SYNOWIE BOGA M.D. LACHLAN Mroczna
powieść fantasy w najlepszym wydaniu. Brutalna, posępna, jak żywcem wyjęta z
nordyckich mitów. Czasami
to historia wybiera ciebie
Rozmowa z M.D. Lachlanem
NF: Jak przygotowywałeś się do
pisania "Synów boga" od strony merytorycznej?
MDL: Już wcześniej moja wiedza na temat nordyckich mitów była szeroka - od zawsze
interesowała mnie magia, wychowywałem się pochłaniając kolejne opowieści. Zauważyłem
też, że fantasy nie zajmuje się realistyczną magią - dążeniem do innych stanów
świadomości i oświecenia. Zdecydowałem się więc umieścić trochę tego w swoim
dziele -?magia wyrzeczeń, bólu, izolacji i halucynacji. Trochę o tym poszperałem,
ale niewiele, ponieważ dorastałem interesując się tą tematyką. Prawdziwą trudność
sprawiły mi szczegóły: jakich materiałów używano do budowy saksońskich kościołów
z ósmego wieku, jakimi językami posługiwano się w tym czasie i jaki był ich zasięg,
jak daleko można było podróżować w małej łodzi. Ustalenie tego typu faktów zajmowały
mi sporo czasu.
NF: Dlaczego spośród całej plejady
fantastycznych stworów wybrałeś wilkołaka?
MDL: Po prostu zacząłem o nim pisać. Myślę, że czasami to historia wybiera ciebie.
Miałem zamiar napisać współczesną komedię, a w efekcie powstała historia o
nordyckim wilkołaku. Nie czułem, żebym miał wiele do powiedzenia. Po prostu moje palce
same wędrowały po klawiaturze.
NF: Co najbardziej fascynuje Cię w
kulturze staroskandynawskiej?
MDL: Niezwykła siła wyobraźni w mitach. Poza tym bardzo podobały mi się wyroby sztuki
i inżynierii Wikingów. Wystarczy rzut oka na kadłub ich łodzi, by zrozumieć, co mam
na myśli - doskonale przystosowane do swoich zadań, zbudowane za pomocą niewielu dostępnych
materiałów. Wspaniałe połączenie formy i funkcjonalności. Poza tym moja rodzina
pochodzi z Yorkshire, czyli z części Wielkiej Brytanii, która była pod duńską
okupacją. A więc może - ale tylko "może" - jest to jakoś związane z moim
dziedzictwem. Aczkolwiek, biorąc pod uwagę fale imigrantów, jakie przelewały się
przez ten kraj od starożytności, równie dobrze mogę być potomkiem Polaków, Francuzów,
Afrykańczyków bądź Eskimosów.
NF: Od dziecka fascynował cię
gatunek fantasy, jednak gdy sam zacząłeś parać się pisarstwem, nie wybrałeś
fantastyki. Dlaczego?
MDL: Jak już wspominałem, to nie ja wybieram. Po prostu ruszam palcami i obserwuję, co
z tego powstanie. Poza tym miałem obsesję na punkcie komedii, dlatego w końcu jedną
napisałem.
NF: Jak różni się dla ciebie
tworzenie powieści głównonurtowych od fantastycznych?
MDL: W przypadku fantastyki trzeba robić research. Nigdy nie zajmowałem się tym pisząc
głównonurtowe powieści. Pisanie fantasy daje pewną swobodę. Mogę korzystać z
szerokiej gamy inspiracji - od historyjek dla dzieci, które kiedyś czytałem, poprzez
poezję Yeatsa i? Teda Hughesa, do seriali telewizyjnych. Tego jest mnóstwo. Uważam
zresztą, że tematyka, którą poruszam, jest nieco inna. Może zabrzmi to nieco
pretensjonalnie, ale w moich tekstach fantasy ujawnia się pewna ulotność, nietrwałość
życia. W komediach zajmuję się bardziej przyziemnymi troskami.
NF: A czytelnicy? W dobie Internetu
kontakt z nimi jest bardzo łatwy - zaobserwowałeś jakieś różnice między
odbiorcami twoich poprzednich książek a miłośnikami fantastyki?
MDL: Jestem w kontakcie z wieloma czytelnikami. Świetnie jest poznawać ich opinie,
dyskutować. Miłośnicy fantastyki są bardzo zaangażowani, posiadają szeroką wiedzę.
Poza tym istnieje silna blogosfera, pewnego rodzaju kultura i, ogólnie rzecz biorąc,
jest to społeczność bardzo wspierająca twórców. W przypadku głównego nurtu nie
zawsze jest to regułą. Do tego inni twórcy fantastyki zazwyczaj są bardzo przyjaźnie
nastawieni do kolegów. I znowu - jeżeli chodzi o główny nurt, mam odmienne doświadczenia.
NF: Skąd pomysł na wydawanie części
twórczości pod pseudonimem?
MDL: Te książki bardzo różnią się od tego, co wcześniej publikowałem, pomyślałem
więc, że nie chcę dezorientować czytelników, publikując pod tym samym nazwiskiem.
Nikt nie chciałby sięgnąć po współczesną komedię, a otrzymać bandy wilkołaków.
NF: Wcześniej byłeś między innymi
komikiem, naturalnym wydawać by się mogło, że twoja fantastyka będzie zbliżona do twórczości
Pratchetta czy Holta. Tymczasem "Synowie boga" to wyjątkowo mroczna i brutalna opowieść.
MDL: Nie jestem wielkim fanem humorystycznej fantastyki, aczkolwiek podobają mi się
niektóre książki Pratchetta. Tak po prostu wyszło. Czytelnicy sądzą, że pisarz może
tworzyć tylko w określonym gatunku. Tymczasem wszyscy jesteśmy złożonymi ludźmi.
Inaczej zachowujemy się w towarzystwie kolegów z pracy, inaczej, kiedy jesteśmy z
rodziną, jeszcze inaczej, gdy otaczają nas przyjaciele. Dlatego dziwię się, że
czytelnicy oczekują nadzwyczajnej konsekwencji w tym, co piszemy. To tak, jakby ktoś
powiedział: Podczas meczów piłki nożnej krzyczysz i skandujesz, a gdy jesteś w
bibliotece zachowujesz się bardzo cicho i spokojnie. Dlaczego? Mamy wiele twarzy. Może
dlatego wilkołaki tak mi odpowiadają.
NF: W Internecie można znaleźć
informacje, że "Synowie boga" to początek planowanej trylogii. Pojawia się nawet
nazwa - "Craw Trilogy". Nie jest to do końca zgodne z twoimi planami, prawda?
MDL: Owszem. Nie mam pojęcia, kto to wymyślił. Dziwne. Sam nigdy nie używałem tej
nazwy, podobnie jak mój wydawca.
NF: Zdradzisz nam, czego czytelnicy
mogą spodziewać się po kontynuacji "Synów boga" -"Fenrirze"?
MDL: Zacięty pościg przez Francję dziewiątego wieku. Z tymi samymi mrocznymi siłami,
próbującymi zgotować francuskiej księżniczce straszny los. Mnich i wilkołak. Naprawdę
przerażająca proza, jeśli wierzyć pierwszym recenzjom.
NF: W takim razie czekamy z
niecierpliwością. Dziękujemy za rozmowę.
Tłumaczył Marcin Zwierzchowski
|