Na naszym rynku pojawił się właśnie piąty zeszyt „Grimm Fairy Tales”, serii komiksowej, która bawiąc się motywami ze znanych baśni przepuszcza je przez filtr grozy i fantastyki, dodając także spajającego całość współczesnego kontekstu. Co czeka na nas w tej części serii? Zdemitologizowana wersja „Śpiącej Królewny” z rozkładającymi się ciałami i seksownymi dziewczynami.
Nastoletni Brett kocha się w koleżance ze szkoły, Haley Tarlo, ale nie ma u dziewczyny najmniejszych szans. On klasyczny geek, ona posągowa piękność – typowa tragiczna relacja bez szans na dobre zakończenie. Ale Brett jest ślepy i głuchy, nawet na rady przyjaciela, i daje się wykorzystywać dziewczynie na wszystkie możliwe sposoby, pomagając na klasówkach, a nawet narażając się na kłopoty z prawem. Pewnego dnia Haley wysyła go by odebrał towar od dilera na imprezę. Chłopak się zgadza, jednak podczas oczekiwania na handlarza dostrzega kobietę, która gubi księgę z baśniami. Nim może ją dogonić, kobieta odjeżdża, a on zaczyna czytać…
Dawno, dawno temu żyła sobie piękna, acz chłodna księżniczka, na którą zła wiedźma rzuciła zły urok. I żył także Tristan, beznadziejnie w królewnie zakochany, przez co dawał się jej wykorzystywać. W dniu szesnastych urodzin zgodnie z przekleństwem dziewczyna zapada w śpiączkę, z której wybudzić ją może tylko pocałunek prawdziwej miłości…
Jak poprzednie tomy, tak i ten nie jest opowiastką dla dzieci, a przeznaczonym dla młodzieży horrorem z pogranicza fantasy, który posiada morał, ale też i atrakcyjne dla tej grupy wiekowej motywy. Mamy więc tak lubianych w komiksach geeków, którzy zmieniają się pod wpływem niezwykłego zdarzenia, mamy piękne, seksowne dziewczyny, nieco krwi i oczywiście porcję makabry. Wszystko jest jednak stonowane, więc nie znajdziemy w „Grimm Fairy Tales” erotyki czy drastycznych sekwencji.
Rysunkowo ten zeszyt stoi na bardzo dobrym poziomie. Justin Holman rysuje w sposób szczegółowy, miły dla oka i odpowiednio mroczny, kiedy wymaga tego scenariusz. W jego kresce jest coś z Joego Quesady i Alana Davisa, co jeszcze podkreśla nowoczesny, ale przyjemny kolor.
W konsekwencji warto sięgnąć po ten zeszyt, jak i po całą serię oczywiście. Miło się ją czyta, miło ogląda i ma ochotę na więcej. I chociaż jest to tylko i wyłącznie czysta, lekka rozrywka, naprawdę warto ją polecić, co niniejszym czynię.