KOSTNICA TV FILMY I FILMIKIGALERIANOWOŚCI KSIAŻKOWEFRAGMENTYKINO - ZAPOWIEDZI, PREMIERY          nasz serwis EOPINIER.PL
patronaty.jpg (2614 bytes)
FILMLITERATURATEORIAGRYFORUMLINKI
RECENZJE FILMOWERECENZJE KSIĄŻEKWSPOŁPRACAOPOWIADANIAPUBLICYSTYKANAPISZ DO NASPROSTO Z PIECAZŁOTY KOŚCIEJ
REQUIEM DLA TANCERKI WYWIAD Z AGNIESZKĄ FIBICH AUTORKĄ REQUIEM DLA TANCERKI przeprowadzony przez Varię dla KOSTNICY

 

Varia: Kryminał nie był dotychczas szczególnie lubianym przez kobiety gatunkiem literackim. Skąd pomysł by samemu zacząć je pisać?

Agnieszka Fibich: Zaczęłam od wierszy, krótkich opowiadań, zaczęłam pisać powieść... okazało się, że ma wątek sensacyjny. W efekcie powstał kryminał, potem drugi. Taka naturalna ewolucja :-) Tutaj zmuszona jestem dodać, że fascynuje mnie wszystko, co tajemicze i nieodgadnione; kryminały to mój ulubiony gatunek.

Varia: Nie jest tajemnicą, że Francja od lat Panią fascynuje. Tym samym nasuwa się pytanie czy zachowania paryskiej części bohaterów Requiem dla tancerki, np. problemy z naszymi nazwiskami, były zaczerpnięte z pani osobistego doświadczenia?

Agnieszka Fibich: Jako dziecko pobierałam lekcje języka francuskiego. Udzielała mi ich cudowna starsza pani, która przed wojną studiowała na Sorbonie. Nasze spotkania okraszone były niesamowitymi historiami zaczerpniętymi z jej życia (a może z wyobraźni?). Kiedy pierwszy raz znalazłam się w Paryżu, w Polsce była głęboka komuna, smutek, strach i szarość. A tam, barwne miasto tętniące życiem, uśmiechnięci ludzie żyjący na dużym luzie, zabawa, radość, gwar... Nie można było się nie zakochać.
Później moje życie zawodowe dało mi wiele okazji do podróżowania po Francji, poznania wielu ludzi, zrozumienia tego, jak patrzą na świat i na nas, Polaków. Niektóre spostrzeżenia umieściłam w moich powieściach.

Varia: Swoją przygodę z literaturą zaczęła Pani dość wcześnie. Co było impulsem by w ogóle zacząć pisać?Jaki jest Pani ulubiony pisarz bądź kto jest inspiracją dla Pani własnej twórczości?

Agnieszka Fibich: Kiedy byłam dzieckiem nie było jeszcze komputerów, a i telewizor nie był tak popularny, jak dzisiaj. W dodatku czarno-biały i odbierał tylko 2 kanały (na obu często nie było co oglądać). Dla osób z wyobraźnią pozostawała książka, radio i film, chociaż kino też było reglamentowane przez państwo. Czytałam sporo, zarówno poezję, jak i prozę. Świetną literaturę podsuwała mi mama, która również dużo czyta. Uwielbiałam słuchać radia, zwłaszcza programu trzeciego, słuchowisk, teatrzyków, których się już dzisiaj nie przygotowuje. Myślę, że na to, iż zaczęłam pisać wpływ miała w dużej mierze rozwinięta wyobraźnia. Bez przerwy coś sobie wyobrażałam. Myśli piętrzyły się w mojej głowie. Czułam potrzebę przelania ich na papier.
Jako nastolatkę fascynaowały mnie powieści Kafki i Marqueza. Nieodgadnione wątki, tajemnice. Później odkryłam Milana Kunderę, który do dziś jest moim ulubionym pisarzem. Wciąż lubię powracać do jego pierwszych powieści rozgrywających się w komunistycznej Czechosłowacji, takich jak: "Żart", "Walc pożegnalny", czy "Życie jest gdzie indziej".

