Kevin J. Anderson, Brian Herbert, Dev Pramanik
TRZY DEKADY PRZED DIUNĄ
Nowa filmowa adaptacja „Diuny” rzuciła nas nie tylko w sam środek kolejnych wznowień klasycznych powieści Franka Herberta, ale i nieobecnych dotąd na polskim rynku komiksowych wersji tej historii. Niedawno nad Wisłą mogliśmy czytać pierwszy tom powieści graficznej opartej na pierwszej książce cyklu, teraz zaś w nasze ręce trafia pierwszy album „Rodu Atrydów”, prequela do „Diuny”. I to prequela udanego, bo trzymającego poziom, do jakich przyzwyczaiły odbiorców książki rozszerzające to uniwersum.
Trzy dekady przed wydarzeniami znanymi z „Diuny”, trafiamy na znaną nam doskonale planetę Arrakis, władzę nad którą przejmuje baron Harkonnen. Ten wpada na pewien pomysł, jak nielegalnie zarobić na przyprawie, największym skarbie tego świata. Tymczasem pojawia się planetolog, który ma zbadać jak powstaje przyprawa…
„Diuna”, powieść dziś uważana za najlepszą w dziejach Science Fiction (nie zgodzę się z tym i na to miejsce miałbym całkiem sporo grono lepszych kandydatów, ale rozumiem jej wagę) pojawiła się w roku 1965. Przez kolejne dwadzieścia lat Herbert napisał jeszcze pięć tomów, a rok po skończeniu swojej serii zmarł. Fani długo, bo niemal półtorej dekady, musieli czekać na kolejne publikacje osadzone w tym uniwersum Dopiero bowiem w roku 1999 pojawiła się napisana przez syna pisarza, wspieranego przez autora Kevina J. Andersona, powieść „Ród Atrydów”, stanowiąca pierwszy tom trylogii „Preludium Diuny”. Potem powstały nie tylko kolejne tomy, ale i kolejne powieści rozwijające wydarzenia dziejące się przed „Diuną” czy pomiędzy poszczególnymi tomami. Ale rozwijanie uniwersum zaczęło się od tej właśnie, napisanej na podstawie informacji pochodzących z notatek Franka Herberta, opowieści.
I teraz opowieść powraca w wersji komiksowej, napisanej przez autorów pierwowzoru. I podobnie, jak dokonana przez nich adaptacji „Diuny” Herberta, tak i ta jest całkiem udana. To poważne fantasy, mocno osadzone w klimatach arabskich (to właśnie jest jeden z elementów, które mnie nie kupiły do końca w pierwowzorze i to się nie zmieniło) i skupione bardziej na polityce, niż widowiskowej akcji. Ale i widowiskowości także tutaj nie brak, tempo jest dobre, ani za szybkie, ani za wolne, a całość satysfakcjonująca dla fanów pierwowzoru, jak i miłośników tego typu fantastyki.
Graficznie też jest całkiem nieźle. To typowy współczesny komiks, rysunki są więc dość realistyczne, a zarazem cartoonowe, kolorystyka zaś stonowana, ale nie wolna od komputerowych fajerwerków. Do tego mamy dobre wydanie i sam cieszący fanów „Diuny” fakt, że ta opowieść pojawiła się po polsku. Bo to dobra adaptacja dobrej powieści i warto ją poznać, jeśli mało Wam opowieści z tego uniwersum.
Michał Lipka