TWITTER BLOGGER SKULLATOR PLIKI COOKIES KANAŁ YOU TUBE | ||
WYWIAD
Z KRZYSZTOFEM PISKORSKIM AUTOREM CIENIORYTU Co kryje się w cieniu?
Myślenie bohaterów Cieniorytu nie wydaje nam się przekombinowane, przyjmujemy je naturalnie. Potrafimy wczuć się w ich lęki, bo każdy przecież choć raz poczuł się niekomfortowo wędrując nocą przez miasto, lub idąc do łazienki przez ciemny dom – mówi Krzysztof Piskorski, autor powieści, która ukaże się nakładem Wydawnictwa Literackiego 10 października.
Cienioryt to Twoja najbardziej rozbudowana powieść i nie chodzi tu nawet o ilość stron, bo lubisz pisać długie powieści, ale o konstrukcję świata. Świat Cieniorytu jest wielopłaszczyznowy, bardzo ciekawy i wciągający. Jak wyglądała praca nad tą książką i jak zrodził się pomysł na ten świat? - Zawsze interesowałem się taką fantastyką, która próbuje stworzyć coś nowego, interesującego. A pomysł na Cienioryt narodził się chyba podczas pobytu w Barcelonie. Było upalne lato, słońce piekło, a cienie były wyjątkowo czarne. Kiedy na nie patrzyłem, wpadł mi do głowy prosty pomysł na wykreowanie świata, w którym odpowiednio gęsty i ciemny cień staje się oknem do innej przestrzeni, do podświata, oceanu mroku, którym podszyta jest nasza rzeczywistość, zamieszkanego przez niezbadane istoty. Podszlifowałem trochę ten pomysł, przemyślałem go solidnie. I tak narodziła się cieńprzestrzeń, która w powieści pełni wiele funkcji, np. transportową – można nią przesyłać informacje lub przechodzić z jednego cienia w drugi. Kiedy miałem już pomysł na działanie świata, zacząłem zastanawiać się, jak cieńprzestrzeń może być wykorzystywana w technologii. Potem: jak wpływa na tamtejszą kulturę, ekonomię i obyczaje – aż po najprostsze codzienne czynności. Potem przyszedł czas na warstwę geopolityczną. Nakreśliłem uniwersum przypominające siedemnastowieczną Europę z okresu wojny trzydziestoletniej i umieściłem w nim skłócone państwa, wielkie rody, grandów, królewską dynastię. To była duża kreacja, chyba najbardziej pracochłonne budowanie tła ze wszystkich moich dotychczasowych powieści.
Punkt wyjścia jest bardzo prosty. Zasadza się bowiem na pierwotnym, atawistycznym lęku przed ciemnością, który towarzyszy nam od dziecka… - Tak. Jeśli chodzi o mechanikę związaną z cieniami, nie da się ukryć, że strach przed mrokiem jest jednym z najbardziej fundamentalnych ludzkich uczuć, które utrwaliło się w ciągu tysięcy lat ewolucji. Należy zawsze uważać na ciemność, bo nie wiadomo co się w niej kryje. Ale to właśnie powód, dla którego świat i myślenie bohaterów Cieniorytu nie wydają nam się przekombinowane, przyjmujemy je naturalnie. Potrafimy wczuć się w ich lęki, bo każdy przecież choć raz poczuł się niekomfortowo wędrując nocą przez miasto, lub idąc do łazienki przez ciemny dom. Myślę, że to jedna z dużych sił tej powieści.
Książkę czyta się jednym tchem, bo zadbałeś także o odpowiednią fabułę. Tempo akcji jest zawrotne. Duży wpływ mają na nie bohaterowie, z którymi bardzo szybko się utożsamiamy… - Pierwsze skrzypce gra Arahon Caranza Martenez Y’Grenata Y’Barratora, czyli krótko: Arahon. Jest szermierzem, który widział już lepsze czasy. Teraz mieszka w biednej, wynajmowanej izbie przy ulicy Alaminho. Uczy fechtunku ludzi niezbyt zamożnych, bo nie ma wystarczająco znanego nazwiska, by przyciągnąć bogatych uczniów i patronów. Przyświeca mu prosty cel - chce odłożyć wystarczająco pieniędzy, opuścić miasto, zamieszkać gdzieś na prowincji, zerwać z przeszłością, która dręczy go na każdym kroku.
A jednak wciąż przyciąga kłopoty…
- Inaczej nie byłby głównym bohaterem (śmiech). Przez swój
charakter Arahon popada w coraz to nowe konflikty z
pozostałymi bohaterami powieści. Oprócz niego karty
Cieniorytu zaludnia bowiem cała galeria zabijaków z
różnych stron świata, którzy pracują dla różnych patronów i
reprezentują różne siły. Czasem muszą współpracować, czasem
ze sobą rywalizować. Jest też uczony z dalekiego północnego
kraju zwanego Holbranvią, lekko inspirowany postacią Tycho
de Brahe, który bada właściwości cienia. Jest łysy drukarz
Elhandro Camina, dobry przyjaciel głównego bohatera. Pojawia
się kobieta, z którą Arahona łączy nietypowa znajomość - jej
mąż był niegdyś jednym z konkurentów Arahona, zawsze
pracował dla przeciwnej strony i w końcu stracił życie w
pojedynku z głównym bohaterem. Ta tragiczna przeszłość ma
wielki wpływ na kontakty bohatera z Iorandą.
