WYPYCHACZ
ZWIERZĄT - Jarosław Grzędowicz
O książce:
„A więc wierzysz w to, co widzisz... Strzeż się! Znane i bezpieczne bywa
podstępne. Zbłądzić możesz, podążając jedną z dróg, gdy wiele innych w
zasięgu wzroku. Przyszłość jawi się milionem możliwości, ale to
teraźniejszość Cię zaskoczy. Przesuń kamień, a runie imperium.”
„A więc ufasz rozumowi... Najwyraźniej musisz odwiedzić pracownię
wypychacza zwierząt, wsiąść na pokład U-Boota, przeżyć pocałunek Loisetty,
przetrwać syberyjską zamieć albo skosztować specjałów kuchni Wschodu.
Zaprasza autor Księgi Jesiennych Demonów. Oto kolejna – pełna
niesamowitości, wyrazistych bohaterów i mrocznej tajemnicy – antologia jego
opowiadań. A liczba ich... 13.”
Zawiera opowiadania:
Hobby ciotki Konstancji
Zegarmistrz i łowca motyli
Nagroda
Buran wieje a tamtej strony (Sfinks 2005 – za Opowiadanie Roku 2004)
Obrona konieczna
Pocałunek Loisetty
Specjały kuchni Wschodu
Farewell Blues
Weneckie zapusty
Wypychacz zwierząt
Weekend w Spestreku
Trzeci Mikołaj
Wilcza zamieć (Nagroda Zajdla – za Opowiadanie Roku 2005)
oraz: Posłowie
O autorze:
„Rocznik 65. Debiutował w 1982 na łamach tygodnika „Odgłosy” opowiadaniem
„Azyl dla starych pilotów”. W 1990 roku wraz z Andrzejem Łaskim, Krzysztofem
Sokołowskim, Dariuszem Zientalakiem i Rafałem Ziemkiewiczem założył magazyn
literacki „Fenix”, w którym prowadził dział prozy polskiej, a od 1993 roku
był jego redaktorem naczelnym.
Opublikowane w 1999 roku w Internecie opowiadanie „Klub
absolutnej karty kredytowej” (zamieszczone później w „Księdze
Jesiennych Demonów”) otrzymało nominację do Nagrody Elektrybałta, a po
publikacji w "Wizjach alternatywnych" 2002 także nominację do Nagrody
Sfinksa.
Laureat Śląkfy w kategorii Twórca Roku 2005. W 2006 r. pisarza
uhonorowano Sfinksem, w kategorii Polska Powieść Roku za książkę "Pan
Lodowego Ogrodu, t.1". Kolejne części
tej powieści uczyniły z Jarosława jednego z najbardziej rozpoznawalnych
pisarzy fantastycznych w Polsce. Trzecim tomem zdobył kolejnego
Sfinksa.
Jest pierwszym w historii literackiej
Nagrody im. Janusza A. Zajdla zdobywcą dwóch statuetek w obu konkursowych
kategoriach: Powieść oraz Opowiadanie roku. W 2005 otrzymał je za "Pana
Lodowego Ogrodu, t.1" i opowiadanie "Wilcza
zamieć" (z antologii "Deszcze
niespokojne"). W roku 2007 uhonorowany został kolejnym Zajdlem - za "Popiół
i kurz. Opowieść ze świata Pomiędzy".
Trzecim tomem Pana Lodowego Ogrodu zdobył I miejsce w plebiscycie
Nautilus 2009, w kategorii powieść.
Oprócz wspomnianych książek razem z Fabryką Słów wydał jeszcze: zbiór
opowiadań grozy „Księga Jesiennych Demonów”
i antologię „Wypychacz Zwierząt”.
Prowadzi stałą, autorską rubrykę w Science Fiction Fantasy & Horror.”
„Spokojnie, to tylko fikcja...
Czyżby?”
