Pewnie większość czytelników, którzy czytali tę powieść najpierw zapoznało się z klimatycznym, bardzo udanym filmem na jej podstawie. Tak było też w moim przypadku, ekranizacja pojawiła się w naszym kraju kilka dekad wcześniej, niż pierwowzór. Ale w końcu polscy czytelnicy mogli poznać także książkę – fascynującą mieszankę thrillera i horroru, która urzeka i trzyma w przyjemnym napięciu do samego końca.
Pewnego dnia do prywatnego detektywa Harry’ego Angela zgłasza się niejaki Louis Cyphre z prośbą o zbadanie z pozoru prostej sprawy. Oto Johnny Favorite, znany niegdyś piosenkarza, przed laty podpisał z nim kontrakt, który zapewnił mu sławę. Pozostawało jednak jedno zobowiązanie, które mógł wypełnić jedynie po śmierci. W trakcie drugiej wojny światowej doszło do ataku, który przeżył tylko Favorite – niestety skończył jako warzywo. Od tamtej pory przebywa w prywatnym szpitalu, a regularne raporty medyczne nie stwierdzają poprawy stanu zdrowia. Gdzie więc zagadka? Cyphre próbował go odwiedzić, ale za nic nie zdołał tego zrobić, podejrzewa więc, że coś jest nie tak. I rzeczywiście, wystarcza kilka chwil by Angel odkrył, że piosenkarz lata temu wrócił do zdrowia i opuścił klinikę w towarzystwie niezidentyfikowanych ludzi podających się za jego przyjaciół. Sam cierpiał na amnezję – a przynajmniej tak utrzymywał – trudno więc było o weryfikację ich tożsamości z jego strony. Co więcej od tamtej pory ślad po nim zaginął. Zniknął celowo czy też może już nie żyje? Na zlecenie Cyphre’a, Angel próbuje poznać los Favorite’a, ale nie dość, że nie ma żadnego punktu zaczepienia, to jeszcze wszyscy świadkowie, którzy mogliby mu w jakikolwiek sposób pomóc, zostają znalezieni martwi. A to dopiero początek. Zleceniodawca też kryje w sobie niejedną mroczną tajemnicę…
Jak tę powieść świetnie się czyta! Napisana pod koniec lat 70. ubiegłego wieku nic się nie zestarzała, a co ciekawe jej oldchoolowy klimat i forma, o wiele mniej poprawna politycznie niż współczesne dzieła, niosą ze sobą intrygującą, nostalgiczną nutę. Zresztą już w czasach, kiedy powstała, emanowała tęsknotą za złotymi czasami kryminałów z gatunku noir, oddając im hołd i starając się ożywić (a także odświeżyć) ich schemat – ze znakomitym zresztą skutkiem. William Hjortsberg, autor w Polsce wcześniej znany tylko z powieści „Nigdy już” (oraz scenariusza do filmu „Legenda”), napisał historię lekką stylistycznie, ale mroczną i brudną pod względem fabuły. Nie zabrakło krwi, czy brutalności, a całość, choć dominuje wątek detektywistyczny, przesycona jest grozą i okultyzmem.
Ciekawa akcja, mylne tropy, mrok. Satanizm i voodoo znakomicie uzupełniają się z ciągłym szukaniem tropów i wskazówek. Harry Angel powoli wkracza w świat coraz ciemniejszych barw, kroczy ścieżkami, na które nikt normalnie się nie zapuszcza – także tymi bardziej metaforycznymi, nieświadomy jaką rolę rzeczywiście odgrywa w całej sprawie. Powieść kończy się niemałym zaskoczeniem, oczywiście wielu rzeczy można się było spodziewać, ale rozwiązanie zagadki satysfakcjonuje i zostawia przyjemny niedosyt. Jak dla mnie jedna z najlepszych powieści grozy, jakie czytałem w ostatnich latach.
Polecam zatem gorąco. „Harry Angel” to znakomita, kultowa lektura, którą powinien przeczytać każdy miłośnik horroru. Nominacja do nagrody im. Edgara Allana Poe zasłużona!
Michał Lipka