Akcja toczy się w mieście Seriva – czyli fantastycznym odpowiedniku Barcelony. Ten świat wzorowany jest w dużym stopniu na Hiszpanii, Półwyspie Iberyjskim. Ale pojawia się także Holbranvia – czyli Niderlandy, Holandia? - Tak. Federacja miast-państw, przypominająca protestanckie społeczeństwa z siedemnastego wieku. Jest jeszcze dalsze Południe, gdzie mieszkają ludy, które mają bardzo ciekawe zwyczaje oparte na wykorzystaniu mechaniki cienia. Świat powieści jest dosyć rozbudowany. Można by się nawet pokusić o narysowanie sporej mapy czy atlasu.
Miłośnicy dobrej rozrywki, powieści przygodowych, których w polskiej literaturze brakuje, na pewno będą zachwyceni. Także fani fantastyki nie będą rozczarowani. Niektórzy z pewnością zadadzą sobie pytanie jak gatunkowo zaklasyfikować Cienioryt. Wiem, że interesujesz się steampunkiem. Czy to jest steampunk?
- Na pewno nie jest to czysty steampunk, bo brak
charakterystycznych dla tego prądu wiktoriańskich gadżetów
– kółek zębatych, analogowych mechanizmów i tak
dalej. Jednak moje zainteresowanie tą estetyką wpłynęło w
pewien sposób na konstrukcję świata, przełożyło się na moje
myślenie o jego technologii. A jeśli chodzi o poważną klasyfikację Cieniorytu – nie jest to prosta sprawa. Z jednej strony chciałem stworzyć historię przygodową, którą by się świetnie czytało, sięgającą do bardzo bogatego siedemnastego wieku. Z drugiej chciałem oddać urok i ładną frazę literatury iberoamerykańskiej, którą bardzo chętnie czytam. Trzecią nogą Cieniorytu jest zaś współczesna fantastyka, na przykład właśnie steampunk.
Główny bohater jest fechtmistrzem. Z kart powieści wynika, że znasz się na rzeczy. Rzeczywiście czasami „machasz żelazem”?
- Nie ćwiczę szermierki, ale – jak chyba każdy
miłośnik fantastyki – kiedyś mieczem machałem, w
bractwie rekonstrukcji historycznej. Interesuję się i czytam
dużo zarówno o walce średniowiecznym mieczem dwuręcznym i
półtoraręcznym, jak i o broni białej w późniejszych czasach.
Dla potrzeb Cieniorytu wyciągnąłem tłumaczenia i
ekstrakty z wielu szesnasto- i siedemnastowiecznych
traktatów szermierczych. Przede wszystkim traktatów
Thibaulta.
A jednak technika świata i walki są tylko tłem, które wypełniają życiem bohaterowie. Oni są siłą tej książki. Z nimi się utożsamiamy. Lubimy Arahona, kibicujemy mu od pierwszych stron powieści. - Cieszę się, że tak właśnie czytelnicy odbierają Arahona. Nie jest bohaterem rodem z heroic fantasy: silnym, niepokonanym. Arahon ma liczne problemy, nie tylko finansowe. W życiu nie doszedł tak daleko jak chciał, zmarnował sporo szans, karierę zakończył smutno. Ale jest coś, dzięki czemu może się zapomnieć, odpocząć. To szermierka. Ćwiczył ją z tak wielkim uporem i tak długo, że jest prawdziwym mistrzem. Nie przekłada się to jednak w prosty sposób na jego sytuację w świecie powieści, nie jest dzięki temu bogaty, nie prowadzi renomowanej szermierczej szkoły. Tam bowiem, podobnie jak u nas, nie jest tak ważne, co się umie naprawdę, tylko to co ludzie myślą, że umiemy. Byle bogaty szlachcic, który popisze się na kilku turniejach, jest uważany za dużo lepszego szermierza, niż Arahon Y’Barratora.
I w tym tkwi jego siła…
- Oczywiście, Arahon nie chce zbytnio chwalić się swoimi umiejętnościami, bo zdaje sobie doskonale sprawę z tego, że lepiej, aby przeciwnicy go nie doceniali. Prowadzi piekielnie niebezpieczne życie. Tak naprawdę sława pierwszej szpady Serivy jeszcze bardziej skomplikowałoby jego - i tak nie prostą - życiową sytuację. Arahon to złożona, wielowymiarowa postać. Pewnie właśnie dlatego pierwsi czytelnicy Cieniorytu tak go polubili.
Rozmawiał Marcin Baniak, Wydawnictwo Literackie |
|
|
|