Site icon KOSTNICA – POZORNIE MARTWA STREFA || Kostnica.Com.PL

Grzechòt – MACIEJ LEWANDOWSKI

SWOJSKI KING

Pamiętam, że Lewandowskiego (Macieja, nie Konrada) coś tam w życiu czytałem i… No i zero pamiętam co. Sprawdziłem, w „Fantastyce” było opowiadanko i na pewno miałem z nim do czynienia, kolejne było w „Magazynie fantastycznym” i to na pewno przeczytałem całe, bo akurat to pismo to ja lata temu od deski do deski, ale nic z tego w pamięć nie zapadło, wrażenia nie zrobiło. Bywa. Więc do tej powieści podchodziłem z taką swoistą niepewnością, tym bardziej, że opis sugerował fabułę tak zerzniętą z Kinga, którego Lewandowski lubi, że to aż waliło po oczach ze wszystkich stron, z okładką – i z modnym ostatnio zdobieniem w postaci barwionych brzegów, które to też mamy w dziełach Kinga – włącznie. Ale w ostatecznym rozrachunku okazało się, że „Grzechòt” fajny jest. nic odkrywczego, ale całkiem dobrze napisany i przyjemnie grający na sentymentach czytelników takich, jak ja.

Wakacje. Wieś. I trójka dzieci spędzających lato, w tym Jakub, dzieciak, jakich wiele, który wyrusza na akcję z dreszczykiem przygody. Czyli w skrócie: wdziera się na posesję sąsiada, o którym opowiada się miejskie legendy i w szopie znajduje stare czarne auto bez kół. Nie wie jeszcze, jak to wydarzenie – i utracona w trakcie odrobina krwi – zmieni jego życie i do czego wszystko to już wkrótce doprowadzi…

W powieści autor nijak nie ukrywa, że z Kinga czerpie pełnymi garściami i to czasem dość bezczelnie. Bo tak, dzieciaki, wakacje, akcja – to przypomina kingowe ciało, ale i z tym dziwnym sąsiadem i tajemnicami szopy inspiracje ciągną się jeszcze dalej, choćby do „Baśniowej opowieści”, która to, nomen omen, była pierwszą książką Kinga u nas wydana z barwionymi brzegami. Tajemniczy samochód w szopie? No to wiadomo, od razu „Buick 8”, a fakt, że samochód pożywia się krwią i parę innych rzeczy to już niemal plagiat „Chritsine”. A to widać już tylko po okładce, po przeczytaniu blurba, a w środku jest tego więcej. I to mogłoby drażnić, odpychać, odrzucać, no bo taki patchwork złożony z pomysłów innego faceta, nawet jeśli przeniesiony w swojskie realia (kaszubska wieś, stąd tytuł, czy legenda o Czarnej Wołdze) to jednak nic oryginalnego, nic autorskiego i rodzi wątpliwości czy autor potrafi coś wymyślić. A co za tym idzie, czy warto.

Ale tu okazało się, że warto. Nie wiem, czy Lewandowski ma własne pomysły, bo dla mnie tego w powieści nie widać, ale wiem za to, że całkiem do rzeczy potrafi pisać. Że czuje to, co opisuje i dzięki temu udaje mu się zbudować całkiem fajny klimat – z jednej strony taki nostalgiczny, tęsknota za beztroskim dzieciństwem, jakiego obecne pokolenia pewnie już nie zaznają – z drugiej przygodowego horroru z dzieciakami w roli głównej i rodzimą wsią, jako miejscem akcji. I jakoś udaje mu się przekuć wszystkie te zaczerpnięcia, podkradania i przemycenia z prozy Kinga w coś, co zamiast odrzucać nachalnością, budzi w fanach autora sentyment. Okej, są momenty i rzeczy, które mógł stonować, bardziej w swoje pójść, a nie kingowe, ale i tak jest dobrze. Zaskakująco dobrze, bo fajnie napisane, fajnie posklejane, z nastrojem i jakimś takim przyjemnym feelingiem.

W skrócie: pozytywne zaskoczenie. No i bardzo ładnie wydane. Na zbliżające się wakacje, w sam raz.

MICHAŁ LIPKA

Data premiery: 24 kwietnia 2024

Czarna wołga, która zwietrzyła świeżą dziecięcą krew, tajemnicze upiory krążące po sennej letniej miejscowości i grupa młodych przyjaciół, którzy jako jedyni mają szansę powstrzymać zło. O ile zdążą.

Dziecięca ciekawość potrafi zwieść na manowce

W ciepłe wakacje młody Jakub przedziera się przez ogrodzenie na działkę zwariowanego sąsiada, o którym krążą legendy. W jego starym sadzie znajduje szopę, a w niej pozbawione kół czarne auto. Utracona kropla krwi to według Kuby niewielka cena za błyskotkę ukradzioną z pakamery. Do czasu… Metaliczny smak juchy obudzi bestię w czarnym pojeździe.

Grzechòt to trzymająca w napięciu opowieść zabierająca czytelnika do dawnych, dziecięcych wspomnień. Co by było, gdybyśmy kiedyś nie posłuchali rodziców i zbliżyli się do czarnej wołgi?

grzechòt – (kaszub.)

1. człowiek, zwierzę, przedmiot wydający grzechot, stuk, czyniący hałas;

2. wydawanie lub powodowanie wydawania odgłosu strzałów lub uderzających o coś twardych przedmiotów (źródło: Internetowy Słownik Języka Kaszubskiego)

Jak tłumaczy to autor:

,,Sprawa tytułu jest bajecznie prosta. Wołga, w mojej głowie przynajmniej, to zezłomowany rzęch i pojazd umarłych. Jako taki nie powinien więc szumieć cicho, niczym hybrydowa jednostka najnowszej generacji. A ponieważ akcja powieści ma miejsce na Kaszubach (no w fikcyjnym ich zakątku), to szukałem słowa stosownego w mowie miejscowych. Finalnie, zaprzyjaźniony tubylec, widząc jak się biadolę nad słownikiem, podsunął mi słowo idealne.” 

Grzechòt Macieja Lewandowskiego to opowieść o tym, że czasem warto na własnej skórze przekonać się, dlaczego pewnych zasad należy przestrzegać.

Autor z niewątpliwą precyzją kreuje atmosferę wszechobecnego niepokoju i niebezpieczeństwa wyczuwalnego w każdej sekundzie historii. Przeplatając elementy horroru i urban fantasy, sprawia, że mrok i duszący odór śmierci sączą się z kart książki niczym ciężki samochodowy smar, który oblepia czytelnika coraz mocniej, wciągając go w wir niebezpiecznych zdarzeń.

Przekonaj się sam, że czasami dziecięca ciekawość może zwieść na manowce.

Format 135×202 mm
Wydanie pierwsze
ISBN 978-83-68005-06-6
Liczba stron 336
Projekt okładki/Ilustrator Dawid Boldys

Exit mobile version