ZNÓW COŚ ZABIJA DZIECIAKI
She’s a Killer Queen
Gunpowder, gelatine
Dynamite with a laser beam
Guaranteed to blow your mind
Anytime
– Queen
Pierwszy rozdział „Coś zabija dzieciaki” zakończył się jakiś czas temu. Potem dostaliśmy jeszcze dodatek w postaci „Domu Slaughterów”, czyli preqeul serii – który jeszcze rozwijany będzie, bo to dopiero pierwszy to – a teraz główna seria wraca. I całkiem fajnie wraca. Nadal uważam, że Tynion charakterów bohaterów tworzyć nie potrafi, ale jednak z horrorami radzi sobie całkiem całkiem i przyjemnie było wrócić do tego świata raz jeszcze.
Od wydarzeń z poprzednich części minął rok. Ale nie wiele się zmieniło. Właśnie pojawia się nowy rodzaj potwora, a Erica wraca, by zająć się sprawą. Ważniejsze jednak niż to wszystko staje się pytanie, jak odbije się na niej odrzucenie Domu Slaughterów. I jakie kłopoty jeszcze na nią czekają. Bo wiadomo, że to zaledwie początek…
James Tynion IV lubi horrory. No lubi też superhero, ale superhero mu nie wychodzi, więc od lat właściwie sięgam tylko po takie jego autorskie projekty, jak „Coś zabija dzieciaki” właśnie. Perełki to to nie są, ale zabawa z nimi jest przyzwoita i w sumie z tego wszystkiego tylko znakomity „Departament prawdy” naprawdę się wybija. No ale nawet tam wszystkie postacie skrojone są tak samo prosto, bez psychologicznej głębi, z tym że… No horror to i czego tu oczekiwać poza klimatem, akcją, krwią i tym podobnymi atrakcjami?
No i tego samego oczekuję od „Coś zabija dzieciaki” i dostaję. Częściowo, ale dostaję. „Departament” ma genialny klimat (okej, za dużo o tym „Departamencie” piszę, ale serio, świetny to komiks, najlepszy Tyniona i jakoś wszystkie inne mierzę już jego miarą) dzięki wyśmienitej szacie graficznej i utrzymaniu posmaku legendy miejskiej. „Coś zabija dzieciaki” jest bardziej horrorem akcji, opowieścią dynamiczną, w której liczy się tempo i starcia, niż sam klimat. Tu trochę tego mniej, więcej bohaterowie rozmawiają, więcej Tynion stawia na budowanie klimatu, co jest jak najbardziej na plus. Fajnie się to zmienia i mam nadzieję, że utrzyma bo takie podejście, najmocniej widoczne na początku serii, najbardziej mi podchodzi.
No i jeszcze mamy niezłe rysunki. Kreska brudna, specyficzna, nastrojowa. Nie jest wybitna, ale nieźle tu pasuje. Kto lubi serię i takie horrory, brać może śmiało, nie zawiedzie się – acz w tym drugim przypadku lepiej zacznijcie od początku. Bo może i fabuła nie jest jakaś złożona, wszystko to jednak część większej całości.
Michał Lipka