Site icon KOSTNICA – POZORNIE MARTWA STREFA || Kostnica.Com.PL

Aliens vs. Predator: Dreszcz Polowania – Dustin Weaver, Mike Kennedy, Roger Robinson

W PARZE Z FILMEM IDZIE ODCINANIE KUPONIKÓW

Jako wielki fan Alienów, żałowałem, że po upadku TM-Semic nikt nie przejął po nim wydawania serii. dlatego z taką radością przyjąłem premierę tego albumu od Dobrego Komiksu, który ukazał się, wspierając premierę kinowego hitu „AVP”. Niestety szybko okazało się, że to album stanowiący po prostu odcinanie kuponików od sławnej marki, chociaż nadal oferuje kilka naprawdę udanych scen i momentów.

Po ataku wirusa komputerowego stworzonego przez człowieka, ludzkość cofnęła się z epoki podbijania kosmosu do epoki kamienia łupanego. Teraz, po 114 latach, powraca do dawnej świetności, zaczyna kontynuować to, co porzuciła i przybywa na obcą planetę z zamiarem przerobienia jej na kurort. Spotykają jednak Obcych i Predatorów i tak zaczyna się kolejna walka o przetrwanie…

Ciekawy scenariusz, dobre wydanie, cena i okładka to plusy, które można wymienić przy wspominaniu tej pozycji sprzed lat. Niestety, o rysunkach nic dobrego powiedzieć już się nie da, choć na siłę, niektóre kadry ktoś mógłby porównać z dziełami Matta Wagnera. Niestety tylko, kiedy mocno przymrużyć oczy i mówić nie do końca poważnie.

To, co doceniam w tej opowieści, to niezły pomysł na fabułę. Owszem, cofnięcie ludzkości do epoki kamienia łupanego nijak ma się do tego, co widzieliśmy w innych komiksach czy nawet filmach, ale nadal ma swój urok. Ale zbyt wiele psują rysunki. Zezowate owady, brak zachowania perspektywy i zasad rysunków, dziwne eksperymenty z tuszem i kolorem… Gdzieś w tym wszystkim ginie to, co powinno być sednem opowieści o Alienach i Predatorach – pierwotny strach i klimat. Nie cały, są tu dobre momenty, ale niestety nie ma ich wiele.

Niemniej komiks jest całkiem niezły, lekki, ciekawy, momentami pomysłowy i wart polecenia. O ile odporni jesteście na kiepską szatę graficzną. Jeśli nie, lepiej sięgnąć po takie dzieła, jak „Labirynt”, „Anioły apokalipsy” czy nawet „Dusza maszyny”.

Michał Lipka

Exit mobile version