Są takie prawdy, które – przewrotnie – nie zawsze są prawdziwe... Ich
czas przemija i tracą zastosowanie. Są również takie, które przetrwają każdą
próbę czasu i wcale nie chodzi mi o „3 prawdy góralskie”, lecz o te
dziesiątki i setki słów, które – zebrane w odpowiednie i przemyślane
skupiska – bezbłędnie ukazują nie tyle wewnętrzny mrok, co bezmyślność ludzi
– bądź co bądź – myślących. Jakby tego było mało, to właśnie tych ludzi
cechuje największy upór w dążeniu do celu! Czemu tak jest?
Myślę, że znam miejsca, w których możemy poszukać odpowiedzi, a
przynajmniej – obserwując poczynania ludzi jak i efekty ich bezmyślności –
nauczyć się rozważniej podejmować własne decyzje, pomimo faktu iż podane
„przykłady” mogą wydawać się mocno przerysowane, czy też groteskowe.
Te nasze fantastyczne miejsca, to trzynaście małych światów, które poza
swego rodzaju nauką, zapewnią Wam również dobrą zabawę przez najbliższych
kilka wieczorów. Portalem do nich prowadzącym jest antologia „Wypychacz
Zwierząt”. Pochłonęła mnie ona bez reszty tak za pierwszym (mniej więcej dwa
lata temu), jak i za drugim razem, kiedy to postanowiłem odświeżyć ją z
okazji spotkania z autorem organizowanym przez Fantastyczni (NZS UW), na
którym byłem.
Choćby w świetle ostatnich wydarzeń związanych z ACTA, kilka tekstów
wydaje się być napisanych wczoraj! Żeby było śmieszniej, najstarsze z
opowiadań zawartych w zbiorze powstawały mniej więcej wtedy, kiedy ja
uczyłem się pisać pierwsze litery, a możliwe, że jeszcze wcześniej!
I chyba wystarczy już tego wstępu, w którym nawet nie bardzo wiedziałem
co napisać... Niełatwo recenzować antologię, tym bardziej, że „Wypychacz
...” to zbór opowiadań powstających w dużym przedziale czasu i
niepowiązanych tematycznie, które utrzymują wysoki i jednocześnie bardzo
wyrównany poziom. Napiszę po prostu, co i dlaczego mi się spodobało, zanim
zdążę Was zanudzić...
„Zegarmistrz i łowca motyli” jest opowiadaniem z niemal do bólu
wydrążonej tematyki skoków w czasie i już myślałem, że znowu będą skakać w
przeszłość, by nie dopuścić do jakiejś wojny/wybuchu epidemii/ataku
terrorystycznego i całej reszty tych spraw, które trzeba koniecznie
poprawić. W sumie to... Skakali, ale cele były zupełnie przeciwne!
Zaciekawiła mnie ich przyczyna, która – logicznie myśląc – nie powinna mieć
miejsca! Odkryto nową przeszłość - przyszłą przeszłość, która ze stale
rosnącą prędkością zastępuję naszą. Temponauci mieli za zadanie powstrzymać
te zmiany i wykryć ich przyczynę, ale czy im się uda i jaką decyzję podejmie
jeden z nich? A najważniejsze pytanie brzmi: który czas jest tym właściwym i
co zrobić, jeżeli to my i nasza historia okażemy się błędem?
„Obrona konieczna” jest kilkustronicowym opowiadankiem o grupie
przyjaciół, którym po latach udaje się spotkać w pełnym składzie. Ważną rolę
odgrywa miejsce spotkania – domek letniskowy jednego z nich i fakt, że jak
wiemy, takie domki kuszą włamywaczy. Jednak gospodarz ma na złodziei świetny
sposób. Sposób okazuje się skuteczny nie tylko na złodziei...
„Farewell Blues” to też, wydawało by się, wyczerpana tematyka, bo oto
świat się kończy – słońce grozi wybuchem, a niemal każdy mieszkaniec naszej
planety spogląda na słońce, żeby upewnić się, czy te nadal jest na swoim
miejscu... Nie będę się zbytnio rozwodził nad zasadami panującymi w opisanym
w tym opowiadaniu świecie, dość napisać, że nie zapalisz tam papierosa, nie
posolisz zupy, nie posmarujesz masłem kromki chleba – wszystko co szkodzi
ludziom i niszczy planetę jest zakazane! I nagle, w tym świecie czekającym
końca, pojawiają się kosmici oferujący pomoc – będą wysyłać ludzi na odległą
planetę, która jest niemal identyczna jak nasza, a nawet lepsza, bo większa.
I to wystarcza, bo ludzie szybciej uwierzą obcym – nawet dosłownie – niż
samemu sobie, więc, zgodnie z zaleceniem nowych przyjaciół, biorą jedynie
rzeczy o znaczeniu sentymentalnym i po załatwieniu formalności, stają w
kolejce oczekujących na wylot ku ich nowemu domowi... Jaki będzie finał
tego oczekiwania i co dzieje się za drzwiami hali odlotów, a w związku z
tym: czy i komu Oni naprawdę chcą nam pomóc? Odpowiedź na te pytania jest
tylko jedna...
Kolejnym klejnotem zbioru jest „Weekend w Spestreku”, przedstawia świat,
który został podzielony na zony. Nie, nie czasowe – te już dawno mamy.
Podział ten nastąpił na poziomie ideologicznym i zapoczątkował powstanie
takich stref, jak Spestreku, w której pojęcie jednostki istnieje chyba
jedynie w znaczeniu jednostka bezużyteczna, niebezpieczna itp. Poziom
zaopatrzenia sklepów do złudzenia przypomina nasze sklepy za niesławnej
komuny, a karze podlega każdy i za wszystko, ponieważ o winie świadczy
jedynie subiektywna ocena osoby pokrzywdzonej! O zachowaniach żeńskich
bojówek(!) już nawet nie wspomnę... Norman – główny bohater opowieści –
właśnie z takiej zony pochodzi i choć udało mu się wyrwać, dzięki czemu
teraz mieszka i pracuje w naprawdę wolnym kraju, to jednak co jakiś czas
jeździ do Spestreku. Powód jest prosty – pozostawił tam rodzinę, która nie
chciała, albo nie mogła wyjechać. Taką właśnie podróż odbędziemy z Normanem,
przy okazji poznamy sposoby przemycania towarów u nas dostępnych wszędzie i
za grosze, tam rzadkie, lub takie, za których posiadanie grozi surowa kara.
Nie to jest jednak najgorsze, a fakt, że dla takich jak Norman niebezpieczne
może okazać się samo przejście ulicą strefy. Pomijając wszelkie inne
zagrożenia, to właśnie władze Spestreku na przyjezdnych szczególnie lubią
polować! „Weekend w Spestreku” świetnie pokazuje czym grozi życie w świecie
idealnym, jak również ostrzega przed zagrożeniem, jakim za są ustroje
totalitarne. (To mój nr 1.)
I pozostawione na koniec tytułowy „Wypychacz Zwierząt”, czyli dziesięć
stron historii, w której początek Was nie wprowadzę, bo mam taki kaprys... A
już poważniej, nie wprowadzę Was w sposób dosłowny, żeby historii owej nie
zepsuć. „Wypychacz...” w bardzo ciekawy sposób pokazuje do czego zdolny jest
człowiek (dla mnie osobiście jest on Pierwszym Tchórzem RP) by ukryć prawdę
i ratować samego siebie, nie zastanawiając się przy tym, czy to rzeczywiście
on jest winny i czy w ogóle da się uciec przed nieuniknionym. A sam Pan
Wypychacz... Cóż, sam chętnie skorzystał bym z Jego usług . Nawet pomimo
tego, że najlepiej wychodzą Mu... Złóżcie u Niego zamówienie, a może sam się
pochwali.
Żałuję, że nie mogę opisać całej trzynastki opowiadań, ale albo bym nie
napisał o nich prawie nic (choć napisałem niewiele więcej), albo ten tekst
zajął by „połowę internetu”!
Czy trzeba pisać cokolwiek więcej? NIE, NIE TRZEBA! I nawet moja kiepsko
napisana recenzja z nieudolnymi wprowadzeniami do paru opowiadań nie zmienią
faktu, iż „Wypychacz Zwierząt” na tle innych polskich antologii jest jak
pięknie oszlifowany diament, rzucony na – co najwyżej – małe perełki.
Odważnie i z czystym sumieniem, polecam każdemu!!
Marek Syndyka