GORĄCZKA WSPOMNIEŃ
Chyba dla każdego, kto jest miłośnikiem filmowych kryminałów / thrillerów, kinowa „Gorączka” była w pewnym stopniu spełnieniem marzeń. To tam w końcu spotkali się Al Pacino i Robert De Niro. I okej, spotykali się i wcześniej („Ojciec chrzestny 2”), i później („Irlandczyk”), ale nigdy tak dobrze i tak wyraziście jak tu. A sam film? Niezły jest, przyjemnie mroczny, z niezłą akcją. I swoje znaczenie w popkulturze ma. Więc jak tu nie sięgnąć po powieściowy ciąg dalszy? Sięgnąłem i dobrze jest. Nie wiem, jak do książki podejdą ci, na których film zrobił wielkie wrażenie i wywarł spory wpływ, ale do mnie ten sequel (i prequel zarazem) po prostu trafił.
Nie wyszło. Miało być tak pięknie, a skończyło się tragicznie. Z ekipy McCauleya ocalał tylko Shiherlis, a Hanna, który ich rozbił, chce mieć na koncie całą grupę. Więc poluje dalej.
Jednocześnie przenosimy się w czasie do roku 1988, kiedy McCauley wciąż żył, a Shiherlis wraz z nim i resztą robili te swoje napady. A Hanna? Hanna powoli kroczył swoją ścieżką stróża prawa. Wszystko zmierza w jednym kierunku do spotkania, które było tak brzemienne w skutkach. Ale nie brak tu innych, równie istotnych konsekwencji…
Wszystko zaczęło się od prawdziwych wydarzeń. Tak mniej więcej wygląda historia „Gorączki”. Historia dawnego więźnia, który miał za sobą Alcatraz, zainspirowała filmowca Michaela Manna do stworzenia opowieści. Scenariusz napisany pod koniec lat 70. XX wieku miał być pilotem serialu, ale się nie przyjął. Został z niego film „Wydarzyło się w Los Angeles” z 1989 roku. A ten Mann przekuł potem w „Gorączkę”. W remake lepszy od oryginału. I ten remake przeszedł do historii na kilku polach: inspirował twórców gier („GTA”), filmowców („Mroczny Rycerz”) i… przestępców (słynna strzelanina w North Hollywood). Ale od tamtej pory, od roku 1995, nic nie wskazywało na to, by miał doczekać się ciągu dalszego.
Ale doczekał. I pewnie zawita na filmową taśmę, bo Mann taką ochotę wyraża, ale na razie mamy powieść. I powieść to przyjemna. W duchu pierwowzoru, w jego klimacie. Mann, wraz z pomocą bestsellerowej pisarki, wraca do świata bohaterów i pokazuje nam co było dalej, ale i co działo się wcześniej. I jest, jak w filmie. Fajnie uchwycony klimat miejsc i czasów, do tego klasyczna sensacyjna robota. Coś z kina gangsterskiego, coś z thrillera, coś z akcyjniaka. Ale w powieści dostajemy jeszcze podbudowę postaci i jakieś takie większe zaplecze dla tego wszystkiego.
I dobrze. Dzięki temu akcja nie dzieje się za szybko, ale za wolno też nie. Tak w sam raz. I w sam raz dla fanów pierwowzoru. Nigdy nie myślałem, że sequel „Gorączki” jest potrzebny ani że warto go robić, ale jest i okazał się przyjemnym powrotem.
Michał Lipka