NA TROPIE ZBRODNIARZA SEKSUALNEGO
Wiktor Mrok to autor, który ukochał pisanie thrillerów osadzonych w realiach naszych wschodnich sąsiadów. Nie jest pierwszym ani ostatnim poruszającym się po tym gruncie, ale trzeba przyznać, że całkiem dobrze mu to wychodzi. I całkiem dobry jest też ta jego najnowsza powieść „Incel”, którą z czystym sercem można polecić wszystkim miłośnikom dreszczowców i kryminałów.
Jak zawsze zaczyna się od zbrodni. W lipcowy dzień dwie studentki znajdują zwłoki kobiety. Szybko okazuje się, że ofiara była poddawana chorym seksualnym torturom, a kiedy sprawa trafia w ręce moskiewskiego wydziału zabójstw, którym dowodzi Alona, śledczy przekonują się, że morderca nie pozostawił po sobie żadnych śladów. Wszystkie tropy prowadzą zaś donikąd, chociaż w sprawę zaangażowane zostają wielkie środki finansowe. Funkcjonariusze zaczynają więc walkę z czasem, bo wiedzą, że morderca znów zaatakuje, a póki co jest kilka kroków przed nimi i to może nigdy się nie zmienić…
Trudno jest obecnie o dobre thrillery i kryminały, bo popularność gatunku przełożyła się na zalew rynku byle jakimi książkami autorów, którzy nie powinni trzymać pióra w ręku. Jeszcze trudniej o oryginalne powieści z tego gatunku, które łamałyby schematy i wnosiły powiew świeżości. Dzieła Wiktora Mroka nie są oryginalne, nie odkrywają nowych gruntów ani nie łamią reguł. To po prostu książki napisane jak według konkretnego wzoru, ale jedno trzeba im oddać: są udane.
„Incel” jest taki, jak jego poprzednie dokonania. Nastrojowy, lekko, ale przyjemnie napisany, bywa brutalny (chociaż na wyrobionych czytelnikach brutalność ta nie zrobi wrażenia), z nieźle nakreślonymi bohaterami i tak samo niezłą zagadką. Styl jest prosty, niewymagający, strony zapełnia dużo dialogów, opisy ograniczone są do niezbędnego minimum, ale przydaje to powieści dynamizmu. Nie ma tu wielkiego rozmiłowania słowami i mistrzowskiego pióra, jednak w ręce czytelników trafia naprawdę udany thriller, rozpisany na całkiem niemałą ilość stron, dzięki czemu zabawa nie kończy się tak szybko, a że jest udana, to też należy zaliczyć in plus.
Kto lubi dreszczowce, śmiało po tę powieść może sięgnąć. Dobry klimat, lekkość stylu i porcja napięcia sprawiają, że to dobra książka w sam raz na lato. W końcu jej akcja toczy się w ciągu dwóch lipcowych tygodni, doskonale wpasowując się w klimat panujący za oknami.
MICHAŁ LIPKA
Wiktor Mrok urodzony w 1957 roku; emerytowany wojskowy i zadeklarowany technokrata; posiadająca gruntowną wiedzę z dziedziny psychologii i socjologii; pisarz – chociaż, jak sam przyznaje, nigdy nie zamierzał nim być. Swoją pierwszą książkę pt. „Czerwony parasol” napisał pod wpływem chwili, obecnie – wraz z kolejnym jego dziełem: „Małą baletnicą” – uznawana jest ona za bestsellerową pozycję. Jego najnowsze dzieło zatytułowane „Incel” ma szansę stać się najlepszym w jego literackim dorobku.
W lipcowe przedpołudnie, niedaleko Moskwy dwie studentki znajdują w lesie zwłoki młodej kobiety. Zawinięte w folię, nagie, zmasakrowane przez zwierzynę, noszą ślady bestialskich tortur seksualnych. Dochodzenie rozpoczyna zespół z moskiewskiego wydziału zabójstw pod przewodnictwem major Alony Nikiszyny.
Szybko okazuje się, że morderca nie pozostawił po sobie żadnych śladów, a wszelkie poszlaki prowadzą w ślepe zaułki. W śledztwo zostają zaangażowane ogromne środki, działania dochodzeniowe wspomaga policyjny profiler oraz Departament `K`, dysponujący najnowocześniejszą techniką w służbie kryminalnej.
Gdy w biały dzień porwana zostaje kolejna młoda kobieta, rozpoczyna się wyścig z czasem. Zespół śledczy doskonale zdaje sobie sprawę, że poszukują już nie tylko dewianta seksualnego, ale prawdopodobnie też seryjnego zabójcy… Jednak morderca zawsze jest o krok do przodu – sprytny, przewidujący, doskonale zorganizowany.