TOLKIEN ODBRĄZOWIONY
W końcu dostaliśmy wznowienie książki „J.R.R. Tolkien: Biografia” i doskonale się składa, bo stare wydania na rynku wtórnym potrafią osiągać astronomiczne ceny, a tu teraz mamy znów, świetnie wydane i za logiczne pieniądze. Gratka dla fanów, tym bardziej, że to przecież dzieło, o którym zwykło się mówić „autoryzowana biografia”. A przy okazji to już w sumie klasyka, wydana ledwie cztery lata po śmierci Tolkiena w 1977, a klasyka niemal zawsze jest dobrze napisana, satysfakcjonująca i dostarczająca świetnie podanej wiedzy o jednym z najciekawszych i najlepszych pisarzy.
Tolkien. Od dzieciństwa spędzonego w Afryce, przez życie ucznia, studenta i chłopaka zakochanego w dziewczynie, o którą chciał walczyć, po wielką sławę, jaką przyniosła mu twórczości literacka. I tak aż do końca, od najwcześniejszych lat, po te najpóźniejsze, od chwil samotności po rodzinne życie, wędrujemy, przyglądamy się temu wszystkiemu i odkrywamy krok po kroku.
Za niniejszą biografię odpowiada Humphrey Carpenter, czyli człowiek znany przede wszystkim z pisania o Tolkienie czy redagowania jego spuścizny. Właściwie nie tylko o Tolkienie pisał, a ogólnie o Inklingach, czyli tej nieformalnej grupie oksfordzkich intelektualistów, do których zaliczali się też m.in. twórca „Opowieści z Narnii” C.S. Lewis i jego brat, syn Tolkiena Christopher, Charles Williams czy John Wain. No i to właśnie on redagował „Listy” Tolkiena i napisał niniejszą historię jego życia i twórczości.
A o co chodzi z tą „autoryzowaną”? W skrócie autor (swoją drogą zmarły w 2005 roku, w wieku niespełna sześćdziesięciu lat) był przyjacielem dzieci brytyjskiego pisarza i to te dzieci zgodziły się, by stworzył biografię ich ojca. Było to co prawda jeszcze w czasach, kiedy nie wyszły znane nam dziś, a wydane pośmiertnie dzieła autora, ale, jak słusznie zauważa wydawca w blurbie, książka nic przez to nie traci. W końcu to historia przede wszystkim życia, losów, które lepiej tą twórczość pozwalają zrozumieć i osadzić w danym kontekście wydarzeń z przeszłości – nawet, jeśli sam autor odcinał się od takiej interpretacji – a przede wszystkim poznać pisarza.
Bo Tolkien, jaki wyłania się ze stron „Biografii” to zwyczajny człowiek. Carpenter nie buduje mu pomnika, a po prostu opowiada o nim, jego czasach i wydarzeniach, które go ukształtowały. I na tym się skupia i o tym dobrze, życiowo, z wyczuciem opowiada. A że robi to w dobrym stylu, treściwie i po prostu bardzo przyjemnie, a zarazem profesjonalnie, bardzo dobrze czyta się to wszystko, a całość zostaje z czytelnikiem na dłużej.
No i jeszcze to wydanie. Twarda oprawa, obwoluta… Zdjęć może mało, jak na lekarstwo, może i czarnobiałe, ale nie o zdjęcia chodzi (choć trochę by się ich przydało), a o treść, a ta, jak już wiadomo, świetna jest. Więc znakomita pozycja, pięknie wyglądająca na półce i… Czy trzeba czegoś więcej fanom Tolkiena? Fakt, kolejnego tomu „Historii Śródziemia”, ale ten już się zbliża, więc mamy się z czego cieszyć.
Michał Lipka