MROK ŚWIATA WYŻSZYCH SFER
Coben powrócił z nową powieścią. I jednocześnie jest to kontynuacja jego udanego „Chłopca z lasu”. Kontynuacją, która okazuje się chyba nawet lepsza, niż pierwsza część i zarazem doskonale wpasowująca się w oczekiwania fanów, którzy przywykli do motywów prozy autora i schematów, jakimi się posługuje.
Wilde swoje przeżył, wciąż jednak boryka się z problemem braku wiedzy na temat swojej rodziny i własnej przeszłości. Nęka go to tak bardzo, że w końcu postanawia skorzystać ze strony, która oferuje szansę na odnalezienie krewnych. I, o dziwo, jego starania kończą się sukcesem, a na niego czeka już biologiczny ojciec. Happy end? Spełnienie marzeń? Nic bardziej mylnego. Dla Wilde’a zaczyna się kolejny problem. Spotkanie z rodzicem nie idzie tak, jak powinno, do tego odkrywa, że jest spokrewniony z gwiazdą telewizji, Peterem Bennettem. A jakby tego było mało, Peter ma swoje problemy, których rozwikłaniem zajmie się właśnie Wilde, ale czy jest gotowy na odkrycie mroku świata wyższych sfer?
Proza Cobena opiera się na jednym, powtarzanym wiecznie schemacie: a dokładniej schemacie tajemnic z przeszłości, które wychodzą na światło dzienne by nękać bohaterów. I to nękać jak najbardziej dosłownie, bo sprowadzają ze sobą zagrożenie, które w ostatecznym rozrachunku prowadzi do konfrontacji. A konfrontacja najczęściej jest pełna akcji, zagrożeń i emocji. I wszystko to można odnieść tak do każdej powieści, jaki wyszła spod ręki autora, jak i tej konkretnej właśnie. Wystarczy przeczytać jedną książkę, by znać wszystkie? W pewnym sensie tak, jednak dwie rzeczy sprawiają, że wciąż jego proza przyciąga czytelników. Pierwszym jest pasja, z jaką Coben odtwarza to wszystko, a dzieła zrodzone z pasji są najlepsze. Drugim pozostaje wprawa, z jaką się w nich porusza, bo osiągnął mistrzostwo w tej tematyce. A czytelnicy, którzy po te powieści sięgają, właśnie tego oczekują – znajomych tematów i świetnego wykonania.
Ale to, co ja jeszcze cenię w prozie autora to dynamika. Kiedy sięga się po powieści Cobena, można mieć pewność, że czeka nas dobra, szybko poprowadzona, lekka rozrywka. Autor operuje przy tym prostym stylem, nie rozpisuje się, nie serwuje nam rozległych opisów i porównań, nie smakuje słów. Wszystko to ogranicza do niezbędnego minimum, za to nadaje swojej prozie iście filmowego charakteru, oferując dużą ilość dialogów. To mógłby być minus, bo ascetyczne pisarstwo wychodzi jedynie mistrzom pióra, którzy potrafią wyrzucać niepotrzebne słowa, a w literaturze rozrywkowej nie sprawdza się niemal wcale, ale Coben ma tyle wdzięki i swobody, że jego powieści czyta się bardzo przyjemnie, nawet jeśli nie ma w nich wyższych wartości.
Mnie to kupuje. I kupi każdego, kto chce dobrej, lekkiej rozrywki na poziomie. Z dreszczykiem, z tajemnicami, z akcją, dobrym klimatem i sprawnie poprowadzoną fabułą. Czyli dokładnie taka, jaka być powinna.
Michał Lipka