TWITTER BLOGGER SKULLATOR PLIKI COOKIES KANAŁ YOU TUBE KOSTNICA FACEBOOK | |||
WRÓG -
Charlie Higson Jeśli wśród czytelników znajdują się osoby, które zapoznały się z Władcą much Goldinga, to z pewnością pamiętają dojrzałość, którą charakteryzowała się ta książka oraz wspaniałym pomysłem, na jakim oparta została fabuła. Wróg Charliego Higsona upadł niestety bardzo daleko od przysłowiowej jabłoni, którą (w tym przypadku) jest wyżej wymieniona lektura. Choć, w zarodku, zapewne mógł pretendować do miana literatury na wysokim poziomie. Londyn opanowała tajemnicza zaraza, która zmienia wszystkich dorosłych w krwiożercze bestie wyglądem przypominające zombie, tyle że zorganizowane i jako tako myślące. Grupa dzieciaków próbuje przeżyć z dnia na dzień i nie zastanawiać się nad swoją przyszłością. Jednak pewnego dnia trafia do nich przybłęda. Dziecko twierdzi, że szukało ich oraz innych ocalałych i proponuje im przeniesienie w miejsce nienarażone na ciągłe ataki ze strony dorosłych, a przy tym całkowicie opanowane przez inną grupę małoletnich, którzy są chętni do przyjęcia nowych. Bohaterowie wyruszają w niebezpieczną podróż ulicami Londynu. Nie wszyscy dotrą na miejsce, nie wszyscy dotrwają do końca tej historii. Największymi wadami powieści są jej nieklasyfikowalność pod względem wieku odbiorców oraz zakończenie. Cała reszta mieści się gdzieś pomiędzy przeciętną a powyżej przeciętnej, co wskazuje na to, że Wróg wcale nie jest taką złą książką. Jednak wracając do minusów, to mnie, jako dorosłemu czytelnikowi niektóre momenty wydawały się mało ciekawe, lub też jawnie dziecięco-naiwne. Było mi także trudno utożsamić się z bohaterami, którzy mieli od 4-ech do 13 – 14-nastu lat. Z kolei nastolatek, któremu lekturę pożyczyłam stwierdził, że są w niej momenty drastyczne, których wolałby nie czytać. Natomiast zakończenie było dla mnie całkowicie niezrozumiałe, ale może taki odbiór był wynikiem braku zaangażowania w lekturę. Zaletą książki jest jej wydanie, oprawa jest interesująca (choć nie powalająca) a brzegi kartek są czarne, co komponuje się z okładką takiego samego koloru. Jedyny mankament to przekład niektórych dialogów – mam wrażenie, że gdyby tłumacz wykazał się odrobiną finezji mogłyby one brzmieć lepiej. Jeśli chodzi o plusy fabularne, to autor z całą pewnością chciał oddać odczucia towarzyszące małoletnim bohaterom podczas czegoś podobnego do Końca Świata, jednak wydaje mi się, że nie do końca mu się to udało. Opisany świat przedstawił pobieżnie, prawdopodobnie w myśl zasady, że liczy się cel a nie droga do niego – zapomniał jednak, że jest odwrotnie. Z drugiej jednak strony wspomniany już przeze mnie nastolatek, którego jedną opinię zdążyłam już wyrazić wspomniał mi także o tym, że książka jest świetna… Tak więc zdecydowanie jest to pozycja dla młodszego czytelnika, jednak rodzicom radzę wpierw zapoznać się z lekturą, a dopiero potem prezentować ją swoim pociechom. Fuzja |
|
||
|