WIKTORIAŃSKA GROZA W NOWEJ ODSŁONIE
W świecie horroru nazwisko Hill jest doskonale wszystkim znane, chociaż kojarzy się przede wszystkim z synem niekwestionowanego króla tego gatunku, Stephena Kinga, wydającym pod pseudonimem Joe Hill. Zanim jednak ten autor stał się gwiazdą, istniała już Susan Hill, która zdobyła niemałe uznanie. I teraz wydawnictwo Zysk przypomina nam jej najsłynniejsze dzieło, „Kobietę w czerni”, wzbogaconą o nowelę „Rączka”. I jeśli jeszcze nie znacie prozy tej autorki, a cenicie sobie opowieści z dreszczykiem, koniecznie po ten tom powinniście sięgnąć, bo to kawał świetnej lektury.
W „Kobiecie w czerni” Arthur Kipps, młody adwokat z Londynu, trafia do niewielkiej mieści na trzęsawiskach, na pogrzeb klientki i aby załatwić sprawy spadkowe. Nie wie jednak z czym przyjdzie mu się zmierzyć. Dom na Węgorzowych Mokradłach kryje swoje upiorne tajemnice, a Kipps będzie musiał stawić czoła dziwnym wydarzeniom i… kobiecie w czerni!
W „Rączce” zaś antykwariusz Adam Snow przypadkiem zbacza z drogi i trafia w okolice tajemniczego białego domu. Co dziwniejsze czuje wówczas czyjąś jakby dziecięcą dłoń. Zaintrygowany, postanawia odkryć sekrety tego miejsca. Nie ma jeszcze pojęcia, jaki koszmar sprowadzi na niego widmowa rączka…
Co prawda po polsku ukazało się kilka powieści Susan Hill, w tym tak cenione tytuły, jak „Jestem królem zamku” czy seria kryminałów z Simonem Serraillerem, najprawdopodobniej autorka pozostaje najbardziej kojarzona z ekranizacji „:Kobiety w czerni” z Danielem Radcliffem w roli głównej. Szkoda, bo to autorka o wielkiej klasie, odznaczona nawet m.in. Orderem Imperium Brytyjskiego za zasługi na polu literackim, która na dodatek ma na koncie wiele najróżniejszych dzieł, w tym nawet książek dla dzieci. Nie wiem czy wydanie książki „Kobieta w czerni / Rączka” zmieni ten stan rzeczy, ale wiem jedno: że nawet jeśli tak się nie stanie, t lektura, po jaką warto sięgnąć.
Jeśli kochacie grozę, to jedna z tych publikacji, które znać powinniście koniecznie. Ale nawet jeśli z horrorami Wam nie po drodze, z dziełami Susan Hill jest, jak z prozą Daphne du Maurier – wykracza daleko poza gatunkowe ramy i oferuje solidną porcję dobrej literatury każdemu, kto ceni dobrą literaturę. Jako horror jednak, „Kobieta w czerni” to typowa ghost story, osadzona w okresie najważniejszych dla gatunku realiach wiktoriańskich. Tu nawet styl (chociaż teksty pochodzą kolejno z roku 1983 i 2010) przypomina dziewiętnastowieczne dzieła, które nawet, gdy proste, urzekały smakowaniem słów i klimatem.
I to tutaj mamy: krwiste pisarstwo, nieskomplikowane, ale przemawiające do serca i umysłu, połączone ze znakomicie budowanym nastrojem. Nieźle nakreśleni bohaterowie, dobre pomysły, lekkość połączona z odpowiednim ciężarem i trafne poprowadzenie akcji sprawiają, że książkę czyta się jednym tchem. Co prawda „Kobieta w czerni” w wersji książkowej, jak i filmowej, jest przewidywalna, ale nie zmienia to faktu, że mamy tu do czynienia z satysfakcjonującą lekturą, do jakiej chce się wracać. Jak więc już pisałem, jeśli jesteście fanami grozy albo po prostu dobrej literatury niezależnie od gatunku, sięgnijcie koniecznie. To książka na dwa leniwe wieczory, najlepiej spędzone przy kominku albo blasku świec (dla lepszego efektu), ale zapewnia niezapomniane przeżycia.
Michał Lipka