, 478 stron. Wydawnictwo Albatros, rok wydania 2009.
Są
jak Bond. James Bond. Niezniszczalni. Ratują świat przed zagładą co najmniej raz w
roku. A potem już tylko wino, kobiety i śpiew. Co ciekawe - to się ciągle czyta z
zapartym tchem. "Wirus Judasza" to czwarta powieść James'a Rollinsa o agentach Sigmy
- tajnego oddziału DARPY - zajmujących się tropieniem technologii które można
wykorzystać jako broń. Tym razem chodzi o wyprawę Marco Polo, wirusa który może
zniszczyć całą planetę i tajemniczy przekaz w języku aniołów. James Rollins,
weterynarz z wykształcenia, speleolog i podróżnika z zamiłowania, autor opowieści
przygodowych z których najbardziej znanymi są "Lodowa pułapka" czy "Czarny
Zakon" po raz kolejny zabiera nas w szaloną jazdę po zakamarkach ziemskiego globu. Po
raz kolejny obserwujemy zmagania Sigmy z Gildią - organizacją terrorystyczną przy
której Al-Kaida to mały pikuś. Wenecja, Wyspy Bożego Narodzenia, Rzym, Istambuł,
Bangkok, Kambodża - trzeba przyznać, że arena wydarzeń imponująca. Wielu autorów
na takich powieściach by się wyłożyło. Jednak James Rollins posiada cudowny dar
opowiadania i dużą wiedzę na temat tego co pisze. Przepis na powieść wg Rollinsa jest
prosty - zdarzenie historyczne które zawiera w sobie jakąś niewyjaśnioną
tajemnicę, wydarzenie współczesne które można by połączyć z historią, bohaterowie
których postępowanie można przewidzieć, z którymi można się utożsamiać... i już.
Niby proste - jednak tak dobrych powieści jakie wychodzą spod pióra Rollinsa jest
naprawdę mało. Lekkość z jaką autor prowadzi akcję, splata poszczególne wątki,
łączy ze sobą fakty i fikcję - jest niebywała. Opisy miejsc w których dzieje się
akcja - na tyle plastyczne, że z łatwością przychodzi sobie je wyobrazić i
przenieść się w nie. Dziwię się, że do dziś nikt nie sfilmował żadnej z powieści
Rollinsa - każda z nich to materiał na bardzo dobry film przygodowy. Zresztą -
James Rollins pisał nowelizację scenariusza ostatniego Indiany Jones'a - i był to
jeden z nielicznych przypadków kiedy nowelizacja scenariusza była lepsza niż film. Co
do samej powieści: na Wyspach Bożego Narodzenia wybucha tajemnicza epidemia. Do zbadania
co się dzieje zostają wysłani doktor Lisa Cummings i Monk. W tym samym czasie pod domem
komandora Gray'a Pierce'a rozbija się motocyklem Seichen - agentka Gildii, którą
znamy z poprzednich książek o Sigmie. W Watykanie odnaleziona zostaje tajemnicza
wiadomość pisana prastarym językiem aniołów. W Wenecji ginie znany egiptolog...
Wszystkie zaś te wydarzenia wiążą się z tajemnicą zaginionej floty Marco Polo. A to
jest dopiero wstęp do właściwej fabuły. Mimo, że nie jest to najlepsza z opowieści o
Sigmie to czyta się ją bardzo dobrze - jakbyśmy spotkali znowu starych przyjaciół i
przeżyli z nimi mnóstwo niebezpiecznych przygód. Polecam "Wirus Judasza" i inne
powieści Rollinsa. Ich lektura to powrót do czasów dzieciństwa gdy każdy z nas był
superbohaterem we własnych marzeniach. James Rollins te marzenia budzi na nowo - a
warto choć przez chwilę poczuć się znów bohaterem.
Bogdan
Ruszkowski |