CZARNY WYGON, SŁONECZNA DOLINA – Stefan Darda KONKURS - KOSTNICA - POZORNIE MARTWA STREFA || Kostnica.Com.PL

CZARNY WYGON, SŁONECZNA DOLINA – Stefan Darda KONKURS

Nadciągają nowe wydania CZARNEGO WYGONU – a my przypominamy recenzje

KONKURS CZARNY WYGON

Z okazji nowego wydania SŁONECZNEJ DOLINY  – Stefana Dardy ( Pierwszego tomu cyklu CZARNY WYGON), razem z wydawcą mamy dla Was konkurs, w którym możecie zdobyć właśnie tą powieść.

Konkurs trwa do 01.12.2017

Aby wziąć udział w losowaniu nagród należny poprawnie odpowiedzieć na nasze pytanie a odpowiedź przesłać na mail konkurs@kostnica.com.pl do 01.12.2017 (po tym terminie podamy wyniki losowania – na tej stronie)

Wysyłając odpowiedź w tytule maila wpiszcie KONKURS SŁONECZNA DOLINA.

PYTANIE:

  • W którym roku ukazała się pierwsza część cyklu CZARNY WYGON ?

Robert Wiktorowski, Kamil Łuszczyk, Justyna Holc

 

STEFANA WARTA PRZECZYTANIA POWIEŚĆ

Jeszcze całkiem nie tak dawno temu, sam pamiętam te czasy, polska literatura grozy była niemal nieobecna na rynku. Potem pojawiło się kilku młodych niepokornych, którzy zmienili ten trend zarezerwowany wcześniej dla opowiadań, a wreszcie na rynku wykwitł Stefan Darda i udowodnił, że nie musi mieć kompleksów odnośnie zachodnich autorów tego gatunku. Za jego opus magnum można chyba zaś uznać cykl „Czarny Wygon”.

Jej bohaterem jest dziennikarz w wieku średnim, specjalista od artykułów paranormalnych pisanych dla brukowców, Witold Uchmann. W chwili, kiedy go poznajemy, a właściwie nie poznajemy, policja wie już o jego zaginięciu. Co się stało? Szansą na wyjaśnienie tej zagadki stają się zapiski przyniesione przez tajemniczego mężczyznę wraz z listem od Witolda do jego przyjaciela. Tak oto czytelnik wkracza na drogę sekretów, poznając codzienne życie Witka. Nielubiany w pracy ze względu na dawne związki z SB, przez szefa traktowany jak coś gorszego, pewnego dnia otrzymał maila a zarazem szansę na oddech. Jego autor donosił o dziwnych zdarzeniach na Roztoczu. Napisanie artykułu stało się dla Witolda pretekstem do wyjazdu z dala od ludzi i pracy. Ale sielska kraina okazała się inna, niż mógł przypuszczać. Dziwne zachowanie autora maila, tajemniczy ludzie, sekret wsi, która zniknęła i wreszcie brulion podarowany przez wspomnianego już człowieka, który skontaktował się z Witkiem zatytułowany „Słoneczna dolina”, przynoszą prawdziwy koszmar…

Książka w książce, w książce. Taką konstrukcję przyjął Darda tworząc pierwszy tom „Czarnego Wygonu” i choć to zabieg, który nie zawsze się udaje, tym razem wypalił. Przyjaciel Witolda czyta jego zapiski, w których Witold czyta podarowaną mu historię zapisaną w brulionie. Pastisz? Nic bardziej mylnego. „CW” to klasyczny horror pełną gębą, że się tak kolokwialnie wyrażę, mroczny, klimatyczny, pełen napięcia. Do tego świetnie napisany, swobodnie i lekko, z pasją i wyczuciem. Leszek Bugajski na czwartej stronie okładki porównuje go z Kingiem i ja po części się pod tym podpisuję – choćby jeśli chodzi o warstwę obyczajową. Ale Darda nie jest kopią Króla, pomimo zbieżności imion, jego „Wygon…” oferuje bardzo swojskie klimaty, unika dłużyzn i skupia się na nastroju, tajemnicy i szeregu powiązań pomiędzy zdarzeniami. Co ciekawe nie popada w śmieszność, o jaką łatwo, kiedy porusza się tematy grozy, ani nieporadność tak dobrze znaną z podobnych utworów.