Varia: Kobiety w Pani najnowszej powieści, to silne osobowości starające się mieć wszystko pod kontrolą, czy na co dzień również stara się Pani wszystko planować?

Agnieszka Fibich: Staram się planować, być zawsze o krok do przodu. Mieć także plan B na wypadek, gdyby plan A nie zadziałał. Ale nie jst to łatwe i nie zawsze się udaje :-)

Varia: Jak narodził się pomysł, aby fabułę powieści oprzeć na tancerkach nocnych klubów? Starała się Pani bliżej poznać to środowisko, czy bazowała na własnej wyobraźni?

Agnieszka Fibich: Pomysł powstał po spektaklu, który obejrzałam w Crazy Horse. Z racji zawodu, był to dla mnie czas współpracy z modelkami, tancerkami. Postanowiłam to wykorzystać jako wątek powieści.

Varia: Przyznam, że postać inspektora Brennsona oraz policjantki Marie bardzo przypadła mi do gustu. Czy są jakieś szansę na kontynuację ich losów, a może planuje Pani zaskoczyć czytelników i napisać coś w zupełnie innym stylu?

Agnieszka Fibich: Jestem w trakcie pisania zupełnie innej powieści. Ale kto wie, może jeszcze powrócę do bohaterów "Requiem"... bardzo ich polubiłam.

Varia: Pani ulubiony czarny charakter filmowy lub literacki to...?

Agnieszka Fibich: Najciekawszym literackim czarnym charakterem jest dla mnie Dorian Gray. Jest to postać przechodząca ogromne przemiany. W jego pojęciu dobro pomieszane jest ze złem. Trudno odkryć tę czasami bardzo delikatną granicę przejścia od tego, co jeszcze jest pozytywne do czegoś niedobrego. Poza tym, jest to bohater, któremu czytelnik współczuje i któremu się odrobinę zazdrości. Łatwo jest go rozgrzeszyć.
W filmie moim ulubionym negatywnym bohaterem jest postać grana przez wspaniałego aktora, Raya Liottę, w filmie "Dzika Namiętność" (z Melanie Griffith w roli głównej). Ma w sobie coś demonicznego i intrygującego.

Varia: Jakie jest Pani zdanie na temat ekranizacji literackich bestsellerów? Uważa je Pani za zjawisko pozytywne, reklamujące czytelnictwo czy wręcz przeciwnie,zniechęcające do sięgania po książki jeśli można zobaczyć gotowy już film?

Agnieszka Fibich: Uważam, że ekranizacja jest naturalną konsekwencją powstania dobrej powieści. Niestety, czasami nie dorównuje pierwowzorowi. Z reguły najpierw sięgam po książkę, potem idę do kina. Rzadko odwrotnie, ale zdarzyło się raz, czy dwa. Myślę, że wiele osób nie przeczytałoby książki, ale po obejrzeniu filmu po nią sięgnie.

Varia: Skoro mowa o kinie. Jaki film ostatnio wywarł na Pani spore wrażenie i dlaczego?

Agnieszka Fibich: Bardzo lubię kino francuskie :-) Uwielbiam filmy z udziałem Daniela Auteuil, Gerarda Depardieu, Jeana Reno. Mój ulubiony film to "36, Quai des Orfevres".
Z ostatnio obejrzanych filmów podobał mi się "Jak zostać królem", z fantastyczną rolą Colina Firtha oraz Heleny Bohnam Carter, którą uwielbiam za rolę pani Levett w "Sveeney Todd: Demoniczny golibroda z Fleet Street" oraz za szaloną postać Beatrix Lestrange w sadze "Harry Potter".

Varia: Czy w najbliższym czasie można się Panią gdzieś spotkać osobiście? Jakieś wieczory autorskie, odczyty?

Agnieszka Fibich: Chwilowo nie mam zaplanowanych żadnych spotkań autorskich.

 

REQUIEM DLA TANCERKI - recenzja