TWITTER BLOGGER  SKULLATOR       PLIKI COOKIES  KANAŁ YOU TUBE    KOSTNICA FACEBOOK

nasz serwis EOPINIER.PL

RECENZJE FILMOWERECENZJE KSIĄŻEKWSPOŁPRACAOPOWIADANIAPUBLICYSTYKANAPISZ DO NASPROSTO Z PIECAZŁOTY KOŚCIEJ
ZABÓJCZY KSIĘŻYC - N.K. Jesmin
 

„Zabójczy księżyc” - trzymająca w napięciu powieść fantasy, która  przenosi czytelnika w labirynt intryg politycznych. Autorka za pomocą słowa rysuje rzeczywistość, w której walka dobra ze złem nie jest rozumiana jednoznacznie. Świat „Zabójczego księżyca” to miejsce, gdzie „dobro” ma wiele mrocznych odcieni, a „zło” wzbudza współczucie.

W pustynnym mieście-państwie Gujaareh jedynym prawem jest spokój. Na tych prastarych ulicach nie ma przestępstw ani przemocy. Porządek utrzymują kapłani bogini snu, zwani zbieraczami – zbierają sny obywateli, leczą chorych i rannych, prowadzą śniących w życie wieczne… nie zważając na to, czy śniący się na to zgadza.
Gdy Ehiru – najsławniejszy z miejskich zbieraczy – otrzymuje zlecenie pobrania snów kobiety, przysłanej do Gujaarehu z misją dyplomatyczną, niespodziewanie dla samego siebie zostaje wciągnięty w spisek, który może doprowadzić całe śniące miasto do wojny.
Tak zaczyna się zakrojona na ogromną skalę opowieść o cywilizacji, imperium, wojnie, religii… i królestwie snów.

Zabójczy księżyc ma zupełnie wyjątkową, świeżą atmosferę. Rzadko się zdarza skończyć czytanie powieści fantasy z uczuciem, że przeżyło się coś nowego i zupełnie innego. Jemisin to się udało.
Goodreads

Trzymający w napięciu cykl Jemisin otwiera przed czytelnikiem obcy, lecz fascynujący świat i porywa go w wir politycznych i nadprzyrodzonych wydarzeń… Autorka tym razem nie ograniczyła się do wykorzystania różnych szczegółów z ziemskiej przeszłości i teraźniejszości, jak to zrobiła w Trylogii Dziedzictwa, lecz stworzyła kompletny świat alternatywny, który stanowi organiczną całość.
„Publishers Weekly”

RECENZJA

W pustynnym mieście-państwie Gujaareh jedynym prawem jest spokój. Porządek utrzymują kapłani bogini snu, zwani zbieraczami – zbierają sny obywateli, leczą chorych i rannych, prowadzą śniących w życie wieczne… Nie zważając na to, czy śniący się na to zgadza. Kiedy Ehiru – najsławniejszy z miejskich zbieraczy – otrzymuje zlecenie pobrania snów kobiety, przysłanej do Gujaarehu z misją dyplomatyczną, niespodziewanie dla samego siebie zostaje wciągnięty w spisek, który może doprowadzić do wybuchu niszczącej wojny. Tak zaczyna się zakrojona na ogromną skalę opowieść o cywilizacji, imperium, wojnie, religii… i królestwie snów. Pierwsza część dwutomowego cyklu, który w zgodnej opinii krytyków i czytelników tchnął nowe życie w nieco już skostniały gatunek fantasy.

 

Dwutomowego cyklu… Też zauważyliście, że coraz mniej jest takich cykli? Przeważnie wybijają się na pierwszy plan trylogie, albo wielotomowe serie, na które już nie każdego stać. Osobiście uważam, że taki obrót sprawy bardzo mi się podoba. Dwie części – ani za mało, ani za dużo. Mi pasuje. A co do reszty…

Jeśli o samą treść miałoby mi się rozchodzić, to muszę to powiedzieć – warto się za nią zabrać. Naprawdę. Już na wstępie mam zamiar Wam ja polecić, a wszystko dlatego, że spędziłam z nią naprawdę przyjemne chwile. Dzięki dość niekonwencjonalnej i nietuzinkowej fabule mogłam z czystym sercem oderwać się od szarej codzienności i pogrążyć w świecie zbieraczy snów. Jak dla mnie już sam pomysł fabuły wydawała się inna od tych wszystkich fantastycznych postaci, jak wampiry, anioły, czy demony. Wierzcie mi – nie jest to coś, z czym można się spotkać w co drugiej książce stojącej na półce w księgarni. Na dodatek intrygi, no i ta wielka wojna – to się nazywa prawdziwa akcja. Czytelnik w trakcie zgłębiania historii miasta Gujaareh i Ehiru nie ma prawa się nudzić. Fabuła może i sama się toczy, ale osobiście w trakcie czytania miałam wrażenie, jakobym przenosiła się sama w ten cudowny – ale i przecież niebezpieczny świat.

Styl i język autorki jest prosty i bezproblemowy. Czyta się szybko – chwilami ma się wrażenie, że za szybko. Najbardziej chyba przypadły mi do gustu wstępy, krótkie przypowiastki (Czy może lepiej to nazwać cytatami? Sama nie wiem…) pojawiającymi się na początku każdego rozdziału. W drugą zaś stronę za nic nie mogłam się wczuć w bohaterów. Nie wiedzieć czemu zawsze znalazłam jakieś ale, czy to do charakteru, czy nawet do samych imion, nazw miejsc, czy tym podobnych, które przyznajmy szczerze – do popularnych nie należą. To był chyba jedyny wakat z którym miałam problem w trakcie czytania. No wiecie – czyta się płynnie, a tu nagle – stop – bo jest problem z prawidłowym odczytaniem imienia, czy nazwy. Ale poza tym chyba nie znalazłam większych minusów, jeśli chodzi o samą treść.

Ogólnie rzecz biorąc książka jest naprawdę ciekawa i warta swojej ceny. Nawet mogę przyznać, że okładka pasuje do całości, chociaż osobiście widziałabym ją w innej formie – ale wiecie – kwestia gustu. Poza tym jest jeszcze jedno „ale”. Być może drobne, ale warte uwagi. Chodzi mi o to, że osobiście książkę czytałam w formacie PDF, a nie wersji klasycznej drukowanej. I w zasadzie nie miałabym z tym żadnych problemów, gdyby nie to, że nie miałam jakiejkolwiek możliwości czytać jej na swoim czytniku. Dlaczego? A dlatego, że na jednej „stronie” widocznej na ekranie ukazywały się dwie strony z książki, czego nijak nie dało się przerobić, a szkoda, bo przez to „Zabójczy księżyc” miałam możliwość zgłębiać tylko będąc w danym momencie przed komputerem – od czego bardziej męczą mi się oczy. Cóż – może dla niektórych jest to bez różnicy, jednak dla mnie mimo wszystko było uporczywe – zważając też na fakt, iż najlepiej mi się zwykło czytać w trakcie podróży, co w tym przypadku musiałam sobie odpuścić. Ale tak czy siak polecam każdemu fanatykowi historii fantastycznych i wojennych. Liczę, że każdy z Was odnajdzie w tej książce prawdziwą perełkę, którą pomimo kilu minusów, niewątpliwie jest.

Moja ocena: 7/10 pkt. 

Lilien

N.K. Jemisin, „Zabójczy księżyc”
Wydawnictwo: Akurat
Przekład: Maciejka Mazan
Ilość stron: 448
Premiera: 15 stycznia 2014