Szli.
Droga była pusta, pusta szosa pośrodku niczego, ani otoczona lasami, ani
domami, a oni szli. Krok za krokiem, poboczem, asfaltem. Szli przed siebie, pełni zapału, człapiąc niczym kaczki. Ziarenka piasku chrzęściły między ich stopami, a asfaltem, w miniaturowej przestrzeni, gdzie mogły kryć się całe wszechświaty, a oni szli.