Co z tego wynika? A to, że czytelnicy otrzymali moim zdaniem jeden z najlepszych horrorów, jakie stworzyli nasi rodacy. Do tego świetnie wydany (okładka Darka Kocurka, wyróżnienie stron z tekstem „Słonecznej doliny”), wznawiany w różnych edycjach, w tym zbiorczych. Cóż, nie trudno się domyślić konkluzji tej recenzji, brzmiącej po prostu: Polecam! Bo warto, bo po skończeniu chce się jeszcze, bo… przymiotniki można by mnożyć, ale po co? Każdy, kto ceni horrory, niech sięgnie i sam się przekona.

Michał P. Lipka

„Czarny Wygon. Słoneczna Dolina” (fragment)

„Raz jeszcze obejrzałem się za siebie i, ponieważ nie dostrzegłem niczego podejrzanego, ruszyłem żwawym krokiem. Mój cień na drodze coraz bardziej się wydłużał. Do bramy Jankowych zabudowań pozostało najwyżej dwadzieścia metrów, gdy na asfalcie, obok mojego, pojawił się jeszcze jeden, o wiele większy cień. Nie zdążyłem zobaczyć, do kogo należy – moje lewe ramię znalazło się w żelaznym uścisku. Nadludzka siła wykręciła mi rękę; upadając na chłodny asfalt, nie zdążyłem wydać z siebie nawet najcichszego dźwięku.

Przyklęknął tuż obok. Nie widziałem twarzy, ponieważ światło padało zza jego pleców. Jedną ręką wciąż trzymał mnie za ramię, a drugą sięgnął do szyi. Mógł zacisnąć palce natychmiast, skracając moje cierpienia, lecz miałem wrażenie, że delektuje się swoją nieograniczoną władzą nad moim życiem. Z jego gardła wydobył się dźwięk, jakiego nigdy dotąd nie słyszałem. Niski, dobiegający gdzieś z głębi ciała charkot, brzmiący w moich uszach jak odgłos nieludzkiej satysfakcji. W tym momencie stalowe palce zaczęły zaciskać się na mojej grdyce.

Otworzyłem oczy, gdy uścisk lekko zelżał, jednocześnie rejestrując narastający dźwięk. Światła zbliżającego się samochodu padły na klęczącego mężczyznę. Podniósł głowę na ułamek sekundy i wtedy zobaczyłem jego twarz, a właściwie to, co po niej pozostało. Oczy ze złością zerknęły w kierunku pojazdu, a pod nimi… Facet nie miał dolnej części twarzy.”

RECENZJA

Kilka „chwil” temu czytałem „Dom na Wyrębach”, a był to – choć mocno po czasie wydania – mój pierwszy kontakt z twórczością Stefana Dardy. Postanowiłem na jednym kontakcie nie poprzestawać i oto jestem już po lekturze kolejnej Jego książki – „Czarnego Wygonu. SŁONECZNEJ DOLINY”.

Historia „Słonecznej Doliny” rozpoczyna się, jakby dwukrotnie, w średnio słonecznej Warszawie.

„Witold Uchmann – doświadczony dziennikarz po pięćdziesiątce – od jakiegoś czasu zajmuje się opisywaniem zjawisk paranormalnych. Pewnego dnia, po awanturze z szefem postanawia złożyć wypowiedzenie. W ostatniej chwili jego decyzję zmienia e-mail otrzymany na redakcyjny adres. Młody mężczyzna informuje Uchmanna, że na Roztoczu, niedaleko Zwierzyńca, jest przeklęte miejsce, o którego istnieniu nie wie nikt poza tajemniczym nadawcą wiadomości. Dziennikarz, pomimo ostrzeżenia, które przekazuje mu najbliższy przyjaciel, decyduje się na spotkanie z informatorem; kilka dni odpoczynku od Warszawy staje się pokusą nie do odparcia.
Czy wszystko okaże się wyłącznie rojeniami chorego umysłu młodego człowieka, czy może w historii opisanej w e-mailu jest część prawdy i rzeczywistość skryta pod sielsko brzmiącą nazwą „Słoneczna Dolina” okaże się naprawdę przerażająca? Znalezienie odpowiedzi na to pytanie nie będzie proste, jednak Uchmann podejmuje się tego zadania. W pewnym momencie uświadamia sobie, że wiele by dał za to, aby jego nowy znajomy był po prostu wariatem…”

Adam Nawrot siedząc i wpatrując się w puste biurko swojego redakcyjnego kolegi, nie jest w stanie sobie wybaczyć, że nie odwiódł go od wyjazdu na Roztocze. Po śmierci żony Witold Uchmann był, a raczej stał się, jedyną osobą z którą Adam mógł porozmawiać o wszystkim, prawdziwym przyjacielem. Z zamyślenia wyrywają go krzyki – ktoś, kto wykłóca się z jego przełożonym, wyraźnie podaje jego nazwisko. Powodem awantury jest tajemnicza paczka, którą równie tajemniczy mężczyzna może przekazać tylko Adamowi. Po otwarciu okazuje się, że paczka zawiera plik kartek formatu A4 i list. List od Witolda… Kilka słów, które skreślił w nim Uchmann upewnia Adama, że przynajmniej do minionego piątku jego przyjaciel miał się dobrze. List zawiera również prośbę o wydanie zapisków, które znajdują się w paczce i od których ma zależeć życie wielu ludzi, a zwieńczony jest… pożegnaniem. Witold bowiem postanowił wybrać się w miejsce, z którego może nigdy nie wrócić. Całość listu sprawia, ze Adam urywa się z pracy, by jak najszybciej wziąć się za czytanie otrzymanych zapisków.

Czego dowie się Nawrot czytając notatki kolegi i co zrobi po zakończeniu lektury? Co mogło być tak ważne, że skłoniło Witolda do przedłużenia pobytu na Lubelszczyźnie i ukrywania się przez niemal miesiąc? I w końcu jaką straszna tajemnicę skrywa Słoneczna Dolina? Tego wszystkiego oczywiście można się dowiedzieć, bowiem Nawrot skończył już czytać. Wystarczy usiąść na pozostawionym przez niego miejscu, wziąć do ręki „plik kartek formatu A4” i czytać…

Mam wrażenie, że niewiele opisałem z historii jaką stworzył Darda i jakoś mało zachęcająco mi to wyszło. Przyczynę tego widzę tylko jedną: książka jest po prostu bardzo dobra i żal zdradzać cokolwiek więcej. Łatwiej by mi było pisać, gdybym miał się do czego przyczepić, ale nie mam, a hejterem, który bez względu na jakość wszystko zrówna z błotem też nie jestem. Napiszę więc, zgodnie z tym co dyktuje mi sumienie, recenzje a’la hymn pochwalny.

Darda lubi tajemnice i lubi zmuszać… do równoczesnego odkrywania jednej poprzez drugą. Do takiego wniosku dochodzę po przeczytaniu drugiej Jego powieści. Podobnie jak w pierwszej, mamy do czynienia z budową szkatułkową, tyle że do omawianej złośliwy autor dokłada jeszcze jedną – trzecią – szkatułę. Ciężko tylko określić, czy każda szkatułka zawiera mniejszą, czy też w największej stoją dwie obok siebie. Wydaje się, że oba te zjawiska mają miejsce równocześnie… ograniczając mi tym samym możliwości pisania o książce, albo ja po prostu za cienki jestem w uszach, żeby się o niej jakoś sensownie wypowiadać.

Ogromną zaletą „Słonecznej Doliny” jest sposób podawania do informacji tak czytelnika jak i bohaterów(!) nowych faktów, stopniowo odkrywających tajemnicę. Jeszcze większym plusem jest fakt, że owo odkrywanie wcale nie przybliża nas do rozwiązania(?!). Opowieść wręcz zmusza do zagłębienia się w niej po czubek głowy i tylko tak pozwala się zrozumieć. Nie oznacza to jednak, że jest jakoś specjalnie arcy-skomplikowana. To co cechuje autora to lekkie pióro marki realizm, umiejętne przeplatanie akcji z opisami i rozmyślaniami bohaterów, oraz żywymi, niewymuszonymi dialogami. Zaczynam się obawiać, że mamy do czynienia z opisem historii, która naprawdę miała miejsce…

Chyba zakończę już ten hymn pochwalny, bo jeszcze dwa, może trzy zdania i moje słowa po prostu zaczną ociekać wazeliną… Wiem, że z prawdą na pewno bym się nie rozminął, ale wiem również, że takie pochwały potrafią bardziej zaszkodzić niż ostra krytyka. Przecież „nic nie jest bez wady, a jak mówią, że jest, to znaczy, ze bubel totalny!”. Pamiętać tylko należy, że od każdej reguły jest wyjątek, a sprawdzić czy tym wyjątkiem jest właśnie „Czarny Wygon. SŁONECZNA DOLINA” można tylko czytając.

Marek Syndyka

Share